piątek, 28 grudnia 2012

XV


  – I jeszcze to! – wrzasnął Jiraiya i wpakował do torby swojego chrześniaka kilka kanapek.
  – Daj spokój, przecież nie będą nas pościć – wyburczał zirytowany Naruto, widząc jak szczupłe dłonie jego opiekuna próbują zapiąć plecak.
  – Nie pyskuj – sapnął, męcząc się z zamkiem. W końcu udało mu się go zapiąć i dumnie wypinając pierś, spojrzał na blondyna. – Tylko jak się dowiem, że dziewczyny też były, to do osiemnastki cię nigdzie już nie puszczę.
  – Będą tylko faceci – powiedział, po czym przewrócił oczami. Naprawdę zaczynało go wkurzać, że Jiraiya wtrąca się w nie swoje sprawy i zachowuje się, jakby wyprowadzał się z domu.
  – Mam nadzieję, że nie jesteś gejem.
Te słowa go zaskoczyły. Kto by pomyślał, że jego własny ojciec chrzestny będzie go podejrzewał o coś takiego.
  – Jestem, a Sakurka jest tylko przykrywką, żebyście się nie dowiedzieli o mojej orientacji – prychnął. – Pośpiesz się z tym pakowaniem, bo nie zdążę na nasze gej party – warknął poirytowany.
Spojrzał na swojego opiekuna, którego oczy były wielkości talerzy i się zaśmiał. Jednak po chwili żałował, że tak łatwo dał się wytrącić z równowagi, bo Jiraiya patrzył na niego dziwnym, wręcz wyrażającym obrzydzenie wzrokiem.
  – Chyba jednak nigdzie nie idziesz – stwierdził białowłosy, lecz po chwili szeroko się uśmiechnął. – Powiedz to samo Sakurze, ciekawe, czy się wścieknie.
  – Lepiej nie.
Pogładził palcami swoje skronie, kiedy tylko miał w głowie obraz nokautującej go różowowłosej. A później, jak jego dziewczyna pędzi w ramiona Sasuke, który w ostatniej chwili się odsuwa, a ona uderza w ścianę za nimi, dając mu wolną rękę, by mógł rzucić się na Uchihę.
  – Masz rację – przyznał. – Wiem jakie dziewczyny potrafią być ostre jeśli chodzi o takie rzeczy. – Wzdrygnął się, a Naruto już wiedział, że przypomniał sobie to, jak Tsunade przywaliła mu z patelni. W sumie która kobieta zignorowałaby faceta, który proponuje jej zajęcie się także jego jajkami, kiedy ta robiła jajecznicę?
  – Mogę już iść? – spytał zdegustowany Uzumaki i zapiął swoją bluzę.
  – Czekaj chwilę.
Jiraiya wyszedł z salonu, jednak po chwili wrócił z jakimś dezodorantem w ręce.
  – Co to jest? – Naruto uniósł do góry swoje jasne brwi, kiedy mężczyzna podarował mu spray na komary. – Na jaką cholerę mi coś takiego?
  – Nie rób takiej głupiej miny i to pakuj – rozkazał. – Chyba nie chcesz mieć bąbli na tyłku, tym bardziej na jakiś gejowskich imprezach.
Blondyn zarumienił się soczyście z myślą, że białowłosy zgadza się na tego typu zabawy, a co gorsza, nic z tym nie robi. Może Uzumaki zbyt dosłownie odbiera słowa opiekuna, który robi sobie z niego jaja? Szlag! Wszystko jest winą Sasuke! To nim chłopak wciąż zaprząta swą blond głowę.
Schował spray do kieszeni torby i zarzucił go na ramię. Prawie się przewrócił, gdy poczuł ciężar, który pociągał jego ciało w dół. Naruto nawet nie chciał wiedzieć, co Jiraiya upchał do tego plecaka. Wyprostował hardo plecy i podszedł do drzwi wyjściowych. Rzucając głośnie: „ Na razie”, wyszedł z mieszkania.

***

  – Może wytłumaczycie mi, dlaczego o drugiej w nocy paradowaliście po garażu? – spytał zniecierpliwiony Fugaku, przyglądając się swoim synom.
Wczoraj – kiedy nakrył ich w tej dziwnej sytuacji – każdego wysłał do własnego pokoju. Mieli porozmawiać wieczorem – kiedy wróci z pracy – gdyż był zbyt zmęczony, żeby słychać bezsensownych wyjaśnień.
  – Obudziłem się w nocy i usłyszałem dziwne dźwięki dobiegające właśnie z garażu – zaczął Itachi. Jego młodszy brat, słysząc te słowa miał zamiar uciszyć go uderzeniem, gdyż bał się, że długowłosy wygada o wszystkim ojcu. Starszy migiem złapał za jego dłoń i się uśmiechnął. – Pobiegłem po Sasuke i razem załatwiliśmy złodzieja!
  – Nie wymyślaj, idioto – wtrącił się młodszy, wyrywając rękę z uścisku brata. – To był zwykły kot.
  – No, a jakie bydle było duże – zawył i dwoma dłońmi oddalonymi od siebie, pokazał wielkość zwierzęcia.
  – Chyba takie. – Sasuke zrobił niewielką przerwę miedzy kciukiem, a palcem wskazującym. – Dokładnie jak twój p…
Itachi szybkim ruchem zatkał bratu usta ręką, a następnie posłał ojcu nerwowy uśmiech.

***

  – Jesteś bardziej popieprzony, niż ustawa przewiduje – warknął długowłosy, wpraszając się do pokoju młodszego.
  – No to wyjdź, nikt ci nie każe ze mną przebywać – żachnął się Sasuke. Fuknął pod nosem, widząc, że Itachi nie ma zamiaru się ruszyć, choćby o milimetr. Opadł bezwładnie na swoje łóżko. – Serio, mógłbyś już spadać. Chcę zostać sam.
  – Tak i znów zwiejesz. – Przewrócił oczami. – Lepiej zrobisz, jak się posuniesz.
  – Zjeżdżaj mi stąd! – wrzasnął, kiedy jego brat przycisnął go do ściany, kładąc się tuż obok. – Itachi!
  – Dawniej się cieszyłeś, gdy wskakiwałem ci do łóżka.
  – Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak to brzmi, zboczeńcu – warknął i odwrócił zawstydzoną twarz. – W ogóle miałem wtedy bodajże dziesięć lat, a łóżko było większe, więc złaź.
  – Moje jest znacznie mniejsze, a raz po pijaku spałem w nim z dwiema dziewczynami – zaśmiał się Itachi.
  – Kiedy? – Sasuke podniósł się z miejsca, a jego oczy wyrażały zdziwienie pomieszane z szokiem.
  – Dwa dni przed wyjazdem. Pamiętasz, co się wtedy tak zalałem, że ojciec musiał wynająć sprzątaczkę? Zarzygałem wtedy pół domu – uśmiechnął się.
  – Pamiętam… – Zmarszczył brwi. Chłopak nie za dobrze wspomina tamten dzień, gdyż Itachi pomylił łazienkę z jego pokojem.
Żaden z nich się już nie odezwał, jednak po chwili ciszę przerwał warkot Sasuke, który został pociągnięty na materac, a następnie przytulony przez brata. Zrezygnowany westchnął cicho i zamknął oczy.
  – Sasuke, dlaczego nie znalazłeś sobie jeszcze dziewczyny? – spytał nagle długowłosy, wywołując tym rumieńce na jasnej skórze brata. – Tylko nie wkręcaj, że żadna na ciebie nawet nie spojrzy, w końcu jesteś Uchiha – zaśmiał się gardłowo, łechcąc się tym po dumie.
  – Raczej to z mojej strony nie ma żadnego zainteresowania – odparł zgodnie z prawdą.
  – Jesteś gejem, prawda?
Sasuke szybko zerwał się z materaca, siadając na nim. Mimo wszelkich starań nie umiał ukryć rozlewającej się na jego twarz czerwieni.
  – Co to w ogóle za pytanie?! – wydarł się, ignorując fakt, że jego ciało samo na nie odpowiedziało. – Nie jestem żadnym, pieprzonym pedałem!
Itachi nic nie mówiąc, wpatrywał się w zarumienione policzki brata i rozmyślał o pewnym blondwłosym chłopaku.
  – Podoba ci się Naruto? – rozpoczął nowy temat, lecz był niemalże pewny, że czarnowłosy zareaguje tak samo, jak na poprzedni. – Ale tak szczerze, Sasuke. Chcę wiedzieć, dlaczego tracisz głowę dla tego blondasa – mówił, podnosząc się na łokciach – czemu chodzisz ciągle załamany. To jest coś związanego z nim?
  – On ma dziewczynę. Ma własne życie, a ja się ciągle wtrącam – zwierzył się. – Potrzebuję przyjaciela, nie kochanka! – nagle zaprzeczył, unosząc głowę do góry i spojrzał mu w oczy. 
  – To nie zmienia faktu, że za nim szalejesz – przyznał Itachi.
  – Nie prawda. Po prostu coś jest w tych przeklętych, niebieskich tęczówkach, że nie mogę przestać o nim myśleć.
  – Czyli gejostwo jest w naszej rodzinie na porządku dziennym – stwierdził. Widząc niezrozumiałą minę Sasuke, kontynuował myśl. – Myślisz, że tylko ty jesteś inny? O…
  – Sam jesteś inny, ja jestem normalny! – syknął i uderzył brata w głowę.
  – Mógłbym się z tobą kłócić – sarknął i ledwo co uniknął kolejnego ciosu.
  – Nie jestem pedałem – oznajmił młodszy i położył się na łóżko.
  – Tak, tylko jesteś innej orientacji niż pozostali chłopacy. Ciekawe jak jest z Naruto – zamyślił się. – Wydaję mi się, że z jest z tą całą Sakurą, by ukryć swoje prawdziwe uczucia.
  – Skończ się bawić w pieprzonego filozofa i spadaj z mojego pokoju – warknął.
  – Nigdzie się stąd nie ruszam.

***

Naruto razem z Kankuro wkroczył do lasu, znajdującego się parę dobrych kilometrów od miasta. Powoli się już ściemniało, więc musieli szybko znaleźć polanę po środku tego buszu i rozłożyć namiot.
  – Ciekawe, jak później znajdziemy drogę, żeby wrócić po resztę – fuknął blondyn i wysoko podnosząc nogi, parł przed siebie. Nie chciał po prostu nadziać się na żaden patyk. – W ogóle, to kogo mogę się spodziewać?
  – Mojego brata, Kiby i twojej laski – posłał mu szyderczy uśmiech, po czym zaśmiał się głośno.
  – Nie wkręcaj. Ona w życiu nie pakowałaby się w takie gówno – stwierdził. – Nawet dla mnie.
  – Chyba jej aż tak dobrze nie znasz… Cholera – zaklął, kiedy jakiś paproch wpadł mu do oka. Migiem zaczął je przecierać. – Wystarczyło powiedzieć, że będzie mnóstwo dziewczyn, a ona sama chciała jechać.
  – No tak, ciężkie jest życie, kiedy wszystkie laski na ciebie lecą – zironizował.
I faceci też, pomyślał. Ciekawe co ten drań teraz robi…
  – Nie schlebiaj sobie – warknął Kankuro. Jak go czasami Uzumaki i ta jego skromność, doprowadzała do szału.
Przedzierając się przez krzewy, napiął jedną z grubszych gałęzi, która była na wysokości krocza blondyna i nagle ją puścił. Po chwili po lesie rozniósł się nieziemski pisk chłopaka, który zdołał jedynie zagłuszyć głośny śmiech No Sabaku.
  – Jak tam twój maluszek? – spytał Kankuro, kiedy znaleźli się na polanie.
  – Żyje – sarknął Naruto i gładząc swoją męskość przez spodnie, posłał koledze nienawistne spojrzenie. – Wiesz, że cie nienawidzę, prawda?
  – Z wzajemnością, ślicznotko – powiedział, po czym parsknął śmiechem. – Może byś się ruszyła i mi pomogła z tym namiotem, a nie ubolewała nad niczym. Chyba, że to właśnie brak pewnej rzeczy cię martwi.
  – Dupek – warknął niebieskooki i migiem znalazł się przed szatynem. Zamachnął się, by go uderzyć, ale Kankuro zdążył złapać go za pięść i wykręcić rękę. Teraz znajdował się za Uzumakim.
  – Ty masz nawet ruchy, jak baba – zaśmiał się, po czym go puścił.
Naruto miał wrażenie, że malutka żyłka, która pulsuje na jego czole zaraz pęknie. Jednak ostatnimi pokładami opanowania, uspokoił się. W końcu to Kankuro, nie warto się niepotrzebnie denerwować, bo i tak wszystkie obelgi spłyną po nim, jak po kaczce.
  – Wbijaj te śledzie! – wrzasnął No Sabaku, goszcząc w środku namiotu, który za cholerę nie chciał stać i utrzymując go w pionie.
  – Czekaj, to już ostatni! – odkrzyknął blondyn i napiął mocno linkę, po czym obwiązał ją  metalowy pręt, który następnie wbił w ziemię. Zadowolony ze swojej odwalonej roboty, wszedł do środka namiotu, gdzie na ziemi siedział jego przyjaciel. – Ciekawe, jak my się tu pomieścimy – odezwał się, kładąc się obok niego.
  – Ja śpię na Gaarze, Sakurka na tobie, a Kiba na zewnątrz – odparł , po czym podrapał się po ramieniu.
  – Czemu on? – spytał, unosząc do góry jedną brew.
  – Bo ja chcę zasnąć sam, a nie przez jego bomby gazowe – uśmiechnął się krzywo, a Uzumaki podążył w jego ślady.

***

  – Sasuke, śpisz? – zapytał Itachi, kiedy się rozbudził. Mocniej objął brata w pasie i włożył nos w jego włosy, głęboko przy tym wzdychając.
  – Już nie – szepnął, odrobinę się odsuwając.
  – O czym myślisz?
  – O dzisiejszym obiedzie – odpowiedział. – Kurczaka spaliłeś.
  – Nie kłam.
  – Naprawdę był przypalony – powiedział ściszonym głosem. – Chyba, że to tylko moja porcja…
  – Nie o to mi chodzi – wtrącił. – Myślisz o Naruto, prawda? – Sasuke milczał. – Jakby to fajnie by było, gdyby to on leżał z tobą w łóżku. Gdybyś zamiast mnie, jego przytulał. Nie jest tak?
  – Zamknij się w końcu i idź spać – rzekł, a jego głos był kompletnie wyprany z emocji.

***

Grupka przyjaciół siedziała przy ognisku, śmiejąc się w niebogłosy. Nie przeszkadzało im zimno, panujące na zewnątrz, wszystkich ogrzewała ta szczególna więź, którą byli połączeni.
  – Teraz podstawa najlepszych imprez pod namiotem – odezwał się Kankuro, zacierając dłonie. – Mrożące krew w żyłach historie! – wrzasnął, na co odpowiedział mu wierny chórek w postaci Kiby oraz jego brata. Natomiast Sakurze, a tym bardziej Naruto, pomysł nie przypadł do gustu.
  – Dawaj to z drwalem! – ryknął Inuzuka. – Wszyscy zawsze srają w gacie, jak to słyszą.
  – Włącznie z tobą –  Gaara posłał mu kpiący uśmiech.
  – Dobra, gamonie – zaczął Kankuro i oblizał usta. – Jest to historia o chłopaku, który nie zaznał rodzicielskiej miłości. Był bity, gwałcony i bóg wie co jeszcze… Gdy skończył osiemnaście lat, jego pierwszą ofiarą stał się kot, którego zabił przez przypadek. Udusił dziada, przysłuchując się kolejnej kłótni rodziców. Czując krew sierściucha na swoich dłoniach, ogarnęły go błogie spazmy powołania. Zlizując jego krew ze swoich palców, chciał więcej. Pragnął krwi swoich rodziców – mówił niewzruszony, przyglądając się znudzonemu Kibie. Nagle jego wzrok przeniósł się na uroczą parkę. – Nie umiał tego pragnienia stłumić i w tę noc, kiedy odebrał życie kotu, pognał do warsztatu ojca i zabrał stamtąd siekierę. Zabił najpierw ojca, który zrobił mu największą krzywdę, a następnie matkę, obcinając powoli – najpierw ręce, potem nogi, by w końcu mógł odrąbać jej łeb. – Naruto mocniej ścisnął dłoń Sakury. – Obmazał się cały ich krwią, oczyszczając tym swoją duszę. Ale to mu nie wystarczyło. Chciał więcej. Wybił wszystkich swoich sąsiadów, dopiero po tym umiał zapanować nad żądzą krwi. Chodzą pogłoski, że… to właśnie w tym lesie, czeka na dalsze ofiary. A nazywa się… – uniósł na wysokość klatki piersiowej rękę. – Drwal! – wrzasnął, świecąc latarką na swoją twarz. Po chwili, kiedy wszelkie śmiechy, w tym pisk Naruto, ucichły, zaśmiał się głośno. – Mocne, nie?
  – Daj spokój z tymi bajkami – prychnęła Sakura. – Przecież w tym lesie uchowało się coś innego, gorszego niż jakiś tam drwal.
  – Może rozwiniesz myśl?
  – Może innym razem – odparła, wtulając się w Naruto. – Wolę oszczędzić wam płaczu po nocach, tym bardziej, że mam zamiar się w tą wyspać.
  – Ja znam coś dobrego – wtrącił Gaara. – O psycholu, który zabił swoich przyjaciół na basenie.
Naruto cały pozieleniał po twarzy. Widząc to, Sakura wstała i łapiąc go za rękę, pociągnęła za sobą.
  – Było mówić od razu, że nie masz ochoty na słuchanie tych głupot – odezwała się, brnąć przed siebie.
  – Przy nich, to chyba niemożliwe – stwierdził, rozglądając się na boki. – Gdzie idziemy?
  – Jak najdalej od tych idiotów – odparła.
Na tyle głęboko zaszyli się w las, że nie słyszeli krzyków pozostałych. Naruto to wszystko się nie podobało.
Nagle przystanęli. Sakura uśmiechnęła się do swojego chłopaka, po czym złapawszy go za policzki, złączyła ich usta w namiętnym pocałunku.
  – Wracajmy – poprosił blondyn, gdy się od siebie oderwali.
  – Boisz się?
  – Nie, ale… 
 urwał. – Nie oglądasz filmów? Zawsze coś się dzieje, kiedy dwójka kochanków odłącza się od grupy.
  – Za dużo horrorów – sapnęła i ponownie go pocałowała. Rozwarła delikatnie usta, chcąc by włożył do jej środka język, ale gdy tego nie zrobił, sama przejęła dominację. Złapała go za ramiona, przyciągając bliżej do siebie. Zrobiła kilka kroków do tyłu, aż w końcu oparła się plecami o korę drzewa. Chciała się kochać z Naruto, jak z nikim innym. Mimo, że nigdy tego jeszcze nie robili, ona wręcz nie mogła się doczekać tego momentu. Nie żeby była dziewicą, o nie! Spała z wieloma chłopakami, jednak blondyn nigdy nie zaglądnął penisem pod jej spódniczkę, chociaż byli ze sobą dwa lata. Seks oralny, a jakże! Jednak tego klasycznego nigdy razem nie próbowali.
Uzumaki złapał ją za uda, podciągając do góry. Teraz składał pocałunki na jej szyi oraz obojczykach. Nie był pewny do czego mógł się posunąć, czego pragnie jego dziewczyna. Jednak  nie czuł tego co kiedyś. Tego przyjemnego ciepła, które rozchodziło się po jego brzuchu, gdy ją całował, gdy przy niej przebywał. Dreszczu podniecenia, kiedy dotykał jej skóry. Pojawiał się on tylko po zobaczeniu pewnego, mega-przystojnego bruneta. Czy to oznaczało, że kocha Sasuke? Raczej… Czy może kochać innego faceta sam nim będąc?
Sakura zamruczała głośno, przerywając jego rozmyślenia. Nagle usłyszał inny dźwięk, gdzieś z oddali. Spiął się i na chwilę nie wykonywał żadnego ruchu.
  – Co jest? – spytała rozdrażniona dziewczyna.
Zamarła, kiedy do jej uszu doleciał odgłos kroków. Za to blondyn zaczął od razu panikować.
  – Wiedziałem, że to zły pomysł – szepnął przestraszony. – Zaraz nas zabiją, a ja się jeszcze nie ruchałem!
  – Zamknij się – warknęła różowowłosa, jednak nie zdołała tym uspokoić swojego chłopaka.
Nadal przez niego trzymana, zaczęła czuć jak Naruto cały drży, a jego ręce wymykają się spod jej tyłka. Gdyby się go w ostatniej chwili nie złapała, upadłaby na ziemię, jednak i tak obaj na niej wylądowali.
  – Ogarnij się! – rzuciła, wstając na równe nogi.
  – Sakura… 
 jęknął niebieskooki, pokazując gdzieś palcem.
Dziewczyna podążyła wzrokiem, gdzie wskazywał jej chłopak i zauważyła postać zmierzającą w ich kierunku.
Po chwili było słychać wrzask Naruto, odbijający się echem po lesie. 

-----------------------------------------------------------------------------------------------

Witam po dłuższej nieobecności na tym blogu. Miałam go porzucić, jednak postanowiłam wstawiać notki co miesiąc, ewentualnie dwa. Nie wiem, czy byłam głupia, czy po prostu mi się nudziło, ale wpakowałam się w takie bagno, że muszę teraz dbać o cztery blogi, w tym szykuję kolejnego, dłuższego shota... Ha, no ale dla mnie nic niemożliwego :D Zawsze się wpychałam w każdą dupę, taka jestem xD
Dedykacje dla każdego, dłużej siedzącego w tym opku :)