Sasuke patrzył w lazurowe tęczówki blondyna, który milimetr po milimetrze
zbliżał swoją twarz ku niemu. Serce szybciej mu zabiło i oblała go fala gorąca.
Co jest do cholery? – spytał siebie w myślach, nie wiedząc jak
opisać to zjawisko. Chciał się poruszyć, odsunąć
od niego, ale nie dał rady. Przypomniał sobie co się stało w sklepie. Był
strasznie wkurzony na tych kretynów co go potrącili, ale gdy tylko spojrzał na
blondyna, ta cała złość szybko się ulotniła. Teraz też. Powinien go szybko z
siebie zrzucić i ojebać za to, co próbuje zrobić. Ale... nie potrafił. Błękit
oczu Uzumakiego w nieznany sposób go uspokajał. Jeszcze trochę... – Jego
kąciki ust lekko się uniosły. Nie wiedzieć czemu pragnął tego pocałunku.
– Co wy robicie? – spytał z ciekawością Kankuro. No,no. Kto by pomyślał, że
jak wrócę to spotkam ich w takiej krępującej sytuacji. – Uśmiechnął się do siebie.
Obaj zamarli. Brunet, gdy w końcu udało mu się ogarnąć, zrzucił z siebie
wciąż nie kontaktującego z resztą blondyna. Nagle dotarło do niego, co
próbowali przed chwilą zrobić. Poczuł, że policzki zaczynają go piec.
– Powiecie mi w końcu co tu zaszło? – dopytywał się zadowolony
Kankuro. On wręcz kochał takie nowinki i chętnie by powiedział światu, że ten
zadufany w sobie dupek – Sasuke, prawie pocałował chłopaka. Oczywiście nie
pisnąłby, że ofiarą buziaka jest Naruciak, gdyż nie zrobiłby piekła z życia
najlepszemu przyjacielowi swojego brata. Czasami się zastanawiał, czy
przypadkiem Gaara nie czuje czegoś do Uzumakiego. Dużo razy widział, jak jego
brat cierpi, gdy blondyn przebywał z różowowłosą i jak się czasami w niego
wpatruje. Ale... Może to tylko jego chora wyobraźnia podsuwa mu te obrazy?
– Nic tu nie zaszło – warknął Uchiha. Wstał i otrzepał się z
niewidzialnego kurzu. – Ten kretyn po prostu nie umie chodzić i się na mnie
wywalił.
– Ja? – spytał z wyrzutem Naruto. Także się podniósł. – Ja nie
umiem chodzić? To ty, do jasnej cholery, zgrywałeś twardziela, ja ci chciałem
tylko pomóc dojść do przechodni!
– Nie potrzebuję twojej pomocy! – podniósł głos.
– Dobra uspokójcie się, panowie – wtrącił się Kankuro. –
Idziemy do środka! – Złapał ich za dłoń i wprowadził do szpitala.
– Dobry – przywitał się szatyn, gdy znaleźli się na recepcji. – Mój
kolega miał drobny wypadek i uderzył się w swoją pustą główkę. Czy jest może...
–Pustą główkę?! – wrzasnął Uchiha i już miał skopać tyłek No
Sabaku, ale zakręciło mu się w głowie.
– Draniu, mówiłem ci żebyś nie szalał... – szepnął mu do ucha
Naruto, podtrzymując go.
– Japa tam. – Szatyn spojrzał na nich z wyższością. Odwrócił się w
stronę ładnej recepcjonistki i powrócił do rozmowy.
– Puść mnie Młotku... – powiedział cicho.
– Jak obiecasz, że się uspokoisz – mówił, wydychając ciepłe
powietrze na jego kark. Bruneta przeszedł dreszcz.
– Obiecuję... – szepnął, zaciskając mocno oczy.
Blondyn zrobił o co poprosił Sasuke. No może nie poprosił, a rozkazał.
– Dobra, wszystko załatwiłem. – Uśmiechnięty od ucha do ucha
Kankuro, podszedł do nich.
– To na które piętro mamy go zanieść? – spytał Uzumaki.
– Co? – Zrobił głupkowaty wyraz twarzy. – Aaa, chodziło mi o to, że
ta ślicznotka dała mi swój numer telefonu – oznajmił zadowolony szatyn.
Odwrócił się od nich i pomachał zarumienionej dziewczynie.
– To tylko po to tam byłeś? – wysapał Sasuke. Głowa go bolała, a
ten gamoń tylko poszedł poderwać tamtą laskę.
– Nie no coś ty. Umówiłem też się z nią na sobotę! – Brunetowi ręce
opadły.
– Wiedziałem, że tylko będziecie zawadzać – sapnął i odszedł od
nich. Ale nie daleko,gdyż Kankuro złapał go za rękę.
– Lekarz na ciebie czeka. – Poklepał go po plecach i pierwszy raz
spojrzał na niego z miłym uśmiechem.
***
– To tylko lekki wstrząs mózgu – poinformowała blondyna i szatyna
doktorka, która właśnie wyszła z gabinetu. – Cieszę się, że go tu
przyprowadziliście, bo sądząc po jego postawie sam by się tu nie zjawił.
– Zostanie w szpitalu jakiś czas? – spytał Naruto.
– Nie, nie ma takiej potrzeby. Wystarczy, że będzie dużo leżał w
łóżku. Po kilku dniach powinien się poczuć lepiej – mówiła. – Mam do was
malutką prośbę.
– Tak?
– Moglibyście go zaprowadzić do domu? – Odpowiedziała jej cisza. –
No bo on nie chciał dać numeru telefonu do rodziców i powiedział, że sam
wróci... A w tym stanie to raczej tego nie widzę... Jeszcze by wylądował po
drodze w jakimś rowie czy krzakach.
Kankuro się zaśmiał. Wizja idealnego Uchihy leżącego gdzieś w rowie była
dość ciekawa.
– Niech się pani nie martwi, zajmiemy się nim, co nie Naruciak? –
Uwiesił się na ramieniu blondyna z uśmiechem.
– No... tak.
Drzwi się otworzyły i Sasuke wyszedł z pomieszczenia. Naruto spojrzał na
niego i zesztywniał widząc jego lekko zarysowany brzuch. Uchiha właśnie
zakładał na siebie koszulkę.
– Coś się stało, Naru? – Szturchnął go Kankuro.
– Nie... – powiedział blondyn, próbując zasłonić zarumienione
policzki. Szlag! Czemu się
czerwienię po zobaczeniu klaty tego kretyna?! Niech to... – zaklął w myślach.
– ... i pamiętaj że masz dużo odpoczywać! – Usłyszał po chwili
Naruto. To ta doktorka wbijała Sasuke do głowy, co może robić, a czego nie. –
Możecie już iść, do widzenia – pożegnała się i zniknęła w swoim gabinecie.
***
Cała trójka wyszła na dwór. Lecz, gdy znaleźli się koło samochodu
Kankuro, Sasuke nie wsiadł, tylko poszedł przed siebie.
– Uchiha, a ty dokąd? – spytał szatyn.
– Do domu – rzucił.
– Z ciebie to już kretyn do reszty. Słyszałeś co mówiła ta cycata
doktorka? Mamy cię zawieść. – Złapał go za ramię i pociągnął w stronę auta.
Sasuke burknął coś pod nosem, ale wsiadł.
– Nadal mieszkasz w tym wielkim domu? – spytał po paru minutach
Kankuro.
– Ta...
– To ty wiesz gdzie on mieszka? – zdziwił się Uzumaki. – Myślałem,
że przyjechałeś z innego miasta. – Te słowa blondyn skierował do bruneta.
– Młotku, gdybyś słuchał na lekcjach, to byś wiedział, że
przenieśli mnie z innej szkoły – powiedział, ale Naruto go zignorował.
– Skąd go znasz? – zwrócił się do Kankuro.
– Jak byliśmy w podstawówce, to się zadawaliśmy... – zaczął. –
Później jak poszedłem do gimnazjum, to jakoś się urwał kontakt.
– Urwał? Sam go urwałeś pacanie. Powiedziałeś, że nie będziesz
zadawał się z dziećmi z pedałówy. – Zmrużył oczy i kopnął w jego siedzenie.
– Hah, a teraz jakoś koleguje się z młodszymi. – Uśmiechnął się
blondyn. – I czasami jest jeszcze gorszy od nas.
– A tam gorszy. W końcu to z tym wózkiem, to był wasz pomysł. –
Wyprzedził czyjeś auto.
– Ale się zgodziłeś. I to był pomysł Kiby...
– Dobra jesteśmy. – Szatyn wcale nie słuchał, co mówił Naruto. –
Więc możesz ruszyć swoje szanowne cztery litery i grzecznie podzię…
– Kankuro? – Przerwał mu czyjś głos.
Mężczyzna podobny do Sasuke podszedł do samochodu.
– Itachi? Kopę lat! – ucieszył się No Sabaku. Wyciągnął głowę za
okno. – Kiedy przyjechałeś?
– Parę dni temu. A co się takiego stało, że podwiozłeś mojego
braciaka? Czyżby stara przyjaźń daje się we znaki?
– A, bo w szpitalu byliśmy, bo..
– Te szczyle wjechały we mnie wózkiem. – Sasuke wskazał na dwójkę w
aucie.
– Rozumiem. Może wpadniecie na kawę, co? Pogadamy sobie i w ogóle.
– Na chwilę, bo Gaara czeka na nas pod sklepem.
Itachi zaprowadził swoich gości do salonu i rozkazał Sasuke, który chciał
iść do pokoju, usiąść ze wszystkimi na kanapie.
– Tu macie... –Podał im soku pomarańczowego. Na początku
chciał zaparzyć kawy lub herbaty, ale po protestach, że mają mało czasu,
ustąpił. – A tak w ogóle my się nie znamy – zwrócił się do blondyna siedzącego
koło Kankuro. – Uchiha Itachi, starszy brat Sasuke. – Podał mu dłoń.
– Uzumaki Naruto, chodzę z Sasuke do klasy. – Uścisnął jego dłoń.
– Uzumaki? Sasuke, to jest ten Młotek, o którym ciągle mówisz? –
spytał brata.
Blondyna momentalnie ścisło w brzuchu. Jak to ciągle..? – Przestraszył się.
– Ta, to jest ten wkurzający Młotek. I wcale o nim ciągle nie
mówię! – warknął.
– Dobra, dobra... – Spojrzał na Naruto. –Wcale nie wyglądasz na
takiego jak cię opisywał. –Uśmiechnął się.
– On mnie opisywał? – Zmarszczył brwi.
– Tak. Nie martw się, nie mówił
jakiś strasznych rzeczy…
– Zamknij się! – ryknął Sasuke.
Wstał i wyszedł z salonu.
Rozmawiali jeszcze trochę, ale gdy skończyły im się tematy, nastała
cisza. Przerwał ją Kankuro.
– To my już pójdziemy. Zaraz młody
będzie za mną dzwonił gdzie jestem... – mówił, wstając z kanapy. – Dzięki za
zaproszenie. Może jutro wpadnę przed urodzinami Temari.
Itachi odprowadził swoich gości pod drzwi.
– To do zobaczenia. Naruto mam
nadzieję, że też za niedługo wpadniesz. Sasuke przydałby się jakiś normalny
kumpel, a nie, że ciągle łazi gdzieś z Suigetsu. – Przewrócił oczami.
– Spoko. – Uśmiechnął się. – Pa.
Uchiha pomachał im i zamknął za nimi drzwi. Podszedł do okna i zobaczył
jak ta dwójka o coś się wykłóca. Zaśmiał się pod nosem. Brakowało mu Kankuro.
Brakowało mu jego żartów i uśmiechu, a najbardziej tego, co ich kiedyś łączyło…
Z uśmiechem na ustach wszedł po schodach na górę i wparował do pokoju
brata. – Puka się idioto! – wrzasnął na
niego Sasuke. Zmierzył go gniewnie spojrzeniem i powrócił do cykania na
telefonie.
– Co rooobisz? – spytał z
ciekawością długowłosy.
– A co cię to obchodzi? – warknął.
– No jestem twoim starszym bratem,
coś mnie tam obchodzisz. – Usiadł obok niego.
Sasuke spojrzał na pogodną twarz Itachiego. Westchnął i spuścił wzrok.
Nie lubił tych wszystkich pozytywnych uczuć, które go otaczały ze strony brata.
A może nie, że nie lubił, tylko się ich wstydził? Sam tego nie wiedział. Po
prostu nie potrafił okazywać mu swojej miłości, a długowłosemu przychodziło to
z taką łatwością.
– Piszę z Sui – powiedział cicho.
– Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
– Tak. Idziesz na urodziny siostry
od Kankuro?
– Nie zostałem zaproszony – odpowiedział.
– Jak to nie? Kankuro powiedział,
że mogę cię wziąć. – Wyszczerzył się.
– Nie mam ochoty nigdzie iść…
– A na piwo z Suigetsu, to byś od
razu polazł. – Przewrócił oczami.
– Mhm. I jeśli o nim już gadamy,
to właśnie mnie zaprosił do baru. – Na ustach Sasuke błąkał się uśmiech. Wstał
z łóżka i ubrał na siebie czarna bluzę. –Wrócę późno – powiedział i wyszedł z
pokoju.
Itachi opadł na jego łóżko. I
co ja z nim mam zrobić? Nie zamknę go przecież w klatce.. A w sumie, to byłby
nawet dobry pomysł. Kupiłbym mu nawet obroże! – Uśmiechnął się do siebie i zamknął oczy.
Zły Kankuro! Zły! Dali by sobie buzi buzi!!! Nieee no tak na serio to cieszę się że im przeszkodził^^ będzie ciekawie jeśli chodzi o Gaare z Naruciakiem. I co do Kankuro... nie wiem co sugerujesz... CO ŁĄCZYŁO KANKURO I UCHICHE? (Itachiego) Przyjaźń czy idziesz na całość z yaojcem??!! Napisz coś przed 14 bo potem jadę precz :(
OdpowiedzUsuńPS: Itachi to geniusz ^^ :D „I co ja z nim mam zrobić? Nie zamknę go przecież w klatce.. A w sumie to byłby nawet dobry pomysł. Kupiłbym mu nawet obroże!” żenial ^^
OdpowiedzUsuń