wtorek, 27 listopada 2012

XIV


Drgnął, słysząc jakiś podejrzany stukot pod swoim oknem. A już prawie zasnął!
Wkurzony wygramolił się z łóżka, ale przez fakt, że był zaplątany w pościel, przewrócił się na twarz. Jęknął, podnosząc głowę do góry i przeczołgał się w stronę ściany. Tam złapał jedną ręką parapet, a drugą pozbył się uciążliwej kołdry.
Spojrzał przez szybę i zaniemówił, widząc jakiś cień. Ktoś włamuje się do ich domu przez garaż! Jakie to szczęście, że akurat on z całej rodzinki mieszka w tym pokoju. Gdyby ojciec go zajmował – a stary Fukagu śpi jak kamień – to pewnie nic by nie zauważył. A nawet jeśli, to tłumaczyłby to bójką kotów od sąsiada.
Itachi zmrużył bardziej oczy, by dostrzec jakiekolwiek ruchy zbrodniarza, ale nic nie zauważył.
   
 Pewnie wlazł już do środka…  szepnął do siebie. 
Co miał teraz zrobić? Wezwać policję?
Zamiast tego, cofnął się w głąb pokoju, by obmyślić plan.
Ze zwycięskim uśmieszkiem wlazł pod łóżko w poszukiwaniu jakieś broni. Oprócz zalegającego  kurzu, oraz czegoś podobnego do spleśniałej kanapki, nie zalazł nic. Przez umysł przeszła mu myśl o pogrzebaczu do kominka, ale wtedy po zadaniu ciosu, miałby na sumieniu bezbronnego złodzieja.
Z lekką obawą wyszedł ze swojego pokoju i – po cichutku, gdyż nie chciał nikogo obudzić – udał się schodami w dół.
Salon nie był zbyt dobrze oświetlony, ale dla długowłosego nie była to przeszkoda w odnalezieniu wewnętrznych drzwi do garażu. Jednak, nim zdołał tam wejść, usłyszał jakby coś się przewróciło i rozsypało. Ciche przekleństwo i głęboki oddech tajemniczego osobnika zza ściany sugerował, że z pośpiechem kradnie co popadnie.
Zagryzając nerwowo dolną wargę, udał się do najbliższego pomieszczenia – łazienki.
Zapalił światło i szukając czegoś podobnego do pałki, natknął się na przepychacz do kibla. W sumie dlaczego nie? Lekkie, przezorne, a gumowa część powinna oszołomić przeciwnika, bez możliwości unicestwienia. 
Złapał za wystający kijek i uradowany, że wybawi rodzinę przed kradzieżą, wrócił tam skąd przyszedł. Łapiąc za klamkę, głośno przełknął ślinę i ją nacisnął. Naparł na drzwi i jednym susem znalazł się przed oprawcą, który grzebał przy stole z narzędziami.
Złodziej zorientował się, że nie jest sam dopiero, kiedy do jego uszu doszedł odgłos szczęku zamka.
Itachi ścisnął mocniej w dłoni drewniany kij i krzycząc: „A masz, złodzieju!”, wymierzył sprawiedliwość gigantyczną gumą.
Oprawca jednak zamiast przyjąć ten cios w głowę, zdołał się odwrócić przodem i ofiarą długowłosego stał się jego policzek. Poleciał na pobliski stolik i omal go nie przewrócił.
Dumny, że uratował rodzinę przed włamywaczem, podszedł w jego stronę, by mu się dokładnie przyjrzeć. Kompletnie zdębiał, gdy zobaczył kogo zaatakował.
  
– Co ty robisz, debilu?! – wrzasnął jego młodszy brat.
   S-Sasukee…? – wybąkał, gdy w końcu odzyskał głos.
   No, a kogo się spodziewałeś?! 
Nie odpowiedział. Nadal był w szoku przez to, co zrobił.
Ale chwila. Przecież Sasuke powinien teraz smacznie spać we własnym łóżku! Co on tutaj robi?!
  
 Co ty tu wyprawiasz?! – spytał starszy, ledwo powstrzymując się od krzyku. Ścisnął mocniej kijek, który nadal trzymał i nie pozwalając  mu się wytłumaczyć, pacnął go gumową częścią w ramie. – Znowu nawiałeś z pokoju? A jakby ci się coś stało? 
   Co by mi się niby mogło stać? – warknął i z wściekłością wyrwał bratu z rąk przepychacz, którym go co c hwilę szturchał. 
   Mało zboczeńców na świecie?! 
Normalnie opadły mu ręce z braku wyobraźni u czarnowłosego. Ile to się teraz słyszy o gwałtach i porwaniach?
  
 Nie przesadzaj, byłem tylko u kolegi – powiedział, wyrzucając badziewie, które trzymał w ręce. 
   U Suigetsu? – spytał z podnosząc jedną brew. – Przestań się z nim w końcu zadawać! Same kłopoty są przez niego.  
   Nie będziesz mi wybierał przyjaciół. – Prychnął, a następnie podejrzanie się uśmiechnął. – Dla twojej informacji, byłem u Naruto.
Spojrzał na Itachiego z dziwnym błyskiem w oku i cierpliwie wyczekiwał na jego reakcję, jakby wiedział, że go tym uspokoi.
  
 No nie wierzę! – Klasnął ucieszony w ręce i się uśmiechnął. – W końcu się pogodziliście? 
   Myśmy w ogóle nie byli pokłóceni, idioto.  Sasuke popchnął brata, blokującego mu drogę. Migiem znalazł się przy drzwiach , nim jednak przekręcił gałkę, zauważył, że są zamknięte. 
   Daj klucz – poprosił ładnie, wyciągając dłoń. 
   Klucz? – powtórzył Itachi i zrobił głupią minę. Spoglądając w stronę brata, zaśmiał się nerwowo. 
   Tylko mi nie mów, że tutaj utknęliśmy – syknął z zamkniętymi oczami. Po chwili złapał za swoją głowę, próbując się uspokoić.
   Nie utknęliśmy tu…  zaczął pocieszająco. – Zostaliśmy tylko zatrzaśnięci – dodał. 
   No co ty nie powiesz?!
Czarnowłosy podszedł do stołu rzemieślniczego, by powrócić do przerwanej czynności. Nim Itachi zaatakował go tym dziwnym przedmiotem, szukał różnych narzędzi do otworzenia zamka. 
Znalazłszy mały śrubokręt, podszedł do drzwi i wsadził go w szparę pomiędzy drewnem, a futryną.
  
– Nie ma szans… - Pokręcił głową starszy. – To antywłamaniówki, a w ogóle do takich rzeczy używa się wsuwki. Nie oglądasz filmów?
Zrobił kilka kroków w stronę brata, którego twarz wykrzywiała się w różne, dziwne grymasy przez męczenie się z tym cholerstwem.
  
 Ciekawe skąd mam wytrzasnąć wsuwkę! – warknął zirytowany Sasuke. – W ogóle, to za dużo bajek się naoglądałeś.
   Nie ma bata, żeby popuści… - otworzył szeroko oczy – ły… Wow. Normalnie, jak jakiś szpieg – zaśmiał się, gdy młodszemu w końcu się udało. 
   Też tak sądzę. 
Obaj chłopcy zdębieli, słysząc głos swojego ojca i w identycznym momencie odwrócili głowę w stronę skąd docierał. Drzwi były otwarte, a w przejściu stał Fukagu.

***

Czekał właśnie na Sakurę, która spóźniała się już piętnaście minut. Ponownie spojrzał na zegarek i ze złości, zacisnął zęby. Zrobił kilka kroków w jedną stronę, by po chwili wrócić na miejsce. I jeszcze raz. Rozejrzał się niespokojnie dookoła siebie, by upewnić się, że panna Haruno nie wyskoczy zaraz zza rogu.
   
 Naruuu! 
Usłyszał wołanie z kompletnie innego miejsca, niż się tego spodziewał. Odwrócił w tamtą stronę głowę i zanim zdołał cokolwiek zrobić, różowowłosa zawiesiła mu się na szyi.
   
 Przepraszam za spóźnienie, ale byłam jeszcze u ciotki – wytłumaczyła się. – Idziemy? 
Blondyn przytaknął i biorąc swoją dziewczynę za rękę, pociągnął ją w stronę szkoły.
Wchodząc na salę gimnastyczną, przywitała go głośna muzyka i pełno wykłócających się nastolatków. Jak zwykle nauczyciela jeszcze nie było, więc całe to uzdolnione teatralnie bydło robiło, co im się żywnie podoba. Nie zdziwiłby się, gdyby wszyscy zaczęli wieszać się na długich żyrandolach, czy wszczęliby ogień na scenie – dla Konohy, takie zachowanie było na porządku dziennym.
Puściwszy dłoń Sakury, ruszył do grupki swoich przyjaciół, którzy  zgodzili się pomagać w przygotowaniach do spektaklu. Uzumaki z całego serca pragnął odwalać brudną robotę razem z nimi, niż grać gwiazdę tego przedstawienia. Może i był popularny w swoim liceum, ale to wcale nie oznaczało, że jest odważny.
  
 Siemka – przywitał się z kumplami i nim reszta zdążyła zareagować, wyrwał Kibie skręta z ręki. 
Z ust Inuzuki wyrwało się krótkie: „Ej!”, ale wcale go to nie powstrzymało przed zaciągnięciem się.
Czując ostry smak i palący dym w płucach, migiem odciągnął od ust własność szatyna. Oddając mu ją, zaczął kaszleć.
  
 Debilu, to jest samo zioło – powiadomił go przyjaciel. 
   Myślałem, że… – odchrząknął – masz, to pomieszane z tytoniem.    Nie sądzę, żebym wytrzymał tu bez czegoś mocniejszego – zaśmiał się. – Takie miejsca źle wpływają na moją psychikę. 
   Pornosy też źle wpływają na psychikę, a mimo to je oglądasz – odezwał się Gaara. 
Kiba, słysząc to, odwrócił się do nich tyłem i wypiął tyłek. Odszedł od grupki, by usiąść na środku sali gimnastycznej, w ogóle nie zważając na wpadających na niego uczniów. Teraz był w swoim świecie.
Naruto wgapiał się w niego z otwartymi ustami i zmarszczonymi brwiami. Miał już do niego podejść, by najlepiej wyprowadzić szatyna z tego miejsca, albo chociaż usadowić go gdzieś w kącie, gdzie nie będzie przeszkadzał innym, ale zatrzymał go Sai.
  
 Zostaw go – powiedział z uśmiechem. – Zaraz sam przyleci i znowu zacznie odwalać, jak przed twoim przyjściem. – Puścił jego szarą koszulkę i zwrócił wzrok na scenę.
Uzumaki zastanowił się, jak brunet w ogóle znalazł się w ich paczce. Małomówny, dziwny, po prostu nie pasuje. Chyba wystarcza sam fakt, że przyjaźni się z Shiką. Podążając za jego czarnymi źrenicami, blondyn spojrzał w miejsce, na które zwracał uwagę.
Na scenie działa się epicka sztuka pt: „Kto ukradł Choujiemu kanapkę?”. Uśmiechnięty podszedł bliżej, by lepiej słyszeć kłótnie trzech największych głodomorów w szkole.
  
 Położyłem ją w tym miejscu! Przyznaj się, że ją zabrałeś! – krzyknął grubas, grożąc jednemu ze swoich przeciwników. 
   Nie prawda, widziałem, jak Goku się ślinił na jej widok – uściślił pulpet, pokazując na kolegę palcem.          – Coś ty powiedział?! 
Z przekomarzanki słownej, przerzucili się na pięści.
Szybko wskoczył na scenę i odsunął Sakurę oraz Hinatę na bok. Nie chciał, żeby przez ich głupotę także oberwały.
Usłyszał miły dla ucha głos Hyugi, która podziękowała za fatygę, a następnie ostry wrzask swojej dziewczyny :
  
 Zrób coś z nimi! 
   Co ja mogę? – spytał z wyrzutem. 
   Jesteś facetem? No dalej, rozdziel ich! 
 Popchnęła go na bijących się grubasów, ale zdążył  złapać za kotarę i na niej zawisnąć.
Wszystko działo się tak szybko. Blondyn spadł ze sceny, pociągając ze sobą gigantyczną, zieloną zasłonę. Wszystkie oczy były wpatrzone w jego osobę, nawet walczący trzecioklasiści przerwali na chwilę bójkę.
Naruto zrobił się cały czerwony. Nie dość, że narobił sobie dużego obciachu, obijając tyłek, to jeszcze zniszczył własność szkoły. Dyrektorka na pewno pośle mu ogromny rachunek…
  
 Wiecie co? – zawył nagle Kiba, przerywając tę ciszę. – To ja zjadłem kanapkę grubasa! 
Zaśmiał się, jak opętany, kompletnie tracąc nad sobą panowanie.
Powieka Choujiego nerwowo drgnęła. Najprawdopodobniej zanosi się na burze z jego strony. Z wypisaną wściekłością na twarzy, zeskoczył na parkiet i podążył w stronę uradowanego szatyna.
 
 Czekaj! To wcale nie on, mówi tak, bo jest zjarany! – Gaara bronił swojego przyjaciela. – Był cały czas z nami, co nie? – Złapał za czarną bluzę Saia i go do siebie przyciągnął. 
   Ttt… 
Niebieskie oczy Uzumakiego rozszerzyły się w szoku, widząc, jak tłusta ręka uderza biednego bruneta w policzek, na tyle mocno, że ten odleciał kilka metrów w bok.
 
 Zjadłeś. Moje. Śniadanie? – wypowiadał z wrogą przerwą przed każdym wyrazem, podchodząc do Kiby. Nim zdołał go jednak złapać za koszulkę, do sali wkroczył nauczyciel. 
Migiem znalazł się przy chłopakach, zakańczając tę całą sielankę.
  
 Co to ma wszystko znaczyć?! – wrzasnął Iruka, widząc nieporządek w całym pomieszczeniu. – Na boga, czy was nie można nawet na dziesięć minut zostawić?! Ogarnął wzrokiem całą tą hołotę, zatrzymując go na wyplątującym się z kotary blondynie. Zrobił w jego stronę kilka kroków, potrząsając z niedowierzeniem głową.
   Czy ty zdajesz sobie sprawę ile to kosztuje?!
  – Sensei, Naruto tylko…
   Nic mnie, to nie obchodzi! – krzyknął. – Wszyscy, oprócz aktorów, mają stąd natychmiast wyjść! Już!
Z głośnym jękiem, uczniowie mozolnie opuszczali salę gimnastyczną.
Gaara spojrzał na blondyna, mówiąc mu bezgłośne: ”Powodzenia”, na co niebieskooki w ramach podziękowania, kiwnął głową.
  
 Uzumaki, już na scenę! – rozkazał Umino. – Scena balkonowa! A spróbuj mi się pomylić! 
Naruto wszedł powoli schodami na podwyższony parkiet, gdzie zobaczył swoją dziewczynę. Grała ona Julię.
Żałując, że nie uciekł z resztą, otworzył usta, żeby wypowiedzieć tekst, którego kuł na pamięć trzy dni.
  
 Ej, chodźmy się napić! 
Głos Kiby był na tyle donośny, że doleciał do uszu Iruki, wytwarzając na jego twarzy wściekłość. Wystrzelił w stronę wyjścia, jak z procy, zostawiając aktorów samych.
  
 Pss… Naru! 
Uzumaki rozglądnął się, szukając źródła dźwięku. Spoglądając w prawo zauważył zaszytego za sztucznym drzewkiem, Kankuro. Podszedł do niego, robiąc pytającą minę.
  
 Co ty tu robisz? 
   A, zostałem sobie – zaśmiał się. – Myślisz, że ten stary pryk mnie powstrzyma, przed wyśmianiem jego sztuki?
   No dzięki, ja tu gram główną rolę. – Zmarszczył czoło, powstrzymując się przed uderzeniem go w łeb. 
   Do ciebie nic nie mam, ale Umino… - prychnął – kazał mi sprzątać salę po waszych próbach. 
   Za co? 
   Dosypałem mu kredy do herbaty, jak na chwilę wyszedł z lekcji – powiedział. – Ale jego mina, gdy to pił była niezastąpiona. – Zaśmiał się gromko, trzymając za swój brzuch.
   Słabo…  skomentował Uzumaki.
W porównaniu ze wcześniejszymi wybrykami Kankuro, to było drętwe. Już lepszym pomysłem było, jak dał pinezki na krzesło senseia, czy go do niego przykleił.
  
 O, już wraca… - Widok znienawidzonego nauczyciela niespecjalnie mu się spodobał. – Dawaj z tym teksciorem! Muszę sobie czymś humor poprawić.
   Wszyscy do domu, mam parę spraw do załatwienia! – krzyknął Iruka i zniknął tak szybko, jak się zjawił. 
Ucieszony blondyn spojrzał w stronę załamanego Kankuro, który krzyczał głośne: „Nieee!”, jak w jakimś dramatycznym filmie.
  
 Dobra, pośmieję się z was na występie. – Z niebezpiecznym uśmiechem zatarł dłonie. – A, zapomniałbym – pacnął się w czoło – razem z Gaarą planujemy kampić w lesie. Oczywiście masz szczególne zaproszenie, Naruś. – Klepnął blondyna w ramię, jakby chciał trochę ubarwić swoją wypowiedź.
   Spoko – bąknął niebieskooki i razem z szatynem, wyszedł z sali.

---------------------------------------------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że nie wyszło za krótkie :P
A, co do tekstu, to proszę:

Jakby ktoś nie wiedział to, to jest przepychacz do kibla XD Się nie śmiejcie, moja siora nie wiedziała xD 

5 komentarzy:

  1. Tekst super... A tego używa się też do przepychania zatkanych umywalek, zlewów i innych rur.... Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  2. Spoko :D Bicie Sasaka przepychaczem, tłukące się grubasy i do tego wszystkiego Kiba xD Ehh... Jak u mnie w szkole :> Aż przypominają się czasy kiedy klasowy grubas wyżerał ciasteczka ze śmietnika O.O

    OdpowiedzUsuń
  3. Oi :3 Informuję, że nominowałam Cię do "Liebster Award" --> http://everybody-is-selfish-yaoi.blogspot.com/2012/12/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznaję się bez bicia, dopiero teraz wbiłam na Twojego bloga , jednak nadrobiłam wszelkie zaległości i już nie mogę się doczekać kolejnych części . Gorąco pozdrawiam i przepraszam ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo żałuję, że nie mogłam wcześniej przeczytać notki, ponieważ była fenomenalna! Już dawno żaden wpis nie podobał mi się tak, jak ten. Gdy wyobraziłam sobie Itachiego, bijącego swojego młodszego brata przepychaczem, to wybuchnęłam bardzo głośnym śmiechem. Naprawdę oryginalny, zabawny pomysł. Także podobała mi się sytuacja w szkole. Ciekawi mnie, jak dalej potoczą się losy bohaterów i co zrobił Fugaku, kiedy natknął się na swoich synów ;D Dlatego też życzę Ci dużo weny i mam nadzieję, że niedługo pojawi się nowy wpis. Gorąco pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń