– Stary jak chcesz, to sprzedam ci to za trzy dychy – powiedział Kiba do Gaary, machając mu pod nosem pudełkiem z grą
komputerową. – Kupiłem na promocji za cztery.
– Jak załatwię na jutro kasę to spoko. – Wzruszył ramionami. – A ty już jej nie chcesz?
– Mam drugą część i w te już nie gram. Te, a co oni tak długo tam robią? – spytał.
– Znasz ich, pewnie się pokłócili o jakąś głupotę, a teraz to się miziają na zgodę – wtrącił Nara. Sai mu przytaknął.
– Hehe, no pewnie masz rac... –Przerwał gdy zobaczył
różowowłosą z psiapsiółami. – No chyba się jednak nie pogodzili – dodał i
ruszył na schody, gdzie miał nadzieje znajdzie niebieskookiego.
Cała czwórka znalazła się przed swoim przyjacielem, który
nawet nie zauważył ich obecności. Siedział na tyłku i wgapiał się smutno
w ścianę.
– Co jest? – spytał Kiba, siadając obok niego. Dopiero wtedy
blondyn zauważył, że tu wszyscy przyszli. Zamrugał dwa razy i spojrzał
na kumpli. Jego wzrok wyrażał jedynie pustkę.
Inuzuka mocno go przytulił.
– Powiesz co się stało czy mam zgadywać? – ponaglił go.
– To chyba oczywiste. – Przewrócił oczami Shikamaru. – Zerwa...
– Zamknij się, Nara! – Czerwono włosy szybko zasłonił mu usta
ręką. Zrobił karcące spojrzenie, usiadł z drugiej strony Naruto i także
go przytulił.
– W porządku... – szepnął Uzumaki. Zerknął na zebranych i
poraził ich swoimi oczami. Było w nich tyle bólu, że od razu zaczęli mu
współczuć. Zadzwonił dzwonek.
– No to czas na misję pod tytułem RNPD.
– RNPD? – powtórzył Gaara, wgapiając się w Kibę.
– Ratowanie Naruciaka Przed Deprechą. Shi, Sai idźcie na lekcje i jakby Iruka się coś pytał to nas nie widzieliście na przerwie.
– Hai. – Razem zasalutowali i udali się w stronę klasy. – Naruś jak chcesz to śmiało możesz się wypłakać na moim
ramieniu lub wysmarkać się w rękaw – powiedział z uśmiechem Kiba. Na to
Rudy klepnął go w głowę. Posłał mu gniewne spojrzenie. – To co powiesz na
ramen? – spytał trącając jego głowę.
– Nie jestem głodny... – powiedział obojętnie.
– Stary, z tobą gorzej, niż po ostatniej kłótni.
– Ale wtedy nie zerwaliśmy, Ki. – Próbował mówić normalnie, ale jego głos sam zaczął się załamywać. Schował twarz w dłoniach.
– A piwo? Dobre na wszystko – zaproponował Gaara.
– Piwo? – Zerwał się z miejsca z błyskiem w oczach.
– Wiedziałem, że podziała – zaśmiał się No Sabaku.
Wyszli przez tylne drzwi szkoły i udali się do pobliskiego baru.
– Zapomnisz – pocieszał go Kiba, gdy wrócił z trzema piwami.
– Mam nadzieję, nie wierzę, że zmarnowałem z nią tyle czasu. – Przyssał się do swojego kufla, wypijając od razu pół piwa.
– Nie patrz tak na to – rzucił Gaara, gdy westchnął. – Pomyśl,
że teraz zaczyna się nowy rozdział w twoim życiu i dzięki niej spotkasz
kogoś wyjątkowego.
– I pomyśl, że w końcu przestała na tobie żerować i z głowy
też masz te wszystkie kłótnie. A w ogóle, to ty miałeś mi browara
postawić, a nie ja tobie – zaśmiał się Kiba. Jednak uśmiech zszedł mu z twarzy, gdy Gaara uderzył go w potylicę. – Za co Rudy?!
– Nie jestem „Rudy”! Mam czerwone włosy! – Znów go uderzył.
– Tak, tak. Wszyscy bijcie bezbronnego Kibusia, który nic wam nie zrobił! – Wydął usta i skrzyżował ręce.
– Ta jasne, bezbronnego. – Przewrócił oczami. – Mamy go pocieszać, a nie się wygłupiać.
– No właśnie! Mamy go pocieszać, a nie mnie bić!
– Na ciebie nie działa nic innego, niż bicie. – Pogroził mu pięścią.
– Zamknij się Ru... – przerwał mu głośny śmiech Naruto.
– Takie przekomarzanki są o wiele lepsze niż pocieszanie – powiedział chichocząc.
– Ty, patrz Gaara. Uśmiecha się! – Klasnął w ręce.
– Bo mi humor poprawiliście. Dzięki. – Dopił piwo i wstał z ławy. – Idę do domu – rzucił na odchodnym.
– I pamiętaj zero smutków, masz się cieszyć życiem i.. coś tam
co jeszcze Gaara mówił! – wrzasnął Kiba, machając koledze na pożegnanie.
***
– Co tak wcześnie? – spytał ze zdziwieniem Jiraiya, gdy Naruto znalazł się w salonie.
– A, bo byłem na piwie z kumplami. – Podrapał się po karku.
– W szkole nie byłeś? I co to ma znaczyć, że na piwie?! Masz dopiero 16 lat młody człowieku!
– Siedemnaście mam za miesiąc... I byłem w szkole, ale się zerwałem... – powiedział cicho. – No bo... Sakurka ze mną zerwała – wyżalił się, gdy
jedna z białych brwi unosiła się do góry, chcąc poznać powód wagarów.
– Co? Zerwała? Czekaj już lecę po piwko. – Zniknął za futryną.
– Chyba, że chcesz coś mocniejszego! – ryknął z kuchni i po chwili było
słychać otwieranie lodówki.
– Nie dzięki. – Uśmiechnął się pod nosem.
Taki właśnie był Jiraiya. Udawał ostrego i surowego rodzica, a
właściwie to takim nie był. Tak naprawdę, to nie był też prawdziwym tatą
Naruto, tylko jego ojcem chrzestnym. Zajmował się nim od czasu, gdy
rodzice blondyna zginęli w wypadku samochodowym. Młody Uzumaki także był
w aucie, ale jakimś przeszczęśliwym cudem wyszedł z tego tylko złamaną
ręką i drobnymi skaleczeniami. Później dostał się pod opiekę Jiraiyi i
od dzieciństwa są nierozłączni.
– Masz tutaj i opowiadaj staremu pustelnikowi, co się dzisiaj wydarzyło. – Podał mu piwo gdy usiedli na sofie.
Naruto ze szczegółami opowiedział mu o całym zajściu z jego
byłą dziewczyną. Nastała chwila ciszy, którą co chwilę przerywało
pociąganie łyków piwa przez jednego z nich.
– No, nie wiem co powiedzieć. Nie jestem dobry w pocieszaniu.
Ale zapewne wkrótce zapomnisz. Sam przez to przechodziłem w twoim wieku.
I to wiele razy... Do dziś pamiętam te nieprzespane noce, co ryczałem w
poduszkę. – Naruto słuchał ze znudzeniem. Znał na pamięć wszystkie
podboje miłosne swojego przyjaciela, czyli za każdym razem odrzucenie
przez jakąś niewiastę. – Najgorzej było chyba z Tsunade. Nazywała mnie
zboczeńcem, a ja ją deską. Nie wierzę, że jej takie urosły... – rozmarzył
się. – Aaa... Przepraszam, zagalopowałem się – powiedział z rumieńcem, gdy
Naruto odchrząknął. – No, ale chciałem powiedzieć, że takie rzeczy nas
tylko wzmacniają, więc głowa do góry, młody. Będziesz miał jeszcze kupę
lasek, zobaczysz. – Poczochrał go po włosach.
– No może, ale myślałem, że ona jest tą jedyną i w ogóle..
– Ehh... – westchnął. – Naruto, pamiętaj, że w życiu nie można
mieć wszystkiego co się chcę. Może pójdziemy na ramen, czy coś? – spytał, gdy wyżłopał swojego żywca.
– Obiecałem Kibie, że mu postawię piwo bo przegrałem zakład.
Spokojnie ja już nic nie będę pił – uspokoił białowłosego, gdy ten na
niego spojrzał ze zdziwieniem.
– No ja myślę. I ani mi się waż wracać późno. – Pogroził mu
palcem. Naruto spojrzał na niego z dziwna miną. – Żartuję – zaśmiał się.
– Nie pasuje mi rola surowego rodzica, co?
– W ogóle. –Uśmiechnął się. – Ale to jest czasami fajne jak się
denerwujesz i mi czegoś zakazujesz. Przynajmniej mam świadomość, że na
mnie komuś zależy i się martwi o mnie.
– Boże, ale ten mój chrześniak przynudza. – Przewrócił
teatralnie oczami po czym się wyszczerzył. Blondyn na to wybuchnął
śmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz