niedziela, 19 sierpnia 2012

V


Sasuke patrzył w lazurowe tęczówki blondyna, który milimetr po milimetrze zbliżał swoją twarz ku niemu. Serce szybciej mu zabiło i oblała go fala gorąca.
Co jest do cholery? – spytał siebie w myślach, nie wiedząc jak opisać to zjawisko. Chciał się poruszyć, odsunąć od niego, ale nie dał rady. Przypomniał sobie co się stało w sklepie. Był strasznie wkurzony na tych kretynów co go potrącili, ale gdy tylko spojrzał na blondyna, ta cała złość szybko się ulotniła. Teraz też. Powinien go szybko z siebie zrzucić i ojebać za to, co próbuje zrobić. Ale... nie potrafił. Błękit oczu Uzumakiego w nieznany sposób go uspokajał. Jeszcze trochę... – Jego kąciki ust lekko się uniosły. Nie wiedzieć czemu pragnął tego pocałunku.
   Co wy robicie? – spytał z ciekawością Kankuro. No,no. Kto by pomyślał, że jak wrócę to spotkam ich w takiej krępującej sytuacji. – Uśmiechnął się do siebie.
Obaj zamarli. Brunet, gdy w końcu udało mu się ogarnąć, zrzucił z siebie wciąż nie kontaktującego z resztą blondyna. Nagle dotarło do niego, co próbowali przed chwilą zrobić. Poczuł, że policzki zaczynają go piec.
   Powiecie mi w końcu co tu zaszło? – dopytywał się zadowolony Kankuro. On wręcz kochał takie nowinki i chętnie by powiedział światu, że ten zadufany w sobie dupek – Sasuke, prawie pocałował chłopaka. Oczywiście nie pisnąłby, że ofiarą buziaka jest Naruciak, gdyż nie zrobiłby piekła z życia najlepszemu przyjacielowi swojego brata. Czasami się zastanawiał, czy przypadkiem Gaara nie czuje czegoś do Uzumakiego. Dużo razy widział, jak jego brat cierpi, gdy blondyn przebywał z różowowłosą i jak się czasami w niego wpatruje. Ale... Może to tylko jego chora wyobraźnia podsuwa mu te obrazy?  
   Nic tu nie zaszło – warknął Uchiha. Wstał i otrzepał się z niewidzialnego kurzu. – Ten kretyn po prostu nie umie chodzić i się na mnie wywalił.
   Ja? – spytał z wyrzutem Naruto. Także się podniósł. – Ja nie umiem chodzić? To ty, do jasnej cholery, zgrywałeś twardziela, ja ci chciałem tylko pomóc dojść do przechodni!
  – Nie potrzebuję twojej pomocy! – podniósł głos.
   Dobra uspokójcie się, panowie – wtrącił się Kankuro. – Idziemy do środka! – Złapał ich za dłoń i wprowadził do szpitala.
   Dobry – przywitał się szatyn, gdy znaleźli się na recepcji. – Mój kolega miał drobny wypadek i uderzył się w swoją pustą główkę. Czy jest może...
  Pustą główkę?! – wrzasnął Uchiha i już miał skopać tyłek No Sabaku, ale zakręciło mu się w głowie.
   Draniu, mówiłem ci żebyś nie szalał... – szepnął mu do ucha Naruto, podtrzymując go.
   Japa tam. – Szatyn spojrzał na nich z wyższością. Odwrócił się w stronę ładnej recepcjonistki i powrócił do rozmowy.
   Puść mnie Młotku... – powiedział cicho.
   Jak obiecasz, że się uspokoisz – mówił, wydychając ciepłe powietrze na jego kark. Bruneta przeszedł dreszcz.
   Obiecuję... – szepnął, zaciskając mocno oczy.
Blondyn zrobił o co poprosił Sasuke. No może nie poprosił, a rozkazał.
   Dobra, wszystko załatwiłem. – Uśmiechnięty od ucha do ucha Kankuro, podszedł do nich.
   To na które piętro mamy go zanieść? – spytał Uzumaki.
   Co? – Zrobił głupkowaty wyraz twarzy. – Aaa, chodziło mi o to, że ta ślicznotka dała mi swój numer telefonu – oznajmił zadowolony szatyn. Odwrócił się od nich i pomachał zarumienionej dziewczynie.
   To tylko po to tam byłeś? – wysapał Sasuke. Głowa go bolała, a ten gamoń tylko poszedł poderwać tamtą laskę.
   Nie no coś ty. Umówiłem też się z nią na sobotę! – Brunetowi ręce opadły.
   Wiedziałem, że tylko będziecie zawadzać – sapnął i odszedł od nich. Ale nie daleko,gdyż Kankuro złapał go za rękę.
   Lekarz na ciebie czeka. – Poklepał go po plecach i pierwszy raz spojrzał na niego z miłym  uśmiechem. 

***

   To tylko lekki wstrząs mózgu – poinformowała blondyna i szatyna doktorka, która właśnie wyszła z gabinetu. – Cieszę się, że go tu przyprowadziliście, bo sądząc po jego postawie sam by się tu nie zjawił.
   Zostanie w szpitalu jakiś czas? – spytał Naruto.
   Nie, nie ma takiej potrzeby. Wystarczy, że będzie dużo leżał w łóżku. Po kilku dniach powinien się poczuć lepiej – mówiła. – Mam do was malutką prośbę.
   Tak?
   Moglibyście go zaprowadzić do domu? – Odpowiedziała jej cisza. – No bo on nie chciał dać numeru telefonu do rodziców i powiedział, że sam wróci... A w tym stanie to raczej tego nie widzę... Jeszcze by wylądował po drodze w jakimś rowie czy krzakach.
Kankuro się zaśmiał. Wizja idealnego Uchihy leżącego gdzieś w rowie była dość ciekawa.
   Niech się pani nie martwi, zajmiemy się nim, co nie Naruciak? – Uwiesił się na ramieniu blondyna z uśmiechem.
   No... tak.
Drzwi się otworzyły i Sasuke wyszedł z pomieszczenia. Naruto spojrzał na niego i zesztywniał widząc jego lekko zarysowany brzuch. Uchiha właśnie zakładał na siebie koszulkę.
   Coś się stało, Naru? – Szturchnął go Kankuro.
   Nie... – powiedział blondyn, próbując zasłonić zarumienione policzki. Szlag! Czemu się czerwienię po zobaczeniu klaty tego kretyna?! Niech to... – zaklął w  myślach.
   ... i pamiętaj że masz dużo odpoczywać! – Usłyszał po chwili Naruto. To ta doktorka wbijała Sasuke do głowy, co może robić, a czego nie. – Możecie już iść, do widzenia – pożegnała się i zniknęła w swoim gabinecie.

***

Cała trójka wyszła na dwór. Lecz, gdy znaleźli się koło samochodu Kankuro, Sasuke nie wsiadł, tylko poszedł przed siebie.
   Uchiha, a ty dokąd? – spytał szatyn.
   Do domu – rzucił.
   Z ciebie to już kretyn do reszty. Słyszałeś co mówiła ta cycata doktorka? Mamy cię zawieść. – Złapał go za ramię i pociągnął w stronę auta. Sasuke burknął coś pod nosem, ale wsiadł.

   Nadal mieszkasz w tym wielkim domu? – spytał po paru minutach Kankuro.
   Ta...
   To ty wiesz gdzie on mieszka? – zdziwił się Uzumaki. – Myślałem, że przyjechałeś z innego miasta. – Te słowa blondyn skierował do bruneta.
   Młotku, gdybyś słuchał na lekcjach, to byś wiedział, że przenieśli mnie z innej szkoły – powiedział, ale Naruto go zignorował.
   Skąd go znasz? – zwrócił się do Kankuro.
   Jak byliśmy w podstawówce, to się zadawaliśmy... – zaczął. – Później jak poszedłem do gimnazjum, to jakoś się urwał kontakt.
   Urwał? Sam go urwałeś pacanie. Powiedziałeś, że nie będziesz zadawał się z dziećmi z pedałówy. – Zmrużył oczy i kopnął w jego siedzenie.
   Hah, a teraz jakoś koleguje się z młodszymi. – Uśmiechnął się blondyn. – I czasami jest jeszcze gorszy od nas.
   A tam gorszy. W końcu to z tym wózkiem, to był wasz pomysł. – Wyprzedził czyjeś auto.
   Ale się zgodziłeś. I to był pomysł Kiby...
   Dobra jesteśmy. – Szatyn wcale nie słuchał, co mówił Naruto. – Więc możesz ruszyć swoje szanowne cztery litery i grzecznie podzię…
   Kankuro? – Przerwał mu czyjś głos.
Mężczyzna podobny do Sasuke podszedł do samochodu.
   Itachi? Kopę lat! – ucieszył się No Sabaku. Wyciągnął głowę za okno. – Kiedy przyjechałeś?
   Parę dni temu. A co się takiego stało, że podwiozłeś mojego braciaka? Czyżby stara przyjaźń daje się we znaki?
   A, bo w szpitalu byliśmy, bo..
   Te szczyle wjechały we mnie wózkiem. – Sasuke wskazał na dwójkę w aucie.
   Rozumiem. Może wpadniecie na kawę, co? Pogadamy sobie i w ogóle.
   Na chwilę, bo Gaara czeka na nas pod sklepem. 
Itachi zaprowadził swoich gości do salonu i rozkazał Sasuke, który chciał iść do pokoju, usiąść ze wszystkimi na kanapie.
   Tu macie...  –Podał im soku pomarańczowego. Na początku chciał zaparzyć kawy lub herbaty, ale po protestach, że mają mało czasu, ustąpił. – A tak w ogóle my się nie znamy – zwrócił się do blondyna siedzącego koło Kankuro. – Uchiha Itachi, starszy brat Sasuke. – Podał mu dłoń.
   Uzumaki Naruto, chodzę z Sasuke do klasy. – Uścisnął jego dłoń.
   Uzumaki? Sasuke, to jest ten Młotek, o którym ciągle mówisz? – spytał brata.
 Blondyna momentalnie ścisło w brzuchu. Jak to ciągle..? – Przestraszył się.
   Ta, to jest ten wkurzający Młotek. I wcale o nim ciągle nie mówię! – warknął.
   Dobra, dobra... – Spojrzał na Naruto. –Wcale nie wyglądasz na takiego jak cię opisywał. –Uśmiechnął się.
   On mnie opisywał? – Zmarszczył brwi.
   Tak. Nie martw się, nie mówił jakiś strasznych rzeczy…
   Zamknij się! – ryknął Sasuke. Wstał i wyszedł z salonu.
Rozmawiali jeszcze trochę, ale gdy skończyły im się tematy, nastała cisza. Przerwał ją Kankuro.
   To my już pójdziemy. Zaraz młody będzie za mną dzwonił gdzie jestem... – mówił, wstając z kanapy. – Dzięki za zaproszenie. Może jutro wpadnę przed urodzinami Temari.
Itachi odprowadził swoich gości pod drzwi.
   To do zobaczenia. Naruto mam nadzieję, że też za niedługo wpadniesz. Sasuke przydałby się jakiś normalny kumpel, a nie, że ciągle łazi gdzieś z Suigetsu. – Przewrócił oczami.
   Spoko. – Uśmiechnął się. – Pa.
Uchiha pomachał im i zamknął za nimi drzwi. Podszedł do okna i zobaczył jak ta dwójka o coś się wykłóca. Zaśmiał się pod nosem. Brakowało mu Kankuro. Brakowało mu jego żartów i uśmiechu, a najbardziej tego, co ich kiedyś łączyło…
Z uśmiechem na ustach wszedł po schodach na górę i wparował do pokoju brata.  – Puka się idioto! – wrzasnął na niego Sasuke. Zmierzył go gniewnie spojrzeniem i powrócił do cykania na telefonie.
   Co rooobisz? – spytał z ciekawością długowłosy.
   A co cię to obchodzi? – warknął.
   No jestem twoim starszym bratem, coś mnie tam obchodzisz. – Usiadł obok niego.
Sasuke spojrzał na pogodną twarz Itachiego. Westchnął i spuścił wzrok. Nie lubił tych wszystkich pozytywnych uczuć, które go otaczały ze strony brata. A może nie, że nie lubił, tylko się ich wstydził? Sam tego nie wiedział. Po prostu nie potrafił okazywać mu swojej miłości, a długowłosemu przychodziło to z taką łatwością.
   Piszę z Sui – powiedział cicho. – Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
  – Tak. Idziesz na urodziny siostry od Kankuro?
  – Nie zostałem zaproszony – odpowiedział.
   Jak to nie? Kankuro powiedział, że mogę cię wziąć. – Wyszczerzył się.
   Nie mam ochoty nigdzie iść…
   A na piwo z Suigetsu, to byś od razu polazł. – Przewrócił oczami.
   Mhm. I jeśli o nim już gadamy, to właśnie mnie zaprosił do baru. – Na ustach Sasuke błąkał się uśmiech. Wstał z łóżka i ubrał na siebie czarna bluzę. –Wrócę późno – powiedział i wyszedł z pokoju.
Itachi opadł na jego łóżko. I co ja z nim mam zrobić? Nie zamknę go przecież w klatce.. A w sumie, to byłby nawet dobry pomysł. Kupiłbym mu nawet obroże! – Uśmiechnął się do siebie i zamknął oczy.

2 komentarze:

  1. Zły Kankuro! Zły! Dali by sobie buzi buzi!!! Nieee no tak na serio to cieszę się że im przeszkodził^^ będzie ciekawie jeśli chodzi o Gaare z Naruciakiem. I co do Kankuro... nie wiem co sugerujesz... CO ŁĄCZYŁO KANKURO I UCHICHE? (Itachiego) Przyjaźń czy idziesz na całość z yaojcem??!! Napisz coś przed 14 bo potem jadę precz :(

    OdpowiedzUsuń
  2. PS: Itachi to geniusz ^^ :D „I co ja z nim mam zrobić? Nie zamknę go przecież w klatce.. A w sumie to byłby nawet dobry pomysł. Kupiłbym mu nawet obroże!” żenial ^^

    OdpowiedzUsuń