sobota, 18 sierpnia 2012

II

   Stary jak chcesz, to sprzedam ci to za trzy dychy – powiedział Kiba do Gaary, machając mu pod nosem pudełkiem z grą komputerową. – Kupiłem na promocji za cztery.
   Jak załatwię na jutro kasę to spoko. – Wzruszył ramionami. – A ty już jej nie chcesz?
   Mam drugą część i w te już nie gram. Te, a co oni tak długo tam robią? – spytał.
   Znasz ich, pewnie się pokłócili o jakąś głupotę, a teraz to się miziają na zgodę – wtrącił Nara. Sai mu przytaknął.
   Hehe, no pewnie masz rac... –Przerwał gdy zobaczył różowowłosą z psiapsiółami. – No chyba się jednak nie pogodzili – dodał i ruszył na schody, gdzie miał nadzieje znajdzie niebieskookiego.

Cała czwórka znalazła się przed swoim przyjacielem, który nawet nie zauważył ich obecności. Siedział na tyłku i wgapiał się smutno w ścianę.
   Co jest? – spytał Kiba, siadając obok niego. Dopiero wtedy blondyn zauważył, że tu wszyscy przyszli. Zamrugał dwa razy i spojrzał na kumpli. Jego wzrok wyrażał jedynie pustkę.
Inuzuka mocno go przytulił.
   Powiesz co się stało czy mam zgadywać? – ponaglił go.
   To chyba oczywiste. – Przewrócił oczami Shikamaru. – Zerwa...
   Zamknij się, Nara! – Czerwono włosy szybko zasłonił mu usta ręką. Zrobił karcące spojrzenie, usiadł z drugiej strony Naruto i także go przytulił.
   W porządku... – szepnął Uzumaki. Zerknął na zebranych i poraził ich swoimi oczami. Było w nich tyle bólu, że od razu zaczęli mu współczuć. Zadzwonił dzwonek.
   No to czas na misję pod tytułem RNPD.
   RNPD? – powtórzył Gaara, wgapiając się w Kibę.
   Ratowanie Naruciaka Przed Deprechą. Shi, Sai idźcie na lekcje i jakby Iruka się coś pytał to nas nie widzieliście na przerwie.
   Hai. – Razem zasalutowali i udali się w stronę klasy. – Naruś jak chcesz to śmiało możesz się wypłakać na moim ramieniu lub wysmarkać się w rękaw – powiedział z uśmiechem Kiba. Na to Rudy klepnął go w głowę. Posłał mu gniewne spojrzenie. – To co powiesz na ramen? – spytał trącając jego głowę.
   Nie jestem głodny... – powiedział obojętnie.
   Stary, z tobą gorzej, niż po ostatniej kłótni.
   Ale wtedy nie zerwaliśmy, Ki. – Próbował mówić normalnie, ale jego głos sam zaczął się załamywać. Schował twarz w dłoniach.
   A piwo? Dobre na wszystko – zaproponował Gaara.
   Piwo? – Zerwał się z miejsca z błyskiem w oczach.
   Wiedziałem, że podziała – zaśmiał się No Sabaku.

Wyszli przez tylne drzwi szkoły i udali się do pobliskiego baru.

   Zapomnisz – pocieszał go Kiba, gdy wrócił z trzema piwami.
   Mam nadzieję, nie wierzę, że zmarnowałem z nią tyle czasu. – Przyssał się do swojego kufla, wypijając od razu pół piwa.
   Nie patrz tak na to – rzucił Gaara, gdy westchnął. – Pomyśl, że teraz zaczyna się nowy rozdział w twoim życiu i dzięki niej spotkasz kogoś wyjątkowego.
   I pomyśl, że w końcu przestała na tobie żerować i z głowy też masz te wszystkie kłótnie. A w ogóle, to ty miałeś mi browara postawić, a nie ja tobie – zaśmiał się Kiba. Jednak uśmiech zszedł mu z twarzy,  gdy Gaara uderzył go w potylicę. – Za co Rudy?!
   Nie jestem „Rudy”! Mam czerwone włosy! – Znów go uderzył.
   Tak, tak. Wszyscy bijcie bezbronnego Kibusia, który nic wam nie zrobił! – Wydął usta i skrzyżował ręce.
   Ta jasne, bezbronnego. – Przewrócił oczami. – Mamy go pocieszać, a nie się wygłupiać.
   No właśnie! Mamy go pocieszać, a nie mnie bić!
   Na ciebie nie działa nic innego, niż bicie. – Pogroził mu pięścią.
   Zamknij się Ru... – przerwał mu głośny śmiech Naruto.
   Takie przekomarzanki są o wiele lepsze niż pocieszanie – powiedział chichocząc.
   Ty, patrz Gaara. Uśmiecha się! – Klasnął w ręce.
   Bo mi humor poprawiliście. Dzięki. – Dopił piwo i wstał z ławy. – Idę do domu – rzucił na odchodnym.
   I pamiętaj zero smutków, masz się cieszyć życiem i.. coś tam co jeszcze Gaara mówił! – wrzasnął Kiba, machając koledze na pożegnanie.

***

   Co tak wcześnie? – spytał ze zdziwieniem Jiraiya, gdy Naruto znalazł się w salonie.
   A, bo byłem na piwie z kumplami. – Podrapał się po karku.
   W szkole nie byłeś? I co to ma znaczyć, że na piwie?! Masz dopiero 16 lat młody człowieku!
   Siedemnaście mam za miesiąc... I byłem w szkole, ale się zerwałem...  – powiedział cicho. – No bo... Sakurka ze mną zerwała – wyżalił się, gdy jedna z białych brwi unosiła się do góry, chcąc poznać powód wagarów.
   Co? Zerwała? Czekaj już lecę po piwko. – Zniknął za futryną. – Chyba, że chcesz coś mocniejszego! – ryknął z kuchni i po chwili było słychać otwieranie lodówki.
   Nie dzięki. – Uśmiechnął się pod nosem.
Taki właśnie był Jiraiya. Udawał ostrego i surowego rodzica, a właściwie to takim nie był. Tak naprawdę, to nie był też prawdziwym tatą Naruto, tylko jego ojcem chrzestnym. Zajmował się nim od czasu, gdy rodzice blondyna zginęli w wypadku samochodowym. Młody Uzumaki także był w aucie, ale jakimś przeszczęśliwym cudem wyszedł z tego tylko złamaną ręką i drobnymi skaleczeniami. Później dostał się pod opiekę Jiraiyi i od dzieciństwa są nierozłączni.
   Masz tutaj i opowiadaj staremu pustelnikowi, co się dzisiaj wydarzyło. – Podał mu piwo gdy usiedli na sofie.
Naruto ze szczegółami opowiedział mu o całym zajściu z jego byłą dziewczyną. Nastała chwila ciszy, którą co chwilę przerywało pociąganie łyków piwa przez jednego z nich.
   No, nie wiem co powiedzieć. Nie jestem dobry w pocieszaniu. Ale zapewne wkrótce zapomnisz. Sam przez to przechodziłem w twoim wieku. I to wiele razy... Do dziś pamiętam te nieprzespane noce, co ryczałem w poduszkę. – Naruto słuchał ze znudzeniem. Znał na pamięć wszystkie podboje miłosne swojego przyjaciela, czyli za każdym razem odrzucenie przez jakąś niewiastę. – Najgorzej było chyba z Tsunade. Nazywała mnie zboczeńcem, a ja ją deską. Nie wierzę, że jej takie urosły... – rozmarzył się. – Aaa... Przepraszam, zagalopowałem się – powiedział z rumieńcem, gdy Naruto odchrząknął. – No, ale chciałem powiedzieć, że takie rzeczy nas tylko wzmacniają, więc głowa do góry, młody. Będziesz miał jeszcze kupę lasek, zobaczysz. – Poczochrał go po włosach.
   No może, ale myślałem, że ona jest tą jedyną i w ogóle..
   Ehh... – westchnął. – Naruto, pamiętaj, że w życiu nie można mieć wszystkiego co się chcę. Może pójdziemy na ramen, czy coś? – spytał,  gdy wyżłopał swojego żywca.
   Obiecałem Kibie, że mu postawię piwo bo przegrałem zakład. Spokojnie ja już nic nie będę pił – uspokoił białowłosego, gdy ten na niego spojrzał ze zdziwieniem.
   No ja myślę. I ani mi się waż wracać późno. – Pogroził mu palcem. Naruto spojrzał na niego z dziwna miną. – Żartuję – zaśmiał się. – Nie pasuje mi rola surowego rodzica, co?
   W ogóle. –Uśmiechnął się. – Ale to jest czasami fajne jak się denerwujesz i mi czegoś zakazujesz. Przynajmniej mam świadomość, że na mnie komuś zależy i się martwi o mnie.
   Boże, ale ten mój chrześniak przynudza. – Przewrócił teatralnie oczami po czym się wyszczerzył. Blondyn na to wybuchnął śmiechem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz