piątek, 28 grudnia 2012

XV


  – I jeszcze to! – wrzasnął Jiraiya i wpakował do torby swojego chrześniaka kilka kanapek.
  – Daj spokój, przecież nie będą nas pościć – wyburczał zirytowany Naruto, widząc jak szczupłe dłonie jego opiekuna próbują zapiąć plecak.
  – Nie pyskuj – sapnął, męcząc się z zamkiem. W końcu udało mu się go zapiąć i dumnie wypinając pierś, spojrzał na blondyna. – Tylko jak się dowiem, że dziewczyny też były, to do osiemnastki cię nigdzie już nie puszczę.
  – Będą tylko faceci – powiedział, po czym przewrócił oczami. Naprawdę zaczynało go wkurzać, że Jiraiya wtrąca się w nie swoje sprawy i zachowuje się, jakby wyprowadzał się z domu.
  – Mam nadzieję, że nie jesteś gejem.
Te słowa go zaskoczyły. Kto by pomyślał, że jego własny ojciec chrzestny będzie go podejrzewał o coś takiego.
  – Jestem, a Sakurka jest tylko przykrywką, żebyście się nie dowiedzieli o mojej orientacji – prychnął. – Pośpiesz się z tym pakowaniem, bo nie zdążę na nasze gej party – warknął poirytowany.
Spojrzał na swojego opiekuna, którego oczy były wielkości talerzy i się zaśmiał. Jednak po chwili żałował, że tak łatwo dał się wytrącić z równowagi, bo Jiraiya patrzył na niego dziwnym, wręcz wyrażającym obrzydzenie wzrokiem.
  – Chyba jednak nigdzie nie idziesz – stwierdził białowłosy, lecz po chwili szeroko się uśmiechnął. – Powiedz to samo Sakurze, ciekawe, czy się wścieknie.
  – Lepiej nie.
Pogładził palcami swoje skronie, kiedy tylko miał w głowie obraz nokautującej go różowowłosej. A później, jak jego dziewczyna pędzi w ramiona Sasuke, który w ostatniej chwili się odsuwa, a ona uderza w ścianę za nimi, dając mu wolną rękę, by mógł rzucić się na Uchihę.
  – Masz rację – przyznał. – Wiem jakie dziewczyny potrafią być ostre jeśli chodzi o takie rzeczy. – Wzdrygnął się, a Naruto już wiedział, że przypomniał sobie to, jak Tsunade przywaliła mu z patelni. W sumie która kobieta zignorowałaby faceta, który proponuje jej zajęcie się także jego jajkami, kiedy ta robiła jajecznicę?
  – Mogę już iść? – spytał zdegustowany Uzumaki i zapiął swoją bluzę.
  – Czekaj chwilę.
Jiraiya wyszedł z salonu, jednak po chwili wrócił z jakimś dezodorantem w ręce.
  – Co to jest? – Naruto uniósł do góry swoje jasne brwi, kiedy mężczyzna podarował mu spray na komary. – Na jaką cholerę mi coś takiego?
  – Nie rób takiej głupiej miny i to pakuj – rozkazał. – Chyba nie chcesz mieć bąbli na tyłku, tym bardziej na jakiś gejowskich imprezach.
Blondyn zarumienił się soczyście z myślą, że białowłosy zgadza się na tego typu zabawy, a co gorsza, nic z tym nie robi. Może Uzumaki zbyt dosłownie odbiera słowa opiekuna, który robi sobie z niego jaja? Szlag! Wszystko jest winą Sasuke! To nim chłopak wciąż zaprząta swą blond głowę.
Schował spray do kieszeni torby i zarzucił go na ramię. Prawie się przewrócił, gdy poczuł ciężar, który pociągał jego ciało w dół. Naruto nawet nie chciał wiedzieć, co Jiraiya upchał do tego plecaka. Wyprostował hardo plecy i podszedł do drzwi wyjściowych. Rzucając głośnie: „ Na razie”, wyszedł z mieszkania.

***

  – Może wytłumaczycie mi, dlaczego o drugiej w nocy paradowaliście po garażu? – spytał zniecierpliwiony Fugaku, przyglądając się swoim synom.
Wczoraj – kiedy nakrył ich w tej dziwnej sytuacji – każdego wysłał do własnego pokoju. Mieli porozmawiać wieczorem – kiedy wróci z pracy – gdyż był zbyt zmęczony, żeby słychać bezsensownych wyjaśnień.
  – Obudziłem się w nocy i usłyszałem dziwne dźwięki dobiegające właśnie z garażu – zaczął Itachi. Jego młodszy brat, słysząc te słowa miał zamiar uciszyć go uderzeniem, gdyż bał się, że długowłosy wygada o wszystkim ojcu. Starszy migiem złapał za jego dłoń i się uśmiechnął. – Pobiegłem po Sasuke i razem załatwiliśmy złodzieja!
  – Nie wymyślaj, idioto – wtrącił się młodszy, wyrywając rękę z uścisku brata. – To był zwykły kot.
  – No, a jakie bydle było duże – zawył i dwoma dłońmi oddalonymi od siebie, pokazał wielkość zwierzęcia.
  – Chyba takie. – Sasuke zrobił niewielką przerwę miedzy kciukiem, a palcem wskazującym. – Dokładnie jak twój p…
Itachi szybkim ruchem zatkał bratu usta ręką, a następnie posłał ojcu nerwowy uśmiech.

***

  – Jesteś bardziej popieprzony, niż ustawa przewiduje – warknął długowłosy, wpraszając się do pokoju młodszego.
  – No to wyjdź, nikt ci nie każe ze mną przebywać – żachnął się Sasuke. Fuknął pod nosem, widząc, że Itachi nie ma zamiaru się ruszyć, choćby o milimetr. Opadł bezwładnie na swoje łóżko. – Serio, mógłbyś już spadać. Chcę zostać sam.
  – Tak i znów zwiejesz. – Przewrócił oczami. – Lepiej zrobisz, jak się posuniesz.
  – Zjeżdżaj mi stąd! – wrzasnął, kiedy jego brat przycisnął go do ściany, kładąc się tuż obok. – Itachi!
  – Dawniej się cieszyłeś, gdy wskakiwałem ci do łóżka.
  – Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak to brzmi, zboczeńcu – warknął i odwrócił zawstydzoną twarz. – W ogóle miałem wtedy bodajże dziesięć lat, a łóżko było większe, więc złaź.
  – Moje jest znacznie mniejsze, a raz po pijaku spałem w nim z dwiema dziewczynami – zaśmiał się Itachi.
  – Kiedy? – Sasuke podniósł się z miejsca, a jego oczy wyrażały zdziwienie pomieszane z szokiem.
  – Dwa dni przed wyjazdem. Pamiętasz, co się wtedy tak zalałem, że ojciec musiał wynająć sprzątaczkę? Zarzygałem wtedy pół domu – uśmiechnął się.
  – Pamiętam… – Zmarszczył brwi. Chłopak nie za dobrze wspomina tamten dzień, gdyż Itachi pomylił łazienkę z jego pokojem.
Żaden z nich się już nie odezwał, jednak po chwili ciszę przerwał warkot Sasuke, który został pociągnięty na materac, a następnie przytulony przez brata. Zrezygnowany westchnął cicho i zamknął oczy.
  – Sasuke, dlaczego nie znalazłeś sobie jeszcze dziewczyny? – spytał nagle długowłosy, wywołując tym rumieńce na jasnej skórze brata. – Tylko nie wkręcaj, że żadna na ciebie nawet nie spojrzy, w końcu jesteś Uchiha – zaśmiał się gardłowo, łechcąc się tym po dumie.
  – Raczej to z mojej strony nie ma żadnego zainteresowania – odparł zgodnie z prawdą.
  – Jesteś gejem, prawda?
Sasuke szybko zerwał się z materaca, siadając na nim. Mimo wszelkich starań nie umiał ukryć rozlewającej się na jego twarz czerwieni.
  – Co to w ogóle za pytanie?! – wydarł się, ignorując fakt, że jego ciało samo na nie odpowiedziało. – Nie jestem żadnym, pieprzonym pedałem!
Itachi nic nie mówiąc, wpatrywał się w zarumienione policzki brata i rozmyślał o pewnym blondwłosym chłopaku.
  – Podoba ci się Naruto? – rozpoczął nowy temat, lecz był niemalże pewny, że czarnowłosy zareaguje tak samo, jak na poprzedni. – Ale tak szczerze, Sasuke. Chcę wiedzieć, dlaczego tracisz głowę dla tego blondasa – mówił, podnosząc się na łokciach – czemu chodzisz ciągle załamany. To jest coś związanego z nim?
  – On ma dziewczynę. Ma własne życie, a ja się ciągle wtrącam – zwierzył się. – Potrzebuję przyjaciela, nie kochanka! – nagle zaprzeczył, unosząc głowę do góry i spojrzał mu w oczy. 
  – To nie zmienia faktu, że za nim szalejesz – przyznał Itachi.
  – Nie prawda. Po prostu coś jest w tych przeklętych, niebieskich tęczówkach, że nie mogę przestać o nim myśleć.
  – Czyli gejostwo jest w naszej rodzinie na porządku dziennym – stwierdził. Widząc niezrozumiałą minę Sasuke, kontynuował myśl. – Myślisz, że tylko ty jesteś inny? O…
  – Sam jesteś inny, ja jestem normalny! – syknął i uderzył brata w głowę.
  – Mógłbym się z tobą kłócić – sarknął i ledwo co uniknął kolejnego ciosu.
  – Nie jestem pedałem – oznajmił młodszy i położył się na łóżko.
  – Tak, tylko jesteś innej orientacji niż pozostali chłopacy. Ciekawe jak jest z Naruto – zamyślił się. – Wydaję mi się, że z jest z tą całą Sakurą, by ukryć swoje prawdziwe uczucia.
  – Skończ się bawić w pieprzonego filozofa i spadaj z mojego pokoju – warknął.
  – Nigdzie się stąd nie ruszam.

***

Naruto razem z Kankuro wkroczył do lasu, znajdującego się parę dobrych kilometrów od miasta. Powoli się już ściemniało, więc musieli szybko znaleźć polanę po środku tego buszu i rozłożyć namiot.
  – Ciekawe, jak później znajdziemy drogę, żeby wrócić po resztę – fuknął blondyn i wysoko podnosząc nogi, parł przed siebie. Nie chciał po prostu nadziać się na żaden patyk. – W ogóle, to kogo mogę się spodziewać?
  – Mojego brata, Kiby i twojej laski – posłał mu szyderczy uśmiech, po czym zaśmiał się głośno.
  – Nie wkręcaj. Ona w życiu nie pakowałaby się w takie gówno – stwierdził. – Nawet dla mnie.
  – Chyba jej aż tak dobrze nie znasz… Cholera – zaklął, kiedy jakiś paproch wpadł mu do oka. Migiem zaczął je przecierać. – Wystarczyło powiedzieć, że będzie mnóstwo dziewczyn, a ona sama chciała jechać.
  – No tak, ciężkie jest życie, kiedy wszystkie laski na ciebie lecą – zironizował.
I faceci też, pomyślał. Ciekawe co ten drań teraz robi…
  – Nie schlebiaj sobie – warknął Kankuro. Jak go czasami Uzumaki i ta jego skromność, doprowadzała do szału.
Przedzierając się przez krzewy, napiął jedną z grubszych gałęzi, która była na wysokości krocza blondyna i nagle ją puścił. Po chwili po lesie rozniósł się nieziemski pisk chłopaka, który zdołał jedynie zagłuszyć głośny śmiech No Sabaku.
  – Jak tam twój maluszek? – spytał Kankuro, kiedy znaleźli się na polanie.
  – Żyje – sarknął Naruto i gładząc swoją męskość przez spodnie, posłał koledze nienawistne spojrzenie. – Wiesz, że cie nienawidzę, prawda?
  – Z wzajemnością, ślicznotko – powiedział, po czym parsknął śmiechem. – Może byś się ruszyła i mi pomogła z tym namiotem, a nie ubolewała nad niczym. Chyba, że to właśnie brak pewnej rzeczy cię martwi.
  – Dupek – warknął niebieskooki i migiem znalazł się przed szatynem. Zamachnął się, by go uderzyć, ale Kankuro zdążył złapać go za pięść i wykręcić rękę. Teraz znajdował się za Uzumakim.
  – Ty masz nawet ruchy, jak baba – zaśmiał się, po czym go puścił.
Naruto miał wrażenie, że malutka żyłka, która pulsuje na jego czole zaraz pęknie. Jednak ostatnimi pokładami opanowania, uspokoił się. W końcu to Kankuro, nie warto się niepotrzebnie denerwować, bo i tak wszystkie obelgi spłyną po nim, jak po kaczce.
  – Wbijaj te śledzie! – wrzasnął No Sabaku, goszcząc w środku namiotu, który za cholerę nie chciał stać i utrzymując go w pionie.
  – Czekaj, to już ostatni! – odkrzyknął blondyn i napiął mocno linkę, po czym obwiązał ją  metalowy pręt, który następnie wbił w ziemię. Zadowolony ze swojej odwalonej roboty, wszedł do środka namiotu, gdzie na ziemi siedział jego przyjaciel. – Ciekawe, jak my się tu pomieścimy – odezwał się, kładąc się obok niego.
  – Ja śpię na Gaarze, Sakurka na tobie, a Kiba na zewnątrz – odparł , po czym podrapał się po ramieniu.
  – Czemu on? – spytał, unosząc do góry jedną brew.
  – Bo ja chcę zasnąć sam, a nie przez jego bomby gazowe – uśmiechnął się krzywo, a Uzumaki podążył w jego ślady.

***

  – Sasuke, śpisz? – zapytał Itachi, kiedy się rozbudził. Mocniej objął brata w pasie i włożył nos w jego włosy, głęboko przy tym wzdychając.
  – Już nie – szepnął, odrobinę się odsuwając.
  – O czym myślisz?
  – O dzisiejszym obiedzie – odpowiedział. – Kurczaka spaliłeś.
  – Nie kłam.
  – Naprawdę był przypalony – powiedział ściszonym głosem. – Chyba, że to tylko moja porcja…
  – Nie o to mi chodzi – wtrącił. – Myślisz o Naruto, prawda? – Sasuke milczał. – Jakby to fajnie by było, gdyby to on leżał z tobą w łóżku. Gdybyś zamiast mnie, jego przytulał. Nie jest tak?
  – Zamknij się w końcu i idź spać – rzekł, a jego głos był kompletnie wyprany z emocji.

***

Grupka przyjaciół siedziała przy ognisku, śmiejąc się w niebogłosy. Nie przeszkadzało im zimno, panujące na zewnątrz, wszystkich ogrzewała ta szczególna więź, którą byli połączeni.
  – Teraz podstawa najlepszych imprez pod namiotem – odezwał się Kankuro, zacierając dłonie. – Mrożące krew w żyłach historie! – wrzasnął, na co odpowiedział mu wierny chórek w postaci Kiby oraz jego brata. Natomiast Sakurze, a tym bardziej Naruto, pomysł nie przypadł do gustu.
  – Dawaj to z drwalem! – ryknął Inuzuka. – Wszyscy zawsze srają w gacie, jak to słyszą.
  – Włącznie z tobą –  Gaara posłał mu kpiący uśmiech.
  – Dobra, gamonie – zaczął Kankuro i oblizał usta. – Jest to historia o chłopaku, który nie zaznał rodzicielskiej miłości. Był bity, gwałcony i bóg wie co jeszcze… Gdy skończył osiemnaście lat, jego pierwszą ofiarą stał się kot, którego zabił przez przypadek. Udusił dziada, przysłuchując się kolejnej kłótni rodziców. Czując krew sierściucha na swoich dłoniach, ogarnęły go błogie spazmy powołania. Zlizując jego krew ze swoich palców, chciał więcej. Pragnął krwi swoich rodziców – mówił niewzruszony, przyglądając się znudzonemu Kibie. Nagle jego wzrok przeniósł się na uroczą parkę. – Nie umiał tego pragnienia stłumić i w tę noc, kiedy odebrał życie kotu, pognał do warsztatu ojca i zabrał stamtąd siekierę. Zabił najpierw ojca, który zrobił mu największą krzywdę, a następnie matkę, obcinając powoli – najpierw ręce, potem nogi, by w końcu mógł odrąbać jej łeb. – Naruto mocniej ścisnął dłoń Sakury. – Obmazał się cały ich krwią, oczyszczając tym swoją duszę. Ale to mu nie wystarczyło. Chciał więcej. Wybił wszystkich swoich sąsiadów, dopiero po tym umiał zapanować nad żądzą krwi. Chodzą pogłoski, że… to właśnie w tym lesie, czeka na dalsze ofiary. A nazywa się… – uniósł na wysokość klatki piersiowej rękę. – Drwal! – wrzasnął, świecąc latarką na swoją twarz. Po chwili, kiedy wszelkie śmiechy, w tym pisk Naruto, ucichły, zaśmiał się głośno. – Mocne, nie?
  – Daj spokój z tymi bajkami – prychnęła Sakura. – Przecież w tym lesie uchowało się coś innego, gorszego niż jakiś tam drwal.
  – Może rozwiniesz myśl?
  – Może innym razem – odparła, wtulając się w Naruto. – Wolę oszczędzić wam płaczu po nocach, tym bardziej, że mam zamiar się w tą wyspać.
  – Ja znam coś dobrego – wtrącił Gaara. – O psycholu, który zabił swoich przyjaciół na basenie.
Naruto cały pozieleniał po twarzy. Widząc to, Sakura wstała i łapiąc go za rękę, pociągnęła za sobą.
  – Było mówić od razu, że nie masz ochoty na słuchanie tych głupot – odezwała się, brnąć przed siebie.
  – Przy nich, to chyba niemożliwe – stwierdził, rozglądając się na boki. – Gdzie idziemy?
  – Jak najdalej od tych idiotów – odparła.
Na tyle głęboko zaszyli się w las, że nie słyszeli krzyków pozostałych. Naruto to wszystko się nie podobało.
Nagle przystanęli. Sakura uśmiechnęła się do swojego chłopaka, po czym złapawszy go za policzki, złączyła ich usta w namiętnym pocałunku.
  – Wracajmy – poprosił blondyn, gdy się od siebie oderwali.
  – Boisz się?
  – Nie, ale… 
 urwał. – Nie oglądasz filmów? Zawsze coś się dzieje, kiedy dwójka kochanków odłącza się od grupy.
  – Za dużo horrorów – sapnęła i ponownie go pocałowała. Rozwarła delikatnie usta, chcąc by włożył do jej środka język, ale gdy tego nie zrobił, sama przejęła dominację. Złapała go za ramiona, przyciągając bliżej do siebie. Zrobiła kilka kroków do tyłu, aż w końcu oparła się plecami o korę drzewa. Chciała się kochać z Naruto, jak z nikim innym. Mimo, że nigdy tego jeszcze nie robili, ona wręcz nie mogła się doczekać tego momentu. Nie żeby była dziewicą, o nie! Spała z wieloma chłopakami, jednak blondyn nigdy nie zaglądnął penisem pod jej spódniczkę, chociaż byli ze sobą dwa lata. Seks oralny, a jakże! Jednak tego klasycznego nigdy razem nie próbowali.
Uzumaki złapał ją za uda, podciągając do góry. Teraz składał pocałunki na jej szyi oraz obojczykach. Nie był pewny do czego mógł się posunąć, czego pragnie jego dziewczyna. Jednak  nie czuł tego co kiedyś. Tego przyjemnego ciepła, które rozchodziło się po jego brzuchu, gdy ją całował, gdy przy niej przebywał. Dreszczu podniecenia, kiedy dotykał jej skóry. Pojawiał się on tylko po zobaczeniu pewnego, mega-przystojnego bruneta. Czy to oznaczało, że kocha Sasuke? Raczej… Czy może kochać innego faceta sam nim będąc?
Sakura zamruczała głośno, przerywając jego rozmyślenia. Nagle usłyszał inny dźwięk, gdzieś z oddali. Spiął się i na chwilę nie wykonywał żadnego ruchu.
  – Co jest? – spytała rozdrażniona dziewczyna.
Zamarła, kiedy do jej uszu doleciał odgłos kroków. Za to blondyn zaczął od razu panikować.
  – Wiedziałem, że to zły pomysł – szepnął przestraszony. – Zaraz nas zabiją, a ja się jeszcze nie ruchałem!
  – Zamknij się – warknęła różowowłosa, jednak nie zdołała tym uspokoić swojego chłopaka.
Nadal przez niego trzymana, zaczęła czuć jak Naruto cały drży, a jego ręce wymykają się spod jej tyłka. Gdyby się go w ostatniej chwili nie złapała, upadłaby na ziemię, jednak i tak obaj na niej wylądowali.
  – Ogarnij się! – rzuciła, wstając na równe nogi.
  – Sakura… 
 jęknął niebieskooki, pokazując gdzieś palcem.
Dziewczyna podążyła wzrokiem, gdzie wskazywał jej chłopak i zauważyła postać zmierzającą w ich kierunku.
Po chwili było słychać wrzask Naruto, odbijający się echem po lesie. 

-----------------------------------------------------------------------------------------------

Witam po dłuższej nieobecności na tym blogu. Miałam go porzucić, jednak postanowiłam wstawiać notki co miesiąc, ewentualnie dwa. Nie wiem, czy byłam głupia, czy po prostu mi się nudziło, ale wpakowałam się w takie bagno, że muszę teraz dbać o cztery blogi, w tym szykuję kolejnego, dłuższego shota... Ha, no ale dla mnie nic niemożliwego :D Zawsze się wpychałam w każdą dupę, taka jestem xD
Dedykacje dla każdego, dłużej siedzącego w tym opku :)

                      

wtorek, 27 listopada 2012

XIV


Drgnął, słysząc jakiś podejrzany stukot pod swoim oknem. A już prawie zasnął!
Wkurzony wygramolił się z łóżka, ale przez fakt, że był zaplątany w pościel, przewrócił się na twarz. Jęknął, podnosząc głowę do góry i przeczołgał się w stronę ściany. Tam złapał jedną ręką parapet, a drugą pozbył się uciążliwej kołdry.
Spojrzał przez szybę i zaniemówił, widząc jakiś cień. Ktoś włamuje się do ich domu przez garaż! Jakie to szczęście, że akurat on z całej rodzinki mieszka w tym pokoju. Gdyby ojciec go zajmował – a stary Fukagu śpi jak kamień – to pewnie nic by nie zauważył. A nawet jeśli, to tłumaczyłby to bójką kotów od sąsiada.
Itachi zmrużył bardziej oczy, by dostrzec jakiekolwiek ruchy zbrodniarza, ale nic nie zauważył.
   
 Pewnie wlazł już do środka…  szepnął do siebie. 
Co miał teraz zrobić? Wezwać policję?
Zamiast tego, cofnął się w głąb pokoju, by obmyślić plan.
Ze zwycięskim uśmieszkiem wlazł pod łóżko w poszukiwaniu jakieś broni. Oprócz zalegającego  kurzu, oraz czegoś podobnego do spleśniałej kanapki, nie zalazł nic. Przez umysł przeszła mu myśl o pogrzebaczu do kominka, ale wtedy po zadaniu ciosu, miałby na sumieniu bezbronnego złodzieja.
Z lekką obawą wyszedł ze swojego pokoju i – po cichutku, gdyż nie chciał nikogo obudzić – udał się schodami w dół.
Salon nie był zbyt dobrze oświetlony, ale dla długowłosego nie była to przeszkoda w odnalezieniu wewnętrznych drzwi do garażu. Jednak, nim zdołał tam wejść, usłyszał jakby coś się przewróciło i rozsypało. Ciche przekleństwo i głęboki oddech tajemniczego osobnika zza ściany sugerował, że z pośpiechem kradnie co popadnie.
Zagryzając nerwowo dolną wargę, udał się do najbliższego pomieszczenia – łazienki.
Zapalił światło i szukając czegoś podobnego do pałki, natknął się na przepychacz do kibla. W sumie dlaczego nie? Lekkie, przezorne, a gumowa część powinna oszołomić przeciwnika, bez możliwości unicestwienia. 
Złapał za wystający kijek i uradowany, że wybawi rodzinę przed kradzieżą, wrócił tam skąd przyszedł. Łapiąc za klamkę, głośno przełknął ślinę i ją nacisnął. Naparł na drzwi i jednym susem znalazł się przed oprawcą, który grzebał przy stole z narzędziami.
Złodziej zorientował się, że nie jest sam dopiero, kiedy do jego uszu doszedł odgłos szczęku zamka.
Itachi ścisnął mocniej w dłoni drewniany kij i krzycząc: „A masz, złodzieju!”, wymierzył sprawiedliwość gigantyczną gumą.
Oprawca jednak zamiast przyjąć ten cios w głowę, zdołał się odwrócić przodem i ofiarą długowłosego stał się jego policzek. Poleciał na pobliski stolik i omal go nie przewrócił.
Dumny, że uratował rodzinę przed włamywaczem, podszedł w jego stronę, by mu się dokładnie przyjrzeć. Kompletnie zdębiał, gdy zobaczył kogo zaatakował.
  
– Co ty robisz, debilu?! – wrzasnął jego młodszy brat.
   S-Sasukee…? – wybąkał, gdy w końcu odzyskał głos.
   No, a kogo się spodziewałeś?! 
Nie odpowiedział. Nadal był w szoku przez to, co zrobił.
Ale chwila. Przecież Sasuke powinien teraz smacznie spać we własnym łóżku! Co on tutaj robi?!
  
 Co ty tu wyprawiasz?! – spytał starszy, ledwo powstrzymując się od krzyku. Ścisnął mocniej kijek, który nadal trzymał i nie pozwalając  mu się wytłumaczyć, pacnął go gumową częścią w ramie. – Znowu nawiałeś z pokoju? A jakby ci się coś stało? 
   Co by mi się niby mogło stać? – warknął i z wściekłością wyrwał bratu z rąk przepychacz, którym go co c hwilę szturchał. 
   Mało zboczeńców na świecie?! 
Normalnie opadły mu ręce z braku wyobraźni u czarnowłosego. Ile to się teraz słyszy o gwałtach i porwaniach?
  
 Nie przesadzaj, byłem tylko u kolegi – powiedział, wyrzucając badziewie, które trzymał w ręce. 
   U Suigetsu? – spytał z podnosząc jedną brew. – Przestań się z nim w końcu zadawać! Same kłopoty są przez niego.  
   Nie będziesz mi wybierał przyjaciół. – Prychnął, a następnie podejrzanie się uśmiechnął. – Dla twojej informacji, byłem u Naruto.
Spojrzał na Itachiego z dziwnym błyskiem w oku i cierpliwie wyczekiwał na jego reakcję, jakby wiedział, że go tym uspokoi.
  
 No nie wierzę! – Klasnął ucieszony w ręce i się uśmiechnął. – W końcu się pogodziliście? 
   Myśmy w ogóle nie byli pokłóceni, idioto.  Sasuke popchnął brata, blokującego mu drogę. Migiem znalazł się przy drzwiach , nim jednak przekręcił gałkę, zauważył, że są zamknięte. 
   Daj klucz – poprosił ładnie, wyciągając dłoń. 
   Klucz? – powtórzył Itachi i zrobił głupią minę. Spoglądając w stronę brata, zaśmiał się nerwowo. 
   Tylko mi nie mów, że tutaj utknęliśmy – syknął z zamkniętymi oczami. Po chwili złapał za swoją głowę, próbując się uspokoić.
   Nie utknęliśmy tu…  zaczął pocieszająco. – Zostaliśmy tylko zatrzaśnięci – dodał. 
   No co ty nie powiesz?!
Czarnowłosy podszedł do stołu rzemieślniczego, by powrócić do przerwanej czynności. Nim Itachi zaatakował go tym dziwnym przedmiotem, szukał różnych narzędzi do otworzenia zamka. 
Znalazłszy mały śrubokręt, podszedł do drzwi i wsadził go w szparę pomiędzy drewnem, a futryną.
  
– Nie ma szans… - Pokręcił głową starszy. – To antywłamaniówki, a w ogóle do takich rzeczy używa się wsuwki. Nie oglądasz filmów?
Zrobił kilka kroków w stronę brata, którego twarz wykrzywiała się w różne, dziwne grymasy przez męczenie się z tym cholerstwem.
  
 Ciekawe skąd mam wytrzasnąć wsuwkę! – warknął zirytowany Sasuke. – W ogóle, to za dużo bajek się naoglądałeś.
   Nie ma bata, żeby popuści… - otworzył szeroko oczy – ły… Wow. Normalnie, jak jakiś szpieg – zaśmiał się, gdy młodszemu w końcu się udało. 
   Też tak sądzę. 
Obaj chłopcy zdębieli, słysząc głos swojego ojca i w identycznym momencie odwrócili głowę w stronę skąd docierał. Drzwi były otwarte, a w przejściu stał Fukagu.

***

Czekał właśnie na Sakurę, która spóźniała się już piętnaście minut. Ponownie spojrzał na zegarek i ze złości, zacisnął zęby. Zrobił kilka kroków w jedną stronę, by po chwili wrócić na miejsce. I jeszcze raz. Rozejrzał się niespokojnie dookoła siebie, by upewnić się, że panna Haruno nie wyskoczy zaraz zza rogu.
   
 Naruuu! 
Usłyszał wołanie z kompletnie innego miejsca, niż się tego spodziewał. Odwrócił w tamtą stronę głowę i zanim zdołał cokolwiek zrobić, różowowłosa zawiesiła mu się na szyi.
   
 Przepraszam za spóźnienie, ale byłam jeszcze u ciotki – wytłumaczyła się. – Idziemy? 
Blondyn przytaknął i biorąc swoją dziewczynę za rękę, pociągnął ją w stronę szkoły.
Wchodząc na salę gimnastyczną, przywitała go głośna muzyka i pełno wykłócających się nastolatków. Jak zwykle nauczyciela jeszcze nie było, więc całe to uzdolnione teatralnie bydło robiło, co im się żywnie podoba. Nie zdziwiłby się, gdyby wszyscy zaczęli wieszać się na długich żyrandolach, czy wszczęliby ogień na scenie – dla Konohy, takie zachowanie było na porządku dziennym.
Puściwszy dłoń Sakury, ruszył do grupki swoich przyjaciół, którzy  zgodzili się pomagać w przygotowaniach do spektaklu. Uzumaki z całego serca pragnął odwalać brudną robotę razem z nimi, niż grać gwiazdę tego przedstawienia. Może i był popularny w swoim liceum, ale to wcale nie oznaczało, że jest odważny.
  
 Siemka – przywitał się z kumplami i nim reszta zdążyła zareagować, wyrwał Kibie skręta z ręki. 
Z ust Inuzuki wyrwało się krótkie: „Ej!”, ale wcale go to nie powstrzymało przed zaciągnięciem się.
Czując ostry smak i palący dym w płucach, migiem odciągnął od ust własność szatyna. Oddając mu ją, zaczął kaszleć.
  
 Debilu, to jest samo zioło – powiadomił go przyjaciel. 
   Myślałem, że… – odchrząknął – masz, to pomieszane z tytoniem.    Nie sądzę, żebym wytrzymał tu bez czegoś mocniejszego – zaśmiał się. – Takie miejsca źle wpływają na moją psychikę. 
   Pornosy też źle wpływają na psychikę, a mimo to je oglądasz – odezwał się Gaara. 
Kiba, słysząc to, odwrócił się do nich tyłem i wypiął tyłek. Odszedł od grupki, by usiąść na środku sali gimnastycznej, w ogóle nie zważając na wpadających na niego uczniów. Teraz był w swoim świecie.
Naruto wgapiał się w niego z otwartymi ustami i zmarszczonymi brwiami. Miał już do niego podejść, by najlepiej wyprowadzić szatyna z tego miejsca, albo chociaż usadowić go gdzieś w kącie, gdzie nie będzie przeszkadzał innym, ale zatrzymał go Sai.
  
 Zostaw go – powiedział z uśmiechem. – Zaraz sam przyleci i znowu zacznie odwalać, jak przed twoim przyjściem. – Puścił jego szarą koszulkę i zwrócił wzrok na scenę.
Uzumaki zastanowił się, jak brunet w ogóle znalazł się w ich paczce. Małomówny, dziwny, po prostu nie pasuje. Chyba wystarcza sam fakt, że przyjaźni się z Shiką. Podążając za jego czarnymi źrenicami, blondyn spojrzał w miejsce, na które zwracał uwagę.
Na scenie działa się epicka sztuka pt: „Kto ukradł Choujiemu kanapkę?”. Uśmiechnięty podszedł bliżej, by lepiej słyszeć kłótnie trzech największych głodomorów w szkole.
  
 Położyłem ją w tym miejscu! Przyznaj się, że ją zabrałeś! – krzyknął grubas, grożąc jednemu ze swoich przeciwników. 
   Nie prawda, widziałem, jak Goku się ślinił na jej widok – uściślił pulpet, pokazując na kolegę palcem.          – Coś ty powiedział?! 
Z przekomarzanki słownej, przerzucili się na pięści.
Szybko wskoczył na scenę i odsunął Sakurę oraz Hinatę na bok. Nie chciał, żeby przez ich głupotę także oberwały.
Usłyszał miły dla ucha głos Hyugi, która podziękowała za fatygę, a następnie ostry wrzask swojej dziewczyny :
  
 Zrób coś z nimi! 
   Co ja mogę? – spytał z wyrzutem. 
   Jesteś facetem? No dalej, rozdziel ich! 
 Popchnęła go na bijących się grubasów, ale zdążył  złapać za kotarę i na niej zawisnąć.
Wszystko działo się tak szybko. Blondyn spadł ze sceny, pociągając ze sobą gigantyczną, zieloną zasłonę. Wszystkie oczy były wpatrzone w jego osobę, nawet walczący trzecioklasiści przerwali na chwilę bójkę.
Naruto zrobił się cały czerwony. Nie dość, że narobił sobie dużego obciachu, obijając tyłek, to jeszcze zniszczył własność szkoły. Dyrektorka na pewno pośle mu ogromny rachunek…
  
 Wiecie co? – zawył nagle Kiba, przerywając tę ciszę. – To ja zjadłem kanapkę grubasa! 
Zaśmiał się, jak opętany, kompletnie tracąc nad sobą panowanie.
Powieka Choujiego nerwowo drgnęła. Najprawdopodobniej zanosi się na burze z jego strony. Z wypisaną wściekłością na twarzy, zeskoczył na parkiet i podążył w stronę uradowanego szatyna.
 
 Czekaj! To wcale nie on, mówi tak, bo jest zjarany! – Gaara bronił swojego przyjaciela. – Był cały czas z nami, co nie? – Złapał za czarną bluzę Saia i go do siebie przyciągnął. 
   Ttt… 
Niebieskie oczy Uzumakiego rozszerzyły się w szoku, widząc, jak tłusta ręka uderza biednego bruneta w policzek, na tyle mocno, że ten odleciał kilka metrów w bok.
 
 Zjadłeś. Moje. Śniadanie? – wypowiadał z wrogą przerwą przed każdym wyrazem, podchodząc do Kiby. Nim zdołał go jednak złapać za koszulkę, do sali wkroczył nauczyciel. 
Migiem znalazł się przy chłopakach, zakańczając tę całą sielankę.
  
 Co to ma wszystko znaczyć?! – wrzasnął Iruka, widząc nieporządek w całym pomieszczeniu. – Na boga, czy was nie można nawet na dziesięć minut zostawić?! Ogarnął wzrokiem całą tą hołotę, zatrzymując go na wyplątującym się z kotary blondynie. Zrobił w jego stronę kilka kroków, potrząsając z niedowierzeniem głową.
   Czy ty zdajesz sobie sprawę ile to kosztuje?!
  – Sensei, Naruto tylko…
   Nic mnie, to nie obchodzi! – krzyknął. – Wszyscy, oprócz aktorów, mają stąd natychmiast wyjść! Już!
Z głośnym jękiem, uczniowie mozolnie opuszczali salę gimnastyczną.
Gaara spojrzał na blondyna, mówiąc mu bezgłośne: ”Powodzenia”, na co niebieskooki w ramach podziękowania, kiwnął głową.
  
 Uzumaki, już na scenę! – rozkazał Umino. – Scena balkonowa! A spróbuj mi się pomylić! 
Naruto wszedł powoli schodami na podwyższony parkiet, gdzie zobaczył swoją dziewczynę. Grała ona Julię.
Żałując, że nie uciekł z resztą, otworzył usta, żeby wypowiedzieć tekst, którego kuł na pamięć trzy dni.
  
 Ej, chodźmy się napić! 
Głos Kiby był na tyle donośny, że doleciał do uszu Iruki, wytwarzając na jego twarzy wściekłość. Wystrzelił w stronę wyjścia, jak z procy, zostawiając aktorów samych.
  
 Pss… Naru! 
Uzumaki rozglądnął się, szukając źródła dźwięku. Spoglądając w prawo zauważył zaszytego za sztucznym drzewkiem, Kankuro. Podszedł do niego, robiąc pytającą minę.
  
 Co ty tu robisz? 
   A, zostałem sobie – zaśmiał się. – Myślisz, że ten stary pryk mnie powstrzyma, przed wyśmianiem jego sztuki?
   No dzięki, ja tu gram główną rolę. – Zmarszczył czoło, powstrzymując się przed uderzeniem go w łeb. 
   Do ciebie nic nie mam, ale Umino… - prychnął – kazał mi sprzątać salę po waszych próbach. 
   Za co? 
   Dosypałem mu kredy do herbaty, jak na chwilę wyszedł z lekcji – powiedział. – Ale jego mina, gdy to pił była niezastąpiona. – Zaśmiał się gromko, trzymając za swój brzuch.
   Słabo…  skomentował Uzumaki.
W porównaniu ze wcześniejszymi wybrykami Kankuro, to było drętwe. Już lepszym pomysłem było, jak dał pinezki na krzesło senseia, czy go do niego przykleił.
  
 O, już wraca… - Widok znienawidzonego nauczyciela niespecjalnie mu się spodobał. – Dawaj z tym teksciorem! Muszę sobie czymś humor poprawić.
   Wszyscy do domu, mam parę spraw do załatwienia! – krzyknął Iruka i zniknął tak szybko, jak się zjawił. 
Ucieszony blondyn spojrzał w stronę załamanego Kankuro, który krzyczał głośne: „Nieee!”, jak w jakimś dramatycznym filmie.
  
 Dobra, pośmieję się z was na występie. – Z niebezpiecznym uśmiechem zatarł dłonie. – A, zapomniałbym – pacnął się w czoło – razem z Gaarą planujemy kampić w lesie. Oczywiście masz szczególne zaproszenie, Naruś. – Klepnął blondyna w ramię, jakby chciał trochę ubarwić swoją wypowiedź.
   Spoko – bąknął niebieskooki i razem z szatynem, wyszedł z sali.

---------------------------------------------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że nie wyszło za krótkie :P
A, co do tekstu, to proszę:

Jakby ktoś nie wiedział to, to jest przepychacz do kibla XD Się nie śmiejcie, moja siora nie wiedziała xD 

wtorek, 6 listopada 2012

XIII



 Wyciągając spod łóżka wcześniej schowane tam buty, ubrał na siebie kurtkę. Z wyzywającym uśmiechem podszedł do biurka i zabrał z blatu książkę do biologii. Wiedział, że blondyn miał własną, ale nie chciał, by się go czepiał, że przyszedł nieprzygotowany. W ogóle zastanawiało go, jak Uzumaki zareaguje na jego wieczorną wizytę. 
Pewnie mnie wyprosi – pomyślał i przeczesał dłonią swoje czarne włosy.
 Niczym się już nie przejmując, podążył na balkon. Musiał się stąd jakoś wydostać, a drzwi frontowe odpadały.
 Rozejrzał się po okolicy z nadzieją, że nikt go nie zobaczy i nagle coś mu się przypomniało.
 Cofnął się z powrotem do swojego pokoju i podszedł do łóżka. Musiał coś zrobić, żeby długowłosy nie dowiedział się, że zwiał. Zwinął więc pościel, którą wygrzebał wcześniej z szafy, formując ją na materacu w coś na kształt larwy, aby Itachi, jak tutaj zerknie, myślał, że śpi. Dumny ze swojego dzieła przykrył go kołdrą i wrócił na balkon.
 Opierając się o balustradę, wychylił się za nią, żeby obadać, jak wysoko od ziemi się znajduje.
Nie najgorzej. – Zmarszczył czoło.
 Nie patrząc już więcej w dół, przeszedł na drugą stronę barierki i  jak gdyby nigdy nic, skoczył.
 Gdy wylądował na zgiętych nogach, od razu przewalił się na tyłek. Nim wstał, musiał najpierw uspokoić przyśpieszone serce, które najwyraźniej nie było fanem takich wyczynów.
 Zmiął okładkę książki, którą trzymał w ręce i szybkim ruchem zerwał się z trawy. Otrzepał jeszcze spodnie z tego całego syfu i ruszył w stronę bramy.
 Stał właśnie przed mieszkaniem Naruto i po raz kolejny zastanowił się, czy jednak, to był dobry pomysł, by tu przyjść.
A, co mi tam… - stwierdził w myślach i zapukał. Miał tylko nadzieję, że żaden sąsiad nie powiadomił blondyna, że czatuje tu już od półgodziny…
 - Otwarte! – Usłyszał męski głos, wcale nie należący do Młotka. Był po prostu… no zbyt męski!
 Z lekkim zawahaniem nacisnął na klamkę i wszedł do środka. Gdy zamknął za sobą drzwi rozejrzał się po mieszkaniu i ujrzał białowłosego mężczyznę, który klął pod nosem, próbując naprawić telewizor.
 - Dobry wieczór – przywitał się.
 - Wcale nie jest taki dobry – rzekł staruch, uderzając pięścią w skrzynię. Na chwilę na ekranie pojawił się jakiś obraz. – Szlag, czemu to cholerstwo nie chce działać?!
 - Może pomóc? – zaproponował. Co prawda nie znał się na takich rzeczach, ale kultura osobista musiała wyjść na światło dzienne. W tym przypadku było, to światło żarówki…
 - Poradzę sobie – powiedział z dumą głosie, jakby wiedział jak to naprawić. – Naruto jest u siebie – zmienił temat, z czego Sasuke był mu niezmiernie wdzięczny.
 Chwila… Przecież nie wie, za którymi drzwiami znajduje się pokój Młotka.
 - Te białe – odezwał się białowłosy, jakby czytał w uchihowskim umyśle i powrócił do grzebania przy kabelkach telewizora.
 Brunet, nawet nie dziękując, podszedł do pomalowanych białą farbą drzwi i szybkim ruchem je otworzył. Trochę się zdziwił, gdy zobaczył tam, oprócz oczywiście blondyna, Kibę.
 - Yyy… cześć?
 - Sasuke? – Uzumaki zmarszczył brwi.
 - No, a kogo się spodziewałeś? – zapytał z uśmiechem.
 - Na pewno nie ciebie – warknął. – Po co tu przyszedłeś?
 - Zrobić ten zasrany projekt – powiedział, wymachując książką do biologii, a na uroczej twarzy Naruto pisało się zdziwienie.
 - O tej porze? – wtrącił się Kiba. – A, to sobie wybrałeś czas, stary… - Przewrócił oczami.
Obiecuję ci, że jak jeszcze raz powiesz do mnie stary, to przemebluję ci tą brzydką mordę! – pomyślał, ledwo się powstrzymując przez wykrzyczeniem mu tego w twarz, a następnie rzuceniem się na niego z pięściami.
Zasrany śmierdziel – prychnął.
 - To co, mogę zostać?
 - Jak musisz – rzucił blondyn. Wstał z krzesła i podszedł do szafki, by wygrzebać z niej jakieś kartki. – Sasuke, jak chcesz, to weź sobie ciastko – powiedział już milszym głosem. Wychylił się przez ramię i wskazał na talerzyk, leżący na kolanach Inuzuki.
 - Nie dzięki… Jadłem niedawno kolacje – skłamał. Tak naprawdę, to nie miał ochoty jeść czegokolwiek, co było w pobliżu tego śmierdziela. Tym bardziej, jak widział, że Kiba biorąc do ręki jedno ciastko maca przy okazji pozostałe…
 Uchiha ściągnął kurtkę i rzucił nią na łóżko Młotka.
- Kurde, gdzieś tu miałem porobione notatki… - jęknął Uzumaki, przyglądając się kartkom we własnych dłoniach. Nagle ręce mu opadły i spojrzał w przestrzeń. – Chyba zostawiłem je w salonie… Zaraz wracam. – Z głębokim westchnieniem wyszedł z pokoju, zostawiając tam Sasuke i Kibę sam na sam.
 Nastała krępująca cisza, która wcale brunetowi nie przeszkadzała, za to Inuzuka wiercił się w fotelu, jak opętany.
 - Co ty owsiki masz? – spytał, po chwili wgapiania się w poczynania chłopaka.
 - Może, a co?
Nie odpowiedział. Zdegustowany jego osobą odsunął się do tyłu, wpadając prosto na blondyna, który pojawił się niewiadomo skąd.
 - Sorki – rzucił zmieszany. Szybko kucnął, pomagając Naruto pozbierać walające się na podłodze kartki, które Młotek pod wpływem zderzenia się z jego plecami upuścił.
 Kiba za to nie kiwnął nawet palcem, by pomóc – wciąż siedział w tym samym miejscu i wtranżalał ciastka.
 Wstał, gdy w końcu ostatnia z notatek Naruto, znalazła się jego rękach. Podał ją blondynowi, specjalnie muskając jego delikatną skórę na dłoni, na co ten się zarumienił. Szybko jednak spuścił wzrok, a widzący to Sasuke, uśmiechnął się. Wiedział, że podoba się Młotkowi, inaczej ten nie reagowałby na jego zaczepki w taki sposób.
 - Naru, ja spadam. Zaraz matka będzie do mnie wydzwaniać, gdzie jestem… - Brązowowłosy zrobił głupkowaty wyraz twarzy, przez co według bruneta wyglądał mądrzej niż zazwyczaj. Oczywiście jeśli jest to możliwe.
 - Przerąbane masz z tym szlabanem.
 - Wiem, a to wszystko przez pałę z historii – powiedział z grymasem na twarzy.
 - To było się uczyć, a nie grać z Gaarą w jakieś popierdzielone gierki – zaśmiał się. Jednak po chwili spoważniał, najwidoczniej coś sobie przypominając. – Później muszę z tobą o czymś porozmawiać… - zwrócił się do przyjaciela.
 - Spoko – sapnął, po czym zerwał się z fotela. – To narka. – Wyszedł z pokoju Naruto, przez co atmosfera w pomieszczeniu trochę się spięła.
 Niebieskooki stał i wpatrywał się w drzwi, za którymi zniknął śmierdziel. Po chwili jednak jego wzrok zawędrował na ręce, a raczej na książkę, którą Sasuke trzymał.
 - Łał, widzę, że się przygotowałeś – powiedział z podziwem. – A, jak ja do ciebie przyszedłem, to mnie zbyłeś. – Jego pełne, brzoskwiniowe usta utworzyły słodki dzióbek.
 - A, bo byłem po imprezce… Nie miałem siły na naukę.
 - A teraz, to niby masz, co? – spytał z wyrzutem.
 - Tak. – Uśmiechnął się chytrze. – Jak, to mówią : Nie ma, jak dobry seks przed snem – dodał, po czym głośno się zaśmiał.
 - Że co?! – krzyknął Uzumaki. Jego zabliźnione policzki szybko zaszły czerwienią, a oczy prawie wyskoczyły z orbit.
 - No, naszym tematem jest rozmnażanie, czyli seks, nie?
 - Taa… - burknął i odetchnął z ulgą.
 Sasuke zmierzył go wzrokiem.
 - A ty, co myślałeś? – spytał ze złośliwym uśmiechem i usiadł na fotelu. Jednak z opóźnionym zapłonem dotarło do niego, że nie mniej niż pięć minut temu, to siedzenie zajmowała dupa śmierdziela. Wzdrygnął się na samą myśl i szybko przeniósł się na łóżko Uzumakiego.
 - Nic! Naprawdę nic – odpowiedział zawstydzony blondyn.
Z głębokim westchnieniem położył się na materac i mając koło siebie notatki Młotka, wziął jedną do ręki.
 - Seks jest najczęstszym sposobem na rozładowanie stresu – przeczytał z kartki. – A myślałem, że to ma być o rozmnażaniu, a nie o rodzajach poprawienia sobie humoru…
 - To pisał Jiraiya… - bronił się. – Poprosiłem go o pomoc, to oczywiście musiał dołożyć swoje trzy grosze. – Przewrócił oczami.
 - Ok… To jakie są rodzaje rozmnażania? – spytał, sięgając po długopis i czystą kartkę.
 - Płciowe i bezpłciowe.
 - Brawo. – Zapisał, co podyktował mu blondyn. – To teraz przydałoby się je opisać.
 - Już, już…

***

 Długowłosy tak się najadł, że miał wrażenie, że za chwilę pęknie. Z wielkim trudem wdrapał się po schodach, bekając po drodze, przez co trochę mu ulżyło.
 Zanim wszedł do swojego pokoju, by iść spać, chciał jeszcze zaglądnąć do brata. Otworzył więc drzwi, znajdujące się na końcu długiego korytarza.
 Pierwsze, co go uderzyło, po wejściu do pomieszczenia, to okropny chłód. Spojrzał w stronę skąd dochodził, a jego wzrok padł na otwarte szklane drzwi balkonu. Szybkim krokiem udał się w tamtą stronę, nie chcąc, by zimno obudziło jego kochanego braciszka, i je zamknął.
 Spojrzał w stronę młodszego i nie zauważył żadnego ruchu sugerującego, by ten miał się obudzić. Uśmiechnął się triumfalnie i cofnął się do wyjścia.
 - Dobranoc, Sasuke – szepnął i zniknął w korytarzu.
 Ruszył do swojego pokoju. Miał ochotę tylko na jedno –  w końcu rzucić się na swoje duże, wygodne łóżko i oddać się w objęcia morfeusza.

***

 - Dobra, to mamy tego, tak w miaaaa… – ziewnął. – W miarę – dokończył niebieskooki.
 Sasuke przeciągnął się i spojrzał na widok za oknem. Było kompletnie ciemno, więc wiele nie zobaczył.
 - Mhmm – przyznał. – To ja już spadam. Dokończymy to kiedy indziej.
 - Spoko. – Uzumaki wstał i udał się do drzwi. Otworzył je i puszczając Sasuke przodem, wyszedł za nim.
 Znajdujący się w salonie białowłosy staruch nadal męczył się z telewizorem.
 - I co? – spytał blondyn, gdy jego opiekun westchnął ze zmęczenia.
 - Chyba będę musiał zadzwonić po jakieś usługi od RTV. To dziadostwo za nic nie chce działać…
Nie lepiej kupić nowy telewizor? – Sasuke nie widział sensu za płacenie za naprawę. Jednak nie powiedział tego na głos, gdyż nie wiedział jakimi środkami dysponuje gospodarz.
 Ubrawszy kurtkę, podążył do frontowych drzwi. Rzucając Naruto ciche „cześć”, wyszedł przez nie na klatkę blokową i zeszedł ze schodów.
Gdy po krótkiej wędrówce doszedł w końcu pod dom, rozejrzał się po placu w poszukiwaniu dużej skrzyni, którą już dawno naszykował sobie na takie sytuacje. Jego balkon w zasadzie był nisko, dzięki czemu kiedy wracał późną porą mógł bez zauważenia szybko znaleźć się pokoju, ale nie chciało mu się po ciemku robić parkour’a.
 Po pięciu minutach stał już na balkonie. Wyciągając rękę w stronę klamki, nacisnął ją i pchnął drzwi. Nawet nie drgnęły. Zmarszczył brwi i spróbował jeszcze raz. To samo.
 - Kurwa… - zaklął zirytowany. Nie sądził, że Itachi może się kapnąć, że zwiał. W końcu z niego nic niepodejrzewający idiota.
Jeszcze, jak na złość się rozpadało…

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie betonowane, więc jeżeli pojawią się błędy bardzo przepraszam :3

Poniedziałkowej nocy napadła mnie taaaka wena, że poszłam spać dopiero o 3 X.x  Nie pytajcie nawet, jak wyglądałam w szkole xD
Mam nadzieję, że wam się spodoba, to co wyżej wypociłam xd Możecie mieć jakieś ale do Saska, bo chyba trochę zmiękł przy Naru, ale co się dziwić, w końcu nasz blondasek działa tak na wszystkich :D
A zmieniając temat, mam na deserek coś mniamuśnego dla yaoistek. Gdy to pierwszy raz zobaczyłam, od razu miałam wystrzał krwi z nosa XD



















Hyhyhy ;> Kto jeszcze, tak, jak ja, chciałby być na miejscu Naru?? ;3


-------------
Natsu, z racji tego, iż jestem kulturalną osobą nie zaprzeczę, że jesteś cwelem :*:*
Oj, ty się chyba prosisz o więcej do sprawdzania ;>  Zobaczysz, poślę ci  takiego kolosa, że zarwiesz nockę ]:-> muhahaha :D

piątek, 2 listopada 2012

XII


Przepraszam, że długo nie dawałam żadnej notki na tym blogu, ale po prostu nie miałam na to czasu. Obiecuję poprawę :) 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Blondyn z głośnym jękiem rzucił się na łóżko. Dzisiejszy dzień w szkole był okropny. Nie dość, że Sakura wymyśliła jakieś durne przebieranki, to jeszcze Gai- sensei, ten który ocieka „młodością”, z nieznanych powodów miał zły humor i kazał im całe dwie godziny robić pompki i brzuszki. Jeśli chodzi o tę szopkę z panną Haruno, to namówiła, a raczej zmusiła Uzumakiego do grania w sztuce „Romeo i Julia”. Bo tylko on, jej zdaniem, odpowiada na tę rolę, ale Naruto doskonale wiedział, że chciałaby, żeby kto inny grał głównego bohatera. Widział te wszystkie zalotne spojrzenia kierowane w stronę Sasuke. Mimo, że różowowłosa zarzekała się, że nie ma z nim nic wspólnego, to on i tak wiedział swoje.
Ale nie to teraz siedziało w blond głowie. Bardziej martwił go fakt, że „Pana Idealnego” nie było dzisiaj w szkole, a mieli umówić się na spotkanie w sprawie projektu z biologii. Skierował swoje niebieskie tęczówki na podłogę i westchnął. Co miał teraz zrobić? Nie miał jego numeru telefonu, więc chyba jedynym wyjściem będzie go odwiedzić…
Z wielkim grymasem wygramolił się z łóżka i pomasował swoje pośladki. Okropnie go bolały, a to wszystko przez tego pieprzniętego nauczyciela wf-u, który myśli, że wszyscy mają tyłki ze stali. Podszedł do szafy i wyciągnął z niej swoją ulubioną granatową koszulkę, szary dres i czyste bokserki, po czym udał się do łazienki. Wszedł pod prysznic i odkręcił kurek. Poczuł ulgę, kiedy po jego ciele zaczęła spływać zimna woda. Lecz nie na długo, ponieważ po chwili do jego myśli znów zawitał Sasuke. Przez jego umysł przemknęło wszystko; ich pierwsze spotkanie, jak Kankuro ich przyłapał, imprezka, pocałunek w składziku… Lekko zmieszany spojrzał w dół i był świadkiem, jak jego penis jest w stanie erekcji.
To są chyba jakieś żarty… -  pomyślał zawstydzony. Od kiedy to jego własne ciało go zdradza i reaguje tak na Drania? Głęboko westchnął i wziął się do roboty. Nie mógł przecież zostawić siebie w takim stanie i najzwyczajniej w świecie schować stojącą męskość do bokserek.
Przejechał dłonią po trzonie i cicho jęknął. Kto by pomyślał, że samo rozmyślanie o Sasuke, aż tak go podnieci. Przyśpieszył ruchy dłoni, a plecami oparł się o zimne kafelki, którymi wyłożona była ściana. Starał się, żeby z jego ust nie wydobył się nawet najmniejszy dźwięk, gdyż Jiraiya był w domu, a tłumaczenie się przed ojcem chrzestnym nie było tym, czego pragnął…
Paroma zwinnymi ruchami w końcu udało mu się osiągnąć orgazm. Dokładnie się obmył i wyszedł z kabiny.

 ***

Blondyn zapukał do drzwi rezydencji Uchihów. Długo musiał się naczekać, zanim Sasuke raczył go wpuścić do środka.
 - Co, ty spałeś? – spytał, gdy czarnooki przeciągnął się i ziewnął. Spojrzał na jego nagą klatkę piersiową i lekko się zarumienił.
 - Ta – odpowiedział i ruszył schodami na górę.
Zdezorientowany Uzumaki nie wiedział, czy ma tu poczekać, czy udać się za nim. Ostatecznie wybrał to drugie. Gdy znalazł się na wyższym piętrze, zaglądnął do otwartego  pokoju, by upewnić się czy Sasuke w nim  jest.  Ujrzał wtedy jak nagie plecy giną pod materiałem. Spuścił zawiedziony wzrok i przeklął w myślał. Wolał, żeby Drań chodził bez bluzki. Szybko potrząsnął głową, wyrzucając z niej te bzdury.
 - Czemu nie było cię w szkole? – zapytał, gdy wprosił się do pokoju bruneta.
 - Nie ważne… - mruknął i usiadł na łóżko. – Po co tu przyszedłeś?
 - Mamy do zrobienia projekt, zapomniałeś? – Zmarszczył brwi i chciał trzepnąć go w ten durny łeb, ale ostatecznie cofnął dłoń.
 - Geez, mogłeś przyjść jutro… - Z głębokim westchnieniem opadł na materac i skrzyżował ręce pod głową. – Dzisiaj nie mam siły na takie rzeczy.
 - Wymyślasz… - Przewrócił oczami. – Nie mamy za du…
 - Sasuke! – Do pokoju wparował uśmiechnięty Itachi. – Mógłbyś… O, hej Naruto – przywitał się, gdy zauważył blondyna. – Nie wiedziałem, że mój braciszek ma gościa. – Wyszczerzył się jeszcze bardziej i zamknął za sobą drzwi. – Napiłbyś się czegoś?
 - Nie dzięki, właśnie wychodziłem – powiedział i minął ucieszonego długowłosego, któremu nagle zrzedła mina. Gdy schodził ze schodów usłyszał głośną korespondencje między braćmi. Mógłby wrócić i podsłuchać co mówią, bo przypuszczał, że o nim rozmawiają, ale tak szczerze, to mu to wisiało.
Zamykając za sobą furtkę, zauważył Gaarę, więc szybko do niego podbiegł.

***

- Sasuke, coś ty mu nagadał? – zapytał z wyrzutem Itachi. Gdy zauważył, że młodszy go ignoruje, uderzył go poduszką, którą miał pod ręką. – Heej…
 - Nic – odpowiedział i poprawił włosy, które rozwalił mu jego brat.
 - No jak to nic? – dopytywał. Miał nadzieję, że Sasuke niczego nie zniszczył. Chciał, by Sasuke i Naruto byli przyjaciółmi, lub jak wolą, to parą, bo ten uroczy blondasek był dla jego ponurego brata jedynym ratunkiem. – O czym gadaliście?
 - Nie twoja sprawa – warknął i przewrócił się na drugi bok. Jednak czując na sobie nieugięty wzrok długowłosego, odpuścił. – Mieliśmy zrobić jakiś tam projekt, ale zostawiliśmy to na jutro – powiedział podnosząc się z miejsca. Szybko znalazł się przy biurku i założył swój ulubiony, czarny sweter, który wisiał na krześle.
 - Zapomnij, nigdzie nie idziesz. – Złapał brata za rękę i mocno zacisnął palce.
 - Uspokój się, zimno mi. – Sasuke spojrzał na brata z kpiną w oku.
 - Ehh… Sorki – wybąkał. – Dobra, to ja ci nie przeszkadzam… Rób co tam miałeś robić, ja idę coś zjeść.
 - Spoko – rzucił czarnooki i z powrotem położył się na łóżko.

***

 - Hej Gaara, co tam? – spytał, gdy w końcu dogonił swojego przyjaciela.
 - Dobrze… - odpowiedział i spojrzał na niego podejrzliwym wzrokiem. – Co ty robiłeś u Uchihów?
 - Musiałem omówić z Sasuke ten projekt na biologię.
 - A jaki macie temat? Bo mi i Shino trafiło się opisanie komórek… - powiedział z grymasem. Czerwonowłosy nie za bardzo lubił towarzystwo tego świra, który ma bzika na punkcie robali, więc robienie z nim czegokolwiek nie przypadło mu do gustu…
 - Rozmnażanie – sapnął naburmuszony.
Zazdroszczę… Szkoda, że to ja nie jestem jego partnerem… - pomyślał trochę zawiedziony Gaara.
 - Może zjemy jakieś ciastko i pogadamy? – zaproponował No Sabaku, gdy przeszli obok jakieś knajpki.
 - Czemu nie – zgodził się. W sumie to nawet miał ochotę na coś słodkiego, więc się ucieszył z tego zaproszenia.
Weszli do środka. Był to bardzo przytulny lokal, gdzie ściany były pomalowane na beżowo, a na podłodze wyłożone jasne panele. Na prawo od wejścia stał bar, ale chłopacy wybrali stolik w kącie pomieszczenia.
 - Co podać? – spytała blond włosa kelnerka i wyciągnęła z kieszeni notes oraz długopis.
 - Dwa razy przekładańca czekoladowego – powiedział, poczym zwrócił się do blondyna. – Chcesz coś do picia, Naru?
 - Nie.
 - To wszystko. – Machnął na nią ręką i odeszła.
 - O czym chciałeś pogadać? Znowu masz jakieś problemy z Kankuro, albo z Kibą? – spytał niebieskooki.
Pora wprowadzić mój plan – pomyślał zielonooki i niewidocznie się uśmiechnął.
 - Nie… To znaczy Kiba się mnie ostatnio przyczepił i nie zachowuje się jak kumpel… - powiedział ściszonym głosem.
 - Czyli jak się zachowuje? – Zmarszczył brwi. Wiedział, że Kiba czasami jest dziwny, ale żeby w końcu osiągnął swój limit? Niemożliwe.
 -  No, zauważyłem jak…
 - Smacznego. – Kelnerka przerwała wypowiedź Gaary. Uśmiechnęła się przelotnie do blondyna i uciekła nim Naruto zdążył jej podziękować.
 - Wydaje mi się, że się we mnie zabujał… - dokończył czerwonowłosy i był świadkiem tego jak oczy Uzumakiego prawie wyskoczyły ze swoich orbit.
 - Kiba? Żartujesz. – Nie wiedział czy ma zacząć się śmiać czy zachować poważny wyraz twarzy. – Przecież on od zawsze leciał na dziewczyny.
 - No właśnie wiem… I to mnie przeraża – zwierzył się. – Co byś zrobił jakbyś miał przyjaciela geja? – To pytanie kompletnie zbiło niebieskookiego z tropu, ale gdy w końcu doszedł do niego sens tych słów, zakrztusił się kawałkiem ciasta.
 - Jesteś gejem?! – krzyknął trochę za głośno, bo kilka osób siedzących niedaleko się odwróciło.
 - Nie mówię o sobie! – warknął zawstydzony. No pięknie, co teraz ludzie będą sobie o nim myśleć? – Pytam się tak ogólnie. A dlaczego w ogóle pomyślałeś o mnie skoro rozmawialiśmy o Kibie? – zapytał.
 - Nie wiem, tak jakoś…
 - Ehh, gorszy wstyd niż Kiba robisz… - Złapał się za czoło i pokręcił z uśmiechem głową.
 - Nie prawda – żachnął się. – Myślisz, że jest gejem? – przywrócił stary temat.
 - Kto? – spytał lekko zdenerwowany.
 - Boże Gaara, ty jesteś jakiś dziwny dzisiaj. Myślisz, że Kiba jest gejem? – powtórzył swoje pytanie.
 - Nie wiem.
 - A co zrobisz, jak on okaże się gejem i będzie chciał z tobą być? – spytał i włożył sobie do ust kolejną porcję ciasta.
 - Nie wiem.
 - Jak to nie wiesz? – Zrobił głupią minę i czerwonowłosy miał zaszczyt ujrzeć jego białe zęby.
 - No nie wiem! – wrzasnął.
 - Dobra, uspokój się. – Zaśmiał się. – Mi tam nie będzie przeszkadzać, jak będziecie razem. Tylko nie zapominajcie o mnie, hehe. Zakochani często mają w dupie swoich przyjaciół… - dodał już mniej ucieszony.
 - Nie będę z nim! – ryknął rozwścieczony. Już go powoli zaczynał wkurzać ten blondas.
 - Czemu nie? – zadał nie zbyt mądre pytanie.
 - Bo… - zaciął się. – Nie ważne. Do zobaczenia. – Wstał i rzucił pieniędzmi na stolik, zostawiając tam nic nie domyślającego się Naruto. Cały plan wyznania miłości poszedł się jebać. Spanikował, po prostu spanikował. Wychodząc z knajpy pacnął się w czoło.
Dlaczego nie umiem mu powiedzieć, co czuję? Nawet, gdy przyznał, że nie ma nic do gejów, to i tak nie umiem tego wydusić… - pomyślał. Czy aż tak bał się odrzucenia?

***

Naruto wpatrywał się w znikającą za drzwiami postać. Dlaczego jego przyjaciel tak zareagował? Przecież żartował mówiąc, żeby byli razem. Chociaż mógł zauważyć, że Gaara nie był w humorze i mógł darować sobie docinki.
Westchnął i złapał za talerzyk nietkniętego ciasta przyjaciela. Gdy skończył pałaszować, po paru chwilach do jego stolika przybyła kelnerka z rachunkiem.
 - Razem będzie osiem złotych – powiedziała lekko ochrypłym głosem i Naruto podał jej dychę, którą zostawił czerownowłosy. – Dziękuję i zapraszam ponownie. – Uśmiechnęła się i zabrała talerzyki, poczym z nimi odeszła.
Niebieskooki wyszedł z knajpki i skierował się do domu. Nie mieszkał daleko, na piechotę może dojdzie w dziesięć minut.
Nucąc pod nosem jakąś piosenkę usłyszaną przed sąsiednim blokiem, wszedł do swojego mieszkania. Widząc Jiraiye majstrującego przy telewizorze, przywitał się grzecznie i chciał wejść do swojego pokoju, ale zatrzymał go jego głos.
 - Naruu, na stole w kuchni są ciasteczka i sok – powiedział, przecierając spocone czoło. – To sobie zjedzcie, bo pewnie nic dzisiaj nie jadłeś.
 - Zjedzcie? – Zdziwiło go, że jego ojciec chrzestny mówi do niego w liczbie mnogiej.
 - Taa, masz gościa.
 - Co? – spytał bezmyślnie.
 - Głuchy jesteś? Masz gościa, czeka na ciebie w pokoju – rzekł zirytowany i powrócił do naprawiania starego pudła.
Naruto najszybciej jak potrafił, zahaczając po drodze o kuchnię, znalazł się w pomieszczeniu obok i to co zobaczył wywołało na jego twarzy zdziwienie, że prawie wywalił tackę, którą trzymał.
 - Co ty tu robisz? – spytał, mrużąc oczy, a po chwili spojrzał na dół. – Emm, ciasteczko? 

poniedziałek, 1 października 2012

XI



Szedł przez ciemną uliczkę. Jego ciężkie buciory od półgodziny naznaczały na ziemi przebytą przez niego drogę. Przystanął. Już od dłuższego czasu czuł się obserwowany... Wróg? Niee... to musiał być ktoś  inny. Przyjaciel? Całkiem możliwe, chociaż wszystkiego można się tutaj spodziewać po wrogiej organizacji...
 - Jeśli masz odwagę, to pokaż się – rzucił, a jego słowa rozniosły się echem, odbijając się od ścian budynków.
Tajemniczy osobnik drgnął pod potęgą jego tonu. Ściągnął kaptur i podążył chwiejnym krokiem, ku jedynej świecącej latarni. W złotym świetle ukazała się jego dziecięca twarz, z dużymi rozmarzonymi tęczówkami koloru brązu. Włosy, tak samo jak chmury na jego płaszczu, były czerwone.
Na ten widok czarne oczy bruneta rozszerzyły się do maksimum.
 - Ale.. jak? Jak ,do cholery, po tylu latach wyglądasz tak samo?! – krzyknął zszokowany. Kiedy ostatnim razem widział Sasoriego, mieli zaledwie osiemnaście lat.
 - No widzisz... Technologia idzie do przodu, więc korzystam póki mogę. – Uśmiechnął się chytrze. – Ale widzę, że nie tylko ja odkryłem coś nowego... Twoje oczy... Są inne niż tamtej nocy.
 - Zasługa mojego klanu – powiedział, przyglądając się czerwonowłosemu.
 - No tak. W końcu jesteś Uchiha... – mówił z nieznikającym uśmiechem. –Tego się było spodziewać po najbardziej szanowanym klanie w tych czasach. Hmm. Zmieniając temat... – zamyślił się na chwilę. – Mam dla ciebie propozycję.
 - Jaką? – Itachi zmarszczył brwi.
 - Pracujemy właśnie nad poważnym projektem... I nie obijając w bawełnę... – Wziął głęboki oddech. – Potrzebujemy twoich oczu... Nie chciał byś znowu dołączyć do naszej organizacji?
 - Akatsuki, hmm? To jeszcze działacie? – spytał. Brązowooki przytaknął. – A co jeśli odmówię?
 - Na razie nic ci nie grozi. Ale za niedługo... Kto to wie? – Kąciki jego ust delikatnie się podniosły. – Wstrzymaj się z tym na razie... – powiedział gdy brunet wyciągał swój miecz. Odwrócił czerwoną głowę w bok i zachichotał. – Widzę komitet powitalny. – Jak na zawołanie koło ciemnookiego zjawiło się kilku ludzi.
 - Boss, nic ci nie jest? – spytał przestraszony Pain.
 - Nie. Ale trzeba go załatwić, zanim ucieknie... – Zwilżył usta, po czym sięgnął po kunai’a.
 - Nie martwcie się. To raczej wy będziecie uciekać, ale czy wam na to pozwolę? –Zaśmiał się Sasori. – Zaraz pokaże wam mojego asa!
 - Boss, damy radę?!
 - Musimy... Inaczej na świecie nigdy nie zapanuje pokój. –Ścisnął mocniej swoje narzędzie walki, czekając na ruch przeciwnika. Musiał się przecież przekonać jaką siłą dysponuje...
 - Nadchodzi... Hahaaha. Jesteście zgubieni! – Śmiał się jak wariat.
 - Boss... Kto nadchodzi? – Niepokój narodził się wśród jego podwładnych.
 - Nie mam pojęcia...
 - SASUKE!!! CO TO MA ZNACZYĆ???!!! JESZCZE RAZ TAK SIĘ DO MNIE ODEZWIESZ, TO OBIECUJĘ CI, ŻE NIE WYJDZIESZ Z DOMU AŻ DO OSIEMNASTKI!!!!
 - Ten głos...? Ale... mój ojciec...nie... żyje…
Itachi zerwał się z miejsca ledwo łapiąc oddech.
 - Co... to? Sen...? – Spojrzał na swoje spocone dłonie. Sen... sen? Zbyt realistyczne jak na sen... A może jednak?
 - MAM CIĘ DOŚĆ!! CIĄGLE TYLKO ITACHI, ITACHI, A JA TO CO?! PIES?!! – Do pokoju bruneta dochodziła niemiła korespondencja pozostałych członków jego rodziny. Niczym z procy wyleciał ze swojego pokoju i zbiegł po schodach. W salonie toczyła się bitwa słowna między jego ojcem, a narąbanym w cztery dupy Sasuke.
 - CIĄGLE NIE MA CIĘ W DOMU, I NIC CIĘ NIE OBCHODZI POZA WŁASNYM DUPS…!
 - Hej! Co to za ryki w nocy?! – Itachi przerwał te kłótnie i złapał ramię zataczającego się brata. Spojrzał na ojca i nie uwierzył własnym oczom. Ten który powinien świecić wzorem w tej rodzinie, stał tam tak kompletnie pijany! – Piłeś coś?!
 - Może dwa piwka... – szepnął i wbił wzrok w podłogę. No pięknie! Drze się, budzi ludzi w nocy, a jak przyjdzie co do czego to stoi jak taka ciota i mruczy coś pod nosem...
 - Ja naprawdę oszaleję w tym domu.. – Długowłosy przymknął oczy.
 - Itachi przepraszam... – mruknął Sasuke i pociągnął na nosie. Nosz... Jeszcze tego brakowało, żeby on się rozryczał!
 - Uspokój się. – Pogłaskał brata po głowię i pomógł mu iść w stronę schodów. – A ty tu czekaj. Zaraz przyjdę – zwrócił się do ojca.
Pomimo ciężaru w postaci jego brata, któremu nie chciało się nawet ruszyć palcem by mu pomóc  wejść na górę, jakoś pokonał dzielące piętra schody. Gdy wszedł do pokoju o popielowych ścianach, ułożył Sasuke do łóżka i usiadł na jego skraju. Złapał się za bolącą głowę i myślał... Zastanawiał się co skłoniło brata do umyślnego zrobienia sobie problemów... i jego wszystkie myśli zatrzymały się na blondwłosym chłopaku. No tak. Coś musiało się między nimi wydarzyć, niekoniecznie coś dobrego... A co z ojcem? Nim nie miał zamiaru się przejmować. Był już dorosły, a Sasuke to przecież jego ukochany brat. Westchnął głęboko. Spojrzał w kierunku śpiącego czarnowłosego. „Niech śpi” – pomyślał i udał się na niższe piętro.

***
 - Hej. Cześć. Też się cieszę, że wróciłem... – Naruto witał się ze swoimi znajomymi na korytarzu w szkole.
 - Naruuuto-kun! – pisnęły dziewczęta. – Nic ci się nie stało? Jak w ogóle trafiłeś do szpitala? Dobrze się czujesz? – Obrzuciły go masą pytań i zmieszany nie wiedział, na które ma najpierw odpowiedzieć.
 - Dobra laski, spokój. On jest mój! – Sakura przebiła się przez bandę koleżanek robiących kółeczko dookoła Uzumakiego. Złapała go za dłoń i chciała iść z nim gdzieś na osobność, ale któraś z dziewczyn przez przypadek ją popchnęła. Wylądowała na tyłku, a jej ukochany został z  powrotem wciągnięty między nie. Malutka żyłka na czole różowowłosej niebezpiecznie zapulsowała. – Mówiłam coś! Wypad od niego! –ryczała, na co większość wolała się odsunąć na bok. Tym razem to Naruto splótł ich dłonie i ruszyli przed siebie.
Zadzwonił dzwonek. Pożegnał się z Sakurą i ruszył w stronę klasy. Jednak nie dotarł do niej gdyż ktoś wciągnął go do składzika na miotły. Ujrzał przed sobą czarne oczy. Wszędzie by je rozpoznał.
 - Uchiha, co ty wyprawia... – Chciał go okrzyczeć, ale ciemnowłosy zasłonił mu usta dłonią.
  -Nie drzyj się tak, dobrze? – Zmrużył oczy i zabrał rękę.
 - Dobra, ale mi wyjaśnij co ci nagle odbiło... – Zmarszczył gniewnie brwi, domagając się jakiegoś usprawiedliwienia jego zachowania.
 - Chciałem porozmawiać – powiedział spokojnie.
 - W schowku?! – wrzasnął. – Przepraszam... – wybąkał, gdy Sasuke go uciszył. –Streszczaj się, bo nie mam zamiaru dostać przez ciebie nieobecności.
 - Powiedz mi tylko dlaczego znowu jesteś z tym pustakiem? – Zbliżył się do blondyna.
 - A co zazdrosny jesteś? – Zaśmiał się drwiąco.
 - Nie, po prostu.. – Zamilkł. – Ona nie jest dla ciebie. – Omiótł jego usta miętowym oddechem. Blondyn drgnął.
 - To kto według ciebie jest dla mnie odpowiedni? – spytał bezmyślnie. To zapach Uchihy tak na niego wpływa! W ogóle to wszystko jego wina!
Sasuke nie odpowiedział, tylko jeszcze bardziej zbliżył się do niebieskookiego, który wyglądał jakby tylko na to czekał. Ale zamiast go pocałować, liznął delikatnie jego wargi. Naruto jakby się opamiętał i zrobił krok do tyłu. Na jego nieszczęście było tam postawione wiadro więc potknął się o nie i upadł na poustawiane o ścianę mopy.. Sasuke tylko zaśmiał się na ten widok. Schylił się i pomógł wstać blondynowi. Nagle drzwi się otworzyły a w progu z gałami jak spodki stał konserwator i wpatrywał się w dwóch nastolatków trzymających się za dłonie.
 - Co wy tu robicie? – Przypomniało mu się, że uczniowie nie mają wstępu do takich pomieszczeń. – Wynocha mi stąd! – Pogroził im miotłą i odsunął się na bok, robiąc im przejście. Chłopacy szybko wyszli na korytarz kierując się ku klasie, z małą obawą spojrzenia za siebie.
Naruto zapukał do drzwi, poczym wszedł do sali. Tuż za nim podążył Sasuke.
 - Gomenasai za spóźnienie, Kakashi sensei – burknął Uzumaki.
 - Powód? – Wychylił się znad swojej książki. – A dobra siadaj – powiedział, gdy blondyn już otwierał usta. –Ty też Sasuke.
Usiedli na swoje miejsca i.. no, nudzili się. Jak zwykle była wolna lekcja. Nic dziwnego, że wszyscy mieli dobre oceny z biologii. Kakashi nie lubił uczyć, nawet nie wiadomo po co w ogóle zajął tę posadę, ale umiał dobrze tłumaczyć. Potrafił tak wbić im coś do głów, że musieli by się naprawdę natrudzić by to zapomnieć..
 - Co powiecie na mały projekcik? – spytał znudzonym głosem i omiótł wszystkich swoich uczniów wzrokiem. Jęk niechęci rozniósł się po klasie. – No co z wami. –Przewrócił oczami.
 - Sensei, a na jaki temat? – spytała Ino.
 - Macie chyba wszyscy książki. Podzielę was zaraz na grupy dwuosobowe i się dobierze tematy. – Wyciągnął z biurka jakąś kartkę. Zakasłał i zaczął czytać. – Ino z Hinatą, Neji z Lee, TenTen z Kibą…
 - Senseeei... Mogę mieć kogoś innego? – spytał z grymasem Inuzuka. Nie odpowiadało mu robienie projektu z tą chłopczycą...
 - Tak bardzo mi przykro, ale nie – powiedział beznamiętnie. Ile by dał, żeby Inuzuka nie wył mu nad uchem.. Jednak jak pozmienia coś w tej liście to zrobi się małe zamieszanie. – Naru…
 - Sensei! – wrzasnął Kiba. – Ale wszyscy chłopacy mają z chłopakami – zajęczał. – Mogę być z Naruciakiem?? – spytał z nadzieją.
 - Naruto ma już partnera, a jak ci coś nie pasuję to się do kogoś zgłoś, ale nie do mnie.
 - Świetnie! To pójdę do dyrektorki! – Wstał z ławki ucieszony.
 - Powodzenia. – Uśmiechnął się przez maskę. – A teraz to siadaj na tyłek, albo wpiszę ci jedynkę. – Nadal uśmiechając się powrócił do odczytywania listy. – Naruto z Sasuke.
Blondyn drgnął. Miał być razem z tym Draniem? Nie, nie. Na pewno mu się coś przesłyszało. Przecież miał go unikać, a po wspólnym projekcie jego plany pójdą w błoto. Cóż, dzisiaj i tak byli za blisko siebie niż on chciał.
Obrócił głowę w bok i był świadkiem tego jak Uchiha się w niego wpatruje. Sasuke, gdy w końcu uświadomił sobie, że został przyłapany na podziwianiu profilu kolegi z klasy, migiem udał, że słucha nauczyciela omawiającego tematy.
„Co on się tak gapił..? I.. masakra.” – przypomniał sobie co się stało w składziku. I jak on miał o nim zapomnieć jak dosłownie wszystko pcha ich do siebie?
 - Hej, co ci? – spytał z troską Kiba, gdy blondyn walił dłonią w swoje czoło w celu wyrzucenia z głowy pewnego bruneta.
 - Hę? – Spojrzał na przyjaciela nieprzytomnym wzrokiem i dopiero po chwili doszło do niego, że o coś się pytał.
 - Dobrze się czujesz? – Popatrzył na niego krzywo i zmarszczył brwi.
 - Tak.. Po prostu.. to wina Sasuke. Wolę z tobą robić ten projekt – burknął.
 - No widzisz! – podniósł głos i spojrzał w stronę Kakashiego. – Sensei! Naruto też chce być ze mną w drużynie! – Szczęśliwy klasnął w dłonie.
 - Już coś mówiłem.. – Spiorunował go wzrokiem. – Nic nie zmieniam.
 - Daj dychę.. – szepnął do blondyna. Naruto wypełnił rozkaz szatyna, poczym ten szybko wstał z ławki i skierował się ku biurku, na którym siedział nauczyciel. – Idę tylko wyrzucić to do kosza.. – Wskazał jakiś papierek, ale gdy znalazł się tuż przed Kakashim udał, że się przewraca i rzucił pieniędzmi w jego krocze.. – Oj, sensei wybaczy.. A może jednak skusi się pan na malutką zamianę? – spytał gdy szaro włosy podniósł do ręki banknot.
 - Inuzuka, ty myślisz, że marną dychą mnie przekupisz..? – Parsknął śmiechem. – No, po tobie to można się tego było spodziewać, ale żebyś chociaż nie brał kasy od kogoś innego.. – Wraz z nim śmiała się cała klasa. Oddał szatynowi pieniądze, który zaś oddał je prawowitemu właścicielowi.
 - Było tak blisko.. Gdyby nie ty to bylibyśmy razem w grupie! – oskarżył  przyjaciela.
 - To moja wina? – spytał ze śmiechem Naruto.
 - Tak! Gdybyś nie dał mi tej forsy na widoku to nie było by problemów..
 - Najlepiej na mnie.. – Blondyn nadął policzki i skrzyżował ręce na piersiach. Jego obrażanie się na Kibę przerwał dzwonek. Zebrał wszystkie swoje rzeczy i rzucił się w stronę wyjścia z klasy. 



~*~*~*~*~


Ostrzegam, pisane na siłę.. ;c wena opuściła :P