Czarnowłosy chłopak wracał właśnie, ze swojego pierwszego
dnia w szkole, do domu. Po przekroczeniu progu mieszkania, rzuciły mu
się w oczy pudła, które używa się do przeprowadzek.
– Co jest kur... – przerwał, bo jakaś osoba zawiesiła mu się na szyi.
– Sasuuuke! – wrzasnął mężczyzna, miziając go po policzku własnym policzkiem. – Tęskniłem.
– Itachi! – ryknął, gdy rozpoznał swojego brata. – Puszczaj mnie idioto! Że ty zawsze musisz być, jak taki wielki wrzód na dupie!
Starszy nie zwracał uwagi na docinki młodszego. Po prostu się cieszył, że po roku w końcu zobaczył swojego ukochanego brata.
– Uspokój się Sasuke. Nie widziałem cię długo. Dałbyś się w
końcu porządnie przywitać. – Wtulił się mocniej w bruneta. – Wyrosłeś – powiedział, gdy go w końcu puścił. – Tak, wyrosłeś! I wyprzystojniałeś!
– Poklepał go lekko po policzku. – Pewnie nie możesz się odgonić od lasek
co?
– Daj mi spokój – prychnął, po czym zniknął w kuchni.
Itachi uśmiechnął się pod nosem. Wcale mu nie przeszkadzało,
że jego brat był takim zimnym draniem. Nie wiedział, czy to z
przyzwyczajenia, czy z powodu, że tak go kochał. Pamiętał czasy, gdy
Sasuke był uśmiechniętym i pełnym życia chłopakiem, ale niestety po
śmierci matki założył na siebie maskę, którą nikt nie był w stanie
przełamać. Nawet starszy Uchiha starał się ją zniszczyć, ale zawsze, gdy
był w drodze do sukcesu, coś mu w tym przeszkodziło.
– I jak tam w pracy? – spytał Sasuke, gdy długowłosy wszedł do kuchni.
– A fajnie, fajnie. Na razie mam urlop na dwa miesiące, to
postanowiłem na tyle zostać z rodzinką. – Uśmiechnął się szeroko na co
młodszy posłał mu gniewne spojrzenie.
Sasuke nienawidził tego. Nienawidził tego, jak jego brat
interesował się jego własnym życiem i prywatnymi sprawami. Nic nie
mówiąc nalał sobie do szklanki wódki, dolewając także soku
pomarańczowego. Z lodówki wyciągnął kanapkę.
– Sraka murowana – mruknął pod nosem Itachi, przyglądając się poczynaniom brata.
– Coś mówiłeś? – spytał obojętnie brunet.
– Ta, że dostaniesz niestrawności z takiej mieszanki. I tata pozwala ci pić?
– On o niczym nie wie, jak zwykle – rzucił, wgryzając się w kanapkę.
– To najwyższa pora, żeby choć trochę zaczął interesować się
najmłodszym synem – powiedział marszcząc brwi. – O wilku mowa – szepnął
gdy drzwi się otworzyły.
– Ej to moje! – warknął Sasuke, gdy Itachi zabrał jego drinka. Długowłosy przyłożył sobie palec do ust, mówiąc "cii".
– Cześć tato! – krzyknął starszy, gdy Fugaku przekroczył próg kuchni.
– Itachi? No ja nie wierzę własnym oczom! – ucieszył się na
widok syna. Sasuke przewrócił oczami. Zeskoczył z blatu, na którym
siedział i udał się do pokoju. – Jak minęła podróż? – spytał, nie
zwracając uwagi na młodszego.
– Nie tak źle, ale przyznam, że jestem trochę zmęczony. – Przeciągnął się, jakby chciał potwierdzić swoje słowa.
– To rozpakujesz się jutro, a teraz idź się połóż.
– Hai, haaai... – ziewnął.
Wyszedł z kuchni, wdrapał się schodami na górę i zamknął się w swoim pokoju.
***
Następnego dnia w szkole uczniowie z niecierpliwością czekali
na ostatni dzwonek. Gdy w końcu rozniósł się ukochany dźwięk, wszyscy
rzucili się w stronę wyjścia. Tak samo postąpił pewien blondyn, idący
teraz ze swoimi kumplami w stronę domu.
– A właśnie. Zapomniałem wam powiedzieć, że Temari urządza
urodziny w piątek – powiedział do całej trójki Gaara. – Chce zrobić dużą
balangę i kazała zaprosić was, żebym się tam nie nudził.
– To ona się tak o ciebie martwi? – zdziwił się Kiba.
– Przecież nie będzie siedział całą imprezę w pokoju – spojrzał na niego Shikamaru.
– To przyjdziecie? – spytał z nadzieją w głosie.
– Ja na pewno. – Uśmiechnął się Naruto. – Nie wiem jak Ki, bo dostał szlaban, za to, że przeszkadza na lekcjach.
– Cicho bądź! Jakoś matkę namówię. Ja już tam mam swoje
sposoby – zaśmiał się, pocierając ręką o rękę. – Trzeba jej będzie kupić
prezent – rzekł po chwili z grymasem.
– No raczej – sapnął Nara. – Jakieś pomysły? – zwrócił się do pozostałej dwójki.
– Jutro jadę do spożywczaka z Kankuro nakupować jedzenia i
innych duperelów na piątek. Więc możemy pojechać razem zrobić zakupy, a
później na miasto porozglądać się za prezentem – zaproponował czerwono
włosy. – Co wy na to?
– Dla mnie, może być – odpowiedział Uzumaki. – Złożymy się po dyszce czy dwóch i się jej kupi coś ładnego.
Pozostali przytaknęli i szli już w zupełnej ciszy. Naruto
zauważył, że już zbliżają się do jego zakrętu, więc rzucił „do jutra”
Kibie i Narze. Tak samo postąpił Gaara, gdyż miał w tą samą stronę do
domu co blondyn.
– A Kankuro coś już kupił, czy składa się z nami? – spytał niebieskooki przerywając ciszę.
– Czy on wygląda na takiego, co by samodzielnie coś zrobił?
– Podniósł pytająco brew. Naruto już otwierał usta, żeby zaprzeczyć, ale
mówił dalej. – Zeszłym roku też się przypieprzył do mojego prezentu, a
nie dał ani grosza.
– Taki już jest, hehe – zaśmiał się Uzumaki.
Gaara nagle się zatrzymał, co zdziwiło blondyna. Także
przystanął patrząc ze zdziwieniem na przyjaciela, który stał z
nieobecnym wzrokiem. Widocznie nad czymś rozmyślał.
– Kompletnie zapomniałem się ciebie dzisiaj spytać, jak się masz po wczorajszym... – spojrzał na Naruto.
– Aaa... Chyba widać, że nic mi nie jest, co? – Uśmiechnął się drapiąc po karku. – Już myślałem, że coś ci się stało – spoważniał.
– Mi? Dlaczego?
– Bo stałeś taki zamyślony...
– Bo się o ciebie martwię. – Przygryzł dolną wargę.
– Niepotrzebnie – powiedział lekko speszony.
– To do jutra. – Pomachał mu i zaczął iść przed siebie.
Uzumaki dopiero teraz zauważył, że stali pod jego domem. Z tego pewnie powodu No Sabaku się tu zatrzymał.
– Ta, do jutra – rzucił i pogrzebał w kieszeni w poszukiwaniu kluczy.
W mieszkaniu nikogo nie było, co trochę zdziwiło blondyna.
Jiraiya o tej porze zazwyczaj oglądał telewizor i szykował obiad.
Uzumaki udał się do swojego pokoju, gdzie rzucił torbę koło swojego
łóżka. Odpalił laptopa i wyszedł do kuchni. Leniwie nalewał sobie soku, gdy nagle coś złapało go za ramię. Przed oczami przeleciały mu obrazy
różnych straszydeł z horrorów. Bo co mogłoby być innego, skoro był sam w
mieszkaniu? Wzdrygnął się na samą myśl o tym i przez przypadek
przewrócił szklankę, z której natychmiast wylała się pomarańczowa ciecz,
skapująca z blatu na podłogę. Chcąc nie chcąc odwrócił się w celu
poznania właściciela ręki która go trzymała. Natrafił na parę czarnych
oczu, należących do jego opiekuna.
– Jezuuu… Musisz mnie tak straszyć? – spytał z wyrzutem. Zabrał się za ścieranie soku.
– Ojoj, ale ty jesteś strachliwy – zachichotał Jiraiya. – Myślałeś, że ja to kto? – zapytał ze złośliwym uśmiechem.
– Nie wiem. Nie było cię i nie słyszałem jak wchodzisz więc
nie dziw się, że się przestraszyłem – powiedział spokojnie. – Gdzie
byłeś? – Zmarszczył lekko brwi.
– W sklepie. Bułka tarta się skończyła, a chciałem zrobić
kotlety z kurczaka – zaśmiał się, gdy zobaczył, że Naruto się oblizał. No
tak on kochał tę potrawę. – Idź do pokoju, za niedługo cię zawołam.
– Dobrze mamo – zaśmiał się blondyn. Lubił mówić tak do
Jiraiyi, bo dużo razy jego czyny czy słowa idealnie pasowały do
zatroskanej matki.
Białowłosy prychnął i zabrał się za rozpakowanie zakupów.
Naruto wrócił do swojego pokoju i położył się na łóżko. Nie
miał pojęcia co ze sobą zrobić. Wpatrywał się w sufit, jakby były na nim
wypisane jakieś ciekawe propozycje. Przewrócił się na bok i zamknął
oczy. Zaczął wspominać co wydarzyło się dzisiaj w szkole. Kilka razy
widział Sakurę na przerwach, ale to chyba normalne skoro uczą się w tym
samym liceum. Różowowłosa nie odstępowała nawet na krok tego nowego
ucznia – Sasuke. Czyżby z nim chodziła? Według blondyna w ogóle nie
przeżywała ich rozstania, ba nawet była szczęśliwsza, niż zwykle. Cały
czas flirtowała z Uchihą, tym Draniem, który uważa się za niewiadomo co!
– Obiad! – Rozległ się głos Jiraiyi, przerywający rozmyślania niebieskookiego.
Wygramolił się niechętnie z łóżka i ruszył do kuchni.
– Smakowało? – spytał białowłosy, wkładając ich brudne talerze do zmywarki.
– Tak, i to bardzo. – Uśmiechnął się. Usiadł na kanapie i
włączył telewizor. – Ero-sennin... – zwrócił się do opiekuna. – Na jutro
potrze…
– Nie mów tak do mnie! – Zerwał się z miejsca.
Te brzydką ksywkę wymyślił mu Naruto. Jakiś rok temu Jiraiya
zaczął pisać bloga na temat miłości. Oczywiście było tam dużo postów
+18, więc blondas zaczął go tak nazywać. Stało to się normą, gdy Uzumaki
znalazł w swoim pokoju lornetkę. Najwidoczniej to z jego okna Zboczony
Pustelnik brał natchnienia na kolejne posty... Tym bardziej, że stamtąd
widać łazienkę sąsiadów, a kobieta tam mieszkająca nie zasłania rolet
przy przebieraniu czy kąpieli.
– Jak tam w szkole? – spytał Jiraiya, gdy oglądali jakiś film kryminalny.
– Dostałem piątkę z maty za zadanie domowe! – pochwalił się.
– Za to zadanie co ci wczoraj robiłem? – Uniósł jedną brew i rozbawiony spojrzał na blondyna.
– No – przyznał się. Na to obaj wybuchli śmiechem.
– Jak miło. Dobrze, że ta baba daje wam oceny za zadanie, bo byłoby z tobą marnie.
Wcale nie przesadzał. Naruto był kompletnie zielony jeśli
chodzi o matematykę. Za to z plastyki i biologii był najlepszy z klasy.
– A właśnie.., – zaczął Jiraiya. – O co się chciałeś wtedy spytać?
Blondyn przygryzł wargę i udał się myślami do poprzedniej rozmowy.
– Aha.. – Nagle sobie przypomniał. – Chciałem ci powiedzieć, że
koleżanka ma w piątek urodziny i jutro z kumplami planowaliśmy jechać na
miasto coś jej kupić i…
– Nie mów nic więcej – przerwał mu. Złapał za portfel i wyciągnął z niego 50 zł – Masz. Mam nadzieję, że tyle styknie.
– Myślałem raczej o dwóch dyszkach, czy coś..
– No to jej kupisz jakiś bukiet do tego. Ale jak nie chcesz to
oddawaj. – Skierował dłonią na banknot, który blondyn szybko schował do
kieszeni.
– Nie, no. Bukiet. Tak, kupię jej bukiet.
Obaj się uśmiechnęli.
Ostatnia rozmowa rządzi. ;3
OdpowiedzUsuń