sobota, 18 sierpnia 2012

III

Czarnowłosy chłopak wracał właśnie, ze swojego pierwszego dnia w szkole, do domu. Po przekroczeniu progu mieszkania, rzuciły mu się w oczy pudła, które używa się do przeprowadzek.
   Co jest kur... – przerwał, bo jakaś osoba zawiesiła mu się na szyi.
   Sasuuuke! – wrzasnął mężczyzna, miziając go po policzku własnym policzkiem. – Tęskniłem.
   Itachi! – ryknął, gdy rozpoznał swojego brata. – Puszczaj mnie idioto! Że ty zawsze musisz być, jak taki wielki wrzód na dupie!
Starszy nie zwracał uwagi na docinki młodszego. Po prostu się cieszył, że po roku w końcu zobaczył swojego ukochanego brata.
   Uspokój się Sasuke. Nie widziałem cię długo. Dałbyś się w końcu porządnie przywitać. – Wtulił się mocniej w bruneta. – Wyrosłeś – powiedział, gdy go w końcu puścił. – Tak, wyrosłeś! I wyprzystojniałeś! – Poklepał go lekko po policzku. – Pewnie nie możesz się odgonić od lasek co?
   Daj mi spokój – prychnął, po czym zniknął w kuchni.
Itachi uśmiechnął się pod nosem. Wcale mu nie przeszkadzało, że jego brat był takim zimnym draniem. Nie wiedział, czy to z przyzwyczajenia, czy z powodu, że tak go kochał. Pamiętał czasy, gdy Sasuke był uśmiechniętym i pełnym życia chłopakiem, ale niestety po śmierci matki założył na siebie maskę, którą nikt nie był w stanie przełamać. Nawet starszy Uchiha starał się ją zniszczyć, ale zawsze, gdy był w drodze do sukcesu, coś mu w tym przeszkodziło.
   I jak tam w pracy? – spytał Sasuke, gdy długowłosy wszedł do kuchni.
   A fajnie, fajnie. Na razie mam urlop na dwa miesiące, to postanowiłem na tyle zostać z rodzinką. – Uśmiechnął się szeroko na co młodszy posłał mu gniewne spojrzenie.
Sasuke nienawidził tego. Nienawidził tego, jak jego brat interesował się jego własnym życiem i prywatnymi sprawami. Nic nie mówiąc nalał sobie do szklanki wódki, dolewając także soku pomarańczowego. Z lodówki wyciągnął kanapkę.
   Sraka murowana – mruknął pod nosem Itachi, przyglądając się poczynaniom brata.
   Coś mówiłeś? – spytał obojętnie brunet.
   Ta, że dostaniesz niestrawności z takiej mieszanki. I tata pozwala ci pić?
   On o niczym nie wie, jak zwykle – rzucił, wgryzając się w kanapkę.
   To najwyższa pora, żeby choć trochę zaczął interesować się najmłodszym synem – powiedział marszcząc brwi. – O wilku mowa – szepnął gdy drzwi się otworzyły.
   Ej to moje! – warknął Sasuke, gdy Itachi zabrał jego drinka. Długowłosy przyłożył sobie palec do ust, mówiąc "cii".
   Cześć tato! – krzyknął starszy, gdy Fugaku przekroczył próg kuchni.
   Itachi? No ja nie wierzę własnym oczom! – ucieszył się na widok syna. Sasuke przewrócił oczami. Zeskoczył z blatu, na którym siedział i udał się do pokoju. – Jak minęła podróż? – spytał, nie zwracając uwagi na młodszego.
   Nie tak źle, ale przyznam, że jestem trochę zmęczony. – Przeciągnął się, jakby chciał potwierdzić swoje słowa.
   To rozpakujesz się jutro, a teraz idź się połóż.
   Hai, haaai... – ziewnął.
Wyszedł z kuchni, wdrapał się schodami na górę i zamknął się w swoim pokoju.

***

Następnego dnia w szkole uczniowie z niecierpliwością czekali na ostatni dzwonek. Gdy w końcu rozniósł się ukochany dźwięk, wszyscy rzucili się w stronę wyjścia. Tak samo postąpił pewien blondyn, idący teraz ze swoimi kumplami w stronę domu.
   A właśnie. Zapomniałem wam powiedzieć, że Temari urządza urodziny w piątek – powiedział do całej trójki Gaara. – Chce zrobić dużą balangę i kazała zaprosić was, żebym się tam nie nudził.
   To ona się tak o ciebie martwi? – zdziwił się Kiba.
   Przecież nie będzie siedział całą imprezę w pokoju – spojrzał na niego Shikamaru.
   To przyjdziecie? – spytał z nadzieją w głosie.
   Ja na pewno. – Uśmiechnął się Naruto. – Nie wiem jak Ki, bo dostał szlaban, za to, że przeszkadza na lekcjach.
   Cicho bądź! Jakoś matkę namówię. Ja już tam mam swoje sposoby – zaśmiał się, pocierając ręką o rękę. – Trzeba jej będzie kupić prezent – rzekł po chwili z grymasem.
   No raczej – sapnął Nara. – Jakieś pomysły? – zwrócił się do pozostałej dwójki.
   Jutro jadę do spożywczaka  z Kankuro nakupować jedzenia i innych duperelów na piątek. Więc możemy pojechać razem zrobić zakupy, a później na miasto porozglądać się za prezentem – zaproponował czerwono włosy. – Co wy na to?
   Dla mnie, może być – odpowiedział Uzumaki. – Złożymy się po dyszce czy dwóch i się jej kupi coś ładnego.
Pozostali przytaknęli i szli już w zupełnej ciszy. Naruto zauważył, że już zbliżają się do jego zakrętu, więc rzucił „do jutra” Kibie i Narze. Tak samo postąpił Gaara, gdyż miał w tą samą stronę do domu co blondyn.
   A Kankuro coś już kupił, czy składa się z nami? – spytał niebieskooki przerywając ciszę.
   Czy on wygląda na takiego, co by samodzielnie coś zrobił? – Podniósł pytająco brew. Naruto już otwierał usta, żeby zaprzeczyć, ale mówił dalej. – Zeszłym roku też się przypieprzył do mojego prezentu, a nie dał ani grosza.
   Taki już jest, hehe – zaśmiał się Uzumaki.
Gaara nagle się zatrzymał, co zdziwiło blondyna. Także przystanął patrząc ze zdziwieniem na przyjaciela, który stał z nieobecnym wzrokiem. Widocznie nad czymś rozmyślał.
   Kompletnie zapomniałem się ciebie dzisiaj spytać, jak się masz po wczorajszym... – spojrzał na Naruto.
   Aaa... Chyba widać, że nic mi nie jest, co? – Uśmiechnął się drapiąc po karku. – Już myślałem, że coś ci się stało – spoważniał.
   Mi? Dlaczego?
   Bo stałeś taki zamyślony...
   Bo się o ciebie martwię. – Przygryzł dolną wargę.
   Niepotrzebnie – powiedział lekko speszony.
   To do jutra. – Pomachał mu i zaczął iść przed siebie.
Uzumaki dopiero teraz zauważył, że stali pod jego domem. Z tego pewnie powodu No Sabaku się tu zatrzymał.
   Ta, do jutra – rzucił i pogrzebał w kieszeni w poszukiwaniu kluczy.

W mieszkaniu nikogo nie było, co trochę zdziwiło blondyna. Jiraiya o tej porze zazwyczaj oglądał telewizor i szykował obiad. Uzumaki udał się do swojego pokoju, gdzie rzucił torbę koło swojego łóżka. Odpalił laptopa i wyszedł do kuchni. Leniwie nalewał sobie soku,  gdy nagle coś złapało go za ramię. Przed oczami przeleciały mu obrazy różnych straszydeł z horrorów. Bo co mogłoby być innego, skoro był sam w mieszkaniu? Wzdrygnął się na samą myśl o tym i przez przypadek przewrócił szklankę, z której natychmiast wylała się pomarańczowa ciecz, skapująca z blatu na podłogę. Chcąc nie chcąc odwrócił się w celu poznania właściciela ręki która go trzymała. Natrafił na parę czarnych oczu, należących do jego opiekuna.
   Jezuuu… Musisz mnie tak straszyć? – spytał z wyrzutem. Zabrał się za ścieranie soku.
   Ojoj, ale ty jesteś strachliwy – zachichotał Jiraiya. – Myślałeś, że ja to kto? – zapytał ze złośliwym uśmiechem.
   Nie wiem. Nie było cię i nie słyszałem jak wchodzisz więc nie dziw się, że się przestraszyłem – powiedział spokojnie. – Gdzie byłeś? – Zmarszczył lekko brwi.
   W sklepie. Bułka tarta się skończyła, a chciałem zrobić kotlety z kurczaka – zaśmiał się, gdy zobaczył, że Naruto się oblizał. No tak on kochał tę potrawę. – Idź do pokoju, za niedługo cię zawołam.
   Dobrze mamo – zaśmiał się blondyn. Lubił mówić tak do Jiraiyi, bo dużo razy jego czyny czy słowa idealnie pasowały do zatroskanej matki.
Białowłosy prychnął i zabrał się za rozpakowanie zakupów.
Naruto wrócił do swojego pokoju i położył się na łóżko. Nie miał pojęcia co ze sobą zrobić. Wpatrywał się w sufit, jakby były na nim wypisane jakieś ciekawe propozycje. Przewrócił się na bok i zamknął oczy. Zaczął wspominać co wydarzyło się dzisiaj w szkole. Kilka razy widział Sakurę na przerwach, ale to chyba normalne skoro uczą się w tym samym liceum. Różowowłosa nie odstępowała nawet na krok tego nowego ucznia – Sasuke. Czyżby z nim chodziła? Według blondyna w ogóle nie przeżywała ich rozstania, ba nawet była szczęśliwsza, niż zwykle. Cały czas flirtowała z Uchihą, tym Draniem, który uważa się za niewiadomo co!
   Obiad! – Rozległ się głos Jiraiyi, przerywający rozmyślania niebieskookiego.
Wygramolił się niechętnie z łóżka i ruszył do kuchni.

   Smakowało? – spytał białowłosy, wkładając ich brudne talerze do zmywarki.
   Tak, i to bardzo. – Uśmiechnął się. Usiadł na kanapie i włączył telewizor. – Ero-sennin...  zwrócił się do opiekuna. – Na jutro potrze…
   Nie mów tak do mnie! – Zerwał się z miejsca.
Te brzydką ksywkę wymyślił mu Naruto. Jakiś rok temu Jiraiya zaczął pisać bloga na temat miłości. Oczywiście było tam dużo postów +18, więc blondas zaczął go tak nazywać. Stało to się normą, gdy Uzumaki znalazł w swoim pokoju lornetkę. Najwidoczniej to z jego okna Zboczony Pustelnik brał natchnienia na kolejne posty... Tym bardziej, że stamtąd widać łazienkę sąsiadów, a kobieta tam mieszkająca nie zasłania rolet przy przebieraniu czy kąpieli.
   Jak tam w szkole? – spytał Jiraiya, gdy oglądali jakiś film kryminalny.
   Dostałem piątkę z maty za zadanie domowe! – pochwalił się.
   Za to zadanie co ci wczoraj robiłem? – Uniósł jedną brew i rozbawiony spojrzał na blondyna.
   No – przyznał się. Na to obaj wybuchli śmiechem.
   Jak miło. Dobrze, że ta baba daje wam oceny za zadanie, bo byłoby z tobą marnie.
Wcale nie przesadzał. Naruto był kompletnie zielony jeśli chodzi o matematykę. Za to z plastyki i biologii był najlepszy z klasy.
   A właśnie.., – zaczął Jiraiya. – O co się chciałeś wtedy spytać?
Blondyn przygryzł wargę i udał się myślami do poprzedniej rozmowy.
   Aha.. – Nagle sobie przypomniał. – Chciałem ci powiedzieć, że koleżanka ma w piątek urodziny i jutro z kumplami planowaliśmy jechać na miasto coś jej kupić i…
   Nie mów nic więcej – przerwał mu. Złapał za portfel i wyciągnął z niego 50 zł – Masz. Mam nadzieję, że tyle styknie.
   Myślałem raczej o dwóch dyszkach, czy coś..
   No to jej kupisz jakiś bukiet do tego. Ale jak nie chcesz to oddawaj. – Skierował dłonią na banknot, który blondyn szybko schował do kieszeni.
   Nie, no. Bukiet. Tak, kupię jej bukiet.
Obaj się uśmiechnęli.

1 komentarz: