Naruto wpatrywał się w Haruno, która stała osłupiała, a łzy
skapywały z jej brody na podłogę.
- Co...? – odezwała się, robiąc przy tym posępną minę i
pozwalając słonej cieczy na nowo wypływać z zielonych oczu. – Ale... – Zaciągnęła
się powietrzem – myślałam, że... mnie nienawidzisz...
- No coś ty... – Uśmiechnął się blado. – Kocham cię. – Spojrzał
na dziewczynę, której oczy odzyskały sens życia. Jak on mógł ją tak oszukiwać?
Po co mówił jej te kłamstwa...? Przecież mógł w jakiś inny sposób pozbyć się ze
swojego życia Sasuke... W taki co nie raniłby innych dookoła...
Sakura usiadła z powrotem na krzesło i złapała dłoń
blondyna. Spojrzała w błękitne, lekko zamglone tęczówki i delikatnie się
uśmiechnęła. Była taka szczęśliwa! Naruto jej wybaczył i możliwe, że znowu będą
razem. Jedyne co ją niepokoiło to ból w tych ślicznych oczach... I to nie był
ból spowodowany tym jego wypadkiem. To było coś innego. Postanowiła się w to
nie wgłębiać. Westchnęła i cmoknęła ukochanego w czoło.
- Nie mogę uwierzyć, że znowu będzie tak jak dawniej – szepnęła i wtuliła się w Uzumakiego.
- Ta... Ja też nie... – Pogładził ją po plecach.
***
Po rozmowie z tym
zboczeńcem – Suigetsu, czarnowłosy popędził do szpitala. To był chyba pierwszy raz, gdy białowłosy podsunął mu dobry pomysł.
Stał właśnie przed pokojem siedemdziesiąt trzy i zastanawiał się czy ma
wejść. W końcu złapał za klamkę i delikatnie ją nacisnął. Pchnął drzwi i z
progu zobaczył różowowłosą, trzymającą za rękę Młotka. Tego się nie spodziewał.
Myślał raczej, że jacyś jego kumple będą przy nim, ale Sakura najwyraźniej
musiała wszystkich wygonić. Na pewno, skoro brunet spotkał Gaare przy automacie
z napojami...
- Sasuke...? – Naruto był zdziwiony pojawieniem się Uchihy.
Ciemnooki zamknął za sobą drzwi i szybko ukrył zbędne emocje
za maską.
- Jesteście razem? – Pytanie same wyrwało mu się z ust. Czuł
jak pocą mu się dłonie. Czy to dlatego, że obawiał się odpowiedzi?
- Nie widać? – prychnęła z gniewem Sakura i pocałowała
blondyna w policzek. Sasuke ścisnęło coś w żołądku, ale to zignorował.
- Aha. To dobrze, przynajmniej w końcu się ode mnie odwalisz. – Posłał jej kpiący uśmiech i spojrzał na blondyna. – Co się stało, że tutaj
wylądowałeś? – spytał z troską.
- Zjadłem... za dużo tabletek przeciwbólowych... – powiedział
słabym głosem.
- No ładnie... Gdybyś nie pił alkoholu pewnie nic by ci nie
było... –wypomniał mu, na co Naruto przymknął oczy. – A kiedy wychodzisz?
- Nie wiem... – westchnął. Dziwnie mu było rozmawiać z Sasuke, gdy była przy nim Sakura.
- Hej, co się stało kotku? – Zaniepokoiła się dziewczyna. Gdy
usłyszała „nic” i tak wiedziała, że coś się dzieje. Odkąd zjawił się Uchiha,
niebieskooki dziwnie się zachowywał. Sasuke też był jakiś nie swój. Czyżby był
zazdrosny, o to, że znowu chodzi z Naruto? Może sobie poukładał wszystko w
głowie i jednak coś do niej czuje? Haruno uśmiechnęła się pod nosem. Kiedyś to
tylko mogła sobie pomarzyć o miłości jak w bajkach, a teraz leci na nią dwóch
facetów! Pochyliła się nad blondynem i pocałowała go czule w usta, a gdy
usłyszała trzask drzwi była z siebie bardzo dumna. Wiedziałam – pomyślała i
usiadła z powrotem na krzesło.
Sasuke wściekły jak nigdy wracał do domu. I pomyśleć, że ten
Pustak jeszcze rano wydawał mu się normalny... Jak można wyznać komuś miłość, a
kilka godzin później lecieć przepraszać swojego byłego? Naprawdę nie rozumiał dlaczego
Naruto był taki zaślepiony i jej wybaczył... Jak można być z taką dziewczyną?
Po godzinnej przechadzce w końcu trafił na swoją ulicę.
Przez ten czas zdążyło się już ściemnić, ale cóż zrobić... Takie uroki
jesieni. Pchnął drzwi mieszkania, ale były zamknięte. Kopnął w nie z całej siły kilka razy, po czym usiadł na schodkach. Oparł twarz na dłoniach, które
podtrzymywał łokciami na kolanach i zastanawiał się dlaczego nikogo nie ma w
domu. Jednak jego rozmyślenia okazały się błędne bo usłyszał dźwięk otwierającego
się zamka.
- Nie masz kluczy? – spytał Itachi, marszcząc brwi. Doczekał
się innej odpowiedzi niż przypuszczał, że dostanie.
- Nie rozumiem po kiego chuja zamykasz drzwi w dzień!
– wybuchnął Sasuke. – Przecież wiedziałeś, że mnie nie ma! – Wstał i przeszedł
koło brata, przy okazji trącając go ramieniem.
- Przesadzasz Sasuke... – Odwrócił się w stronę młodszego, ale
ten go zignorował i wszedł do kuchni. Długowłosy podążył za nim, ale zanim
zdążył przekroczyć próg usłyszał dźwięk tłuczonego szkła. – Co się stało?! – Wtargnął
do pomieszczenia jak oparzony. Zobaczył Sasuke, który siedział na blacie, a na
podłodze było kilka rozbitych szklanek. Dostrzegł też krew na jego dłoniach,
blacie i jak się nie mylił, też na szkle... Podszedł do niego i złapał go za
dłonie na których były rany. Spojrzał na niego ze strachem. – Co ty zrobiłeś...?
Czarnowłosy nic nie odpowiadał. W pewnej chwili wyrwał się
bratu i z grymasem zeskoczył z blatu. Na spotkanie z podłogą pod podeszwą jego
trampek niemiło zatrzeszczało. Nie przejmując się niczym chciał iść do pokoju,
ale Itachi złapał go za ramię. – Albo sam mi powiesz co się stało albo to z
ciebie wyciągnę. Wybieraj. – Długowłosy podniósł jedną brew i zrobił srogą minę.
- Daj mi spokój... – powiedział prawie szeptem.
- Sasuke! Co się z tobą do cholery dzieje?! – wrzasnął. Miał
już dość cackania się z nim. – Nigdzie nie pójdziesz, dopóki mi nie powiesz!
– Wykręcił mu rękę i pchnął na ścianę. – No dalej, słucham.
- Puść mnie idioto! – krzyknął i próbował wyrwać się bratu.
Może Itachi na takiego nie wyglądał, ale był naprawdę silny.
Po chwili starszy poluzował uścisk bo uznał, że i tak nic tym nie wskóra, a tylko sprawia mu ból. To był błąd, bo brunet swobodnie mógł odwrócić się do niego przodem i pchnąć go na środek kuchni.
Po chwili starszy poluzował uścisk bo uznał, że i tak nic tym nie wskóra, a tylko sprawia mu ból. To był błąd, bo brunet swobodnie mógł odwrócić się do niego przodem i pchnąć go na środek kuchni.
-PRZESTAŃ W KOŃCU WTRĄCAĆ SIĘ W MOJE ŻYCIE I ZAJMIJ SIĘ
SWOIM!! – Sasuke był wściekły jak nigdy. – SKOŃCZ W KOŃCU UDAWAĆ KOCHAJĄCEGO
BRATA I SIĘ ODE MNIE ODPIERDOL!!
- Sasuke... – Itachi był w szoku. Jeszcze nigdy z jego ust nie usłyszał czegoś takiego.
– Przestań piepszyć głupoty! Ja się tylko o ciebie martwię, a ty to masz zawsze
w dupie! To chyba ja powinienem być zły na ciebie! –Popchnął go na ścianę.
- Teme... ! – Brunet nie wytrzymał i przywalił z pięści w twarz
brata. Ten pod wpływem uderzenia upadł na szkło. Czarnowłosy stał w miejscu
,ciężko oddychając i wpatrywał się w Itachiego, który wycierał ręką krew, cieknącą mu z nosa. Nie chciał uderzyć go tak mocno...
Spróbował uregulować jakoś oddech i ruszył do swojego
pokoju. Tam rozebrał się do bokserek i podszedł do szafy. Wyciągnął z niej
swoje ulubione czarne rurki i jakąś koszulkę. Udał się pod prysznic. Chciał
jakoś wypłukać z siebie to wszystko co się dzisiaj stało. Ściągnął z siebie
bieliznę i wszedł do kabiny. Gdy odkręcił kurek poczuł się od razu lepiej.
Gorąca woda wpływała na jego ciało kojąco. Nie pozostał jednak długo w tym
stanie, bo gdy wyszedł, dobry humor szybko się ulotnił. Ubrał się i wrócił do
pokoju, by zabrać komórkę, portfel i bluzę.
Zeszedł na dół i zastał brata w kuchni, który przystawiał
sobie do nosa chusteczkę.
- Idziesz gdzieś? – Spytał normalnym głosem długowłosy.
Brunet myślał, że Itachi będzie na niego wściekły a on się
zachowywał jakby się nic nie stało...
- Taa. Chcę się przejść...
- A nie wściekniesz się, gdy zamknę drzwi na klucz? – zaśmiał
się, na co Sasuke trochę się zdziwił.
- Nie – powiedział pewnie. – A i Itachi... Przepraszam za... no
wiesz... – Wskazał na swoją pięść, a później spojrzał w stronę brata.
- Spoko. – Uśmiechnął się. – Już dużo razy dostałem w mordę,
hehe. Przyzwyczajony już jestem.
- Co? – Sasuke mu nie dowierzał. – Niby za co?
- Za wkurzanie ludzi... Znasz mnie, zawsze coś głupiego palnę
albo zrobię. – Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. – A mogę wiedzieć o
której wrócisz? – Brunet spojrzał na niego głupio i po chwili kapnął się, że
miał zamiar wyjść.
-Późno.
***
- ...Ale Jack, ja ciebie kocham! On dla mnie nic nie znaczy! – Cyk.
– Luke, ja jestem twoim ojcem.. . - Cyk. –Wiadomości prosto z… - Cyk. Znużony Itachi
błądził po kanałach telewizyjnych. Przeleciał już prawie wszystkie programy - a
mają ich całkiem sporo - i nic nie mógł znaleźć dla siebie... – Chcesz mieć w
końcu włosy bez łupieżu przy okazji ich nie niszcząc? Twoja dziewczyna wstydzi
się z tobą pokazywać, bo wyglądasz jakbyś wrócił z ośnieżonych gór? Mamy na to
sposób! Nowy szampon firmy Kyuubi upora się z twoim proble... – Wyłączył te pudło
i opadł na poduszki. To już dwie godziny odkąd Sasuke wyszedł, a go wciąż tak
samo bolał nos... Chociaż okładał i mazał go różnymi specyfikami, nic nie
chciało ukoić tego bólu. Nagle usłyszał brzęk kluczy i otwierane drzwi.
- Sasuke...? – Odwrócił się do tyłu, by upewnić się, czy to jego
brat wrócił. I tu kolejne tego dnia zaskoczenie. – Tata? Co tak wcześnie?
- A bo wszyscy skończyli prace przed czasem, a ja i tak nie
miałem już co robić w firmie, więc postanowiłem się urwać – powiedział luzackim
tonem. Itachi patrzył na niego przerażonymi oczami. Kiedy to jego staruszek
nabrał takiego stylu?? Fugaku trochę się zmieszał. Zakasłał dwa razy i poprawił
swój świetnie zawiązany krawat. – To znaczy... Zamknąłem firmę, synu. – Ostatnie słowo
zaakcentował jak to zawsze robił. – A co ci się stało? – spytał z ciekawością.
- Co...? – Itachi zamyślony słowami ojca, nie wiedział o co mu
chodzi.
- No to co masz na policzku... Ktoś cię pobił? – Dotknął go w
miejsce, o którym mówił, na co długowłosy syknął z bólu.
- Policzku? – Zerwał się z miejsca i poleciał do lustra w
przedpokoju. Gdy zobaczył swoje odbicie zmełł w ustach przekleństwo Nos miał
czerwony a obok niego widniała wielka fioletowa śliwa. Nie sądził, że jego brat
ma tyle siły... – A to... – zaśmiał się nerwowo, gdy podszedł do niego ojciec. – No bo, jak byłem dzisiaj na zakupach, to... jakaś kobieta potrzebowała pomocy, bo..
jakiś facet ukradł jej torebkę! – Wymyślił na poczekaniu. – To chciałem jej pomóc
i pobiegłem za tym przestępcą i go dopadłem. – Uderzył pięścią w swoją otwartą
dłoń. – To tylko moja nieuwaga, że mnie zdołał uderzyć... Gdybyś widział jak
wyglądał, jak z nim skończyłem! Przyjechała policja i dziękowali za ułatwienie
im schwytania bandyty rangi S. I nie uwierzysz! Zaproponowali mi też posadę
jako komendant, ale odmówiłem. – Chciał jakoś zanudzić ojca, żeby oszczędzić
sobie niepotrzebnych pytań z jego strony. – Powiedziałem im, że…
- Dobra, nie zmieniaj tematu... – Potarł palcami swoje skronie.
To dobry znak! Teraz na pewno pójdzie spać czy coś! – Sasuke jest w domu? – Właśnie
takich pytań Itachi chciał uniknąć.
- Poszedł spać do kolegi. –Powiedział bezmyślnie.
- Do kolegi? Suigetsu...? – Zmarszczył brwi. No tak, nie lubił
tego kolesia. Zazwyczaj z jego winy młodszy wracał zawsze w złym stanie do
domu...- Nie... Mówił, że w szkole poznał kilku nowych kumpli.
-No dobrze... – Złapał się za głowę .Tak! Zaraz pójdzie spać. „No
dalej..” – Idę wziąć kąpiel. – „TAAK!” – krzyknął w swoim umyśle. W końcu mu da
spokój. – Dobranoc.
- Dobranoc tato!
***
Sasuke kończył właśnie swoje czwarte piwo. Dzięki temu
magicznemu napojowi prawie zapomniał o tym co się dzisiaj stało. Tak, prawie...
Nie ważne ile by wypił i tak miał w głowie widok jak różowo włosa całowała
Młotka.
- Yo! – Czyjeś przywitanie wtargnęło mu do umysłu i poczuł jak
ktoś uderzył go dłonią w plecy. – Co się stało, że pijesz beze mnie?
- Właśnie miałem do ciebie zadz - odwrócił się przodem do
kolegi – wonić... Coś ty zrobił z włosami?! – Białe włosy Suigetsu zdobiły teraz
niebieskie końcówki. – Chyba, że mi się tylko wydaje... – Wstał i wziął do ręki
pasmo błękitnych włosów. Zmrużył mocno oczy i czekał, aż coś go uświadomi, że
się myli.
- Dobra, nie nadwyrężaj się tak... – Odsunął się od niego.
Przerażała go taka bliskość z Sasuke. – Nie wyglądasz na takiego pijanego, żebyś
nie umiał rozróżniać kolorów .Hehe. Ładnie w nich wyglądam, nie? – Uśmiechnął się
szeroko.
- Nie – powiedział z powagą, ale po chwili się uśmiechnął. – Wiem,
że masz zrytą banię, ale żeby farbować się na swój ulubiony kolor... Porażka.
- Może ty też byś zrobił coś szalonego, jak farbowanie
włosów? – zasugerował.
- Wsadź sobie te twoje propozycje w dupę. – Delikatna żyłka
zapulsowała mu na skroni.
- To może zmienisz coś w swoich ubraniach... – Zmierzył kumpla
dwa razy wzrokiem i zmarszczył brwi.
- Coś ci nie pasuje? – podniósł na niego głos.
- Za bardzo mrocznie... Co powiesz na kilka kolorowych
koszulek czy coś?
- Może od razu różowe rurki i sweterek – zakpił. Nie podobał
mu się ten pomysł zmiany image’u. No bo komu przeszkadzają ciemne ubrania?
- Nie aż tak ekstremalnie – zaśmiał się.
- W ogóle, to noszę też kolorowe rzeczy... – bronił się.
- Taa... Szary, czarny i biały, też mi kolory... – Przewrócił
oczami. – Ubrał byś kiedyś coś niebieskiego. Lub zielonego...
Uchiha westchnął. Nie miał siły na bezsensowne kłótnie,
jedyne co go uratuje to zmiana tematu.
- A w ogóle, co tam u tego twojego kolegi? – spytał, zanim
Sasuke zdążył cokolwiek powiedzieć.
- Nic – sapnął.
- Jak to nic?
- No nic... – upierał się.
- Boże, z tobą takie gadanie... Dowiedziałeś się dlaczego
trafił do szpitala? – spytał.
- Taa... Naćpał się apapem... – powiedział obojętnie.
- Apapem? Hahaha, co za typ! – Zaczął się śmiać. – To lepsze, niż jak zeszłym roku wciągaliśmy nosem oranżadkę w proszku!
- Nie przypominaj nawet... – Złapał się za czoło i uśmiechnął
się szeroko. – Przez ciebie później przez tydzień smarkałem pomarańczowymi
glutami.
- Gahahaa pamiętam. – Ze śmiechu musiał usiąść. – Fuj, a Tobi...
hahaa... później zjadł te smarki... bo chciał się przekonać czy smakują
pomarańczkami! Haha... Nie mogę... – Wziął głęboki wdech. – Ok już.
Sasuke śmiał się jeszcze trochę, ale w końcu też się
uspokoił.
- Trzeba kiedyś go zaprosić na piwo. – Spojrzał na Suigetsu,
który przyssał się do jego kufla. – I Deidare też. Te dwa zjeby razem to coś
lepszego niż kabaret..
~*~*~*~
Sorki, że tak marnie napisane, ale chora jestem.. Więc może być kilka błędów gramatycznych..
A, i Kraken ;) Babiczko kiedy dasz nowego posta?? Bo czekam i czekam i się chyba nie doczekam ;c