środa, 29 sierpnia 2012

VII


Czarnowłosy leżał na wielkim stoliku, na tarasie i wpatrywał się w gwiazdy. Jedną rękę miał skrzyżowaną za głową, a w drugiej trzymał papierosa. Zaciągnął się, wypuszczając dym przez nos.
Był piątek, właśnie znajdował się, za sprawą brata, na tej imprezie urodzinowej. Tylko znudziło mu się siedzenie w środku, więc wyszedł się przewietrzyć.
Usłyszał otwieranie szklanych drzwi i głośniejszą muzykę. Spojrzał w tamtą stronę i poczuł ulgę. Już myślał, że imprezowicze chcą się przenieść na dwór, a to był tylko Młotek.
 - Co tu robisz? – spytał Uzumaki, podchodząc do stolika.
 - Leżę, palę, podziwiam widoki... – powiedział obojętnie. – Ale sam byś do tego w końcu doszedł, co? – spytał z ironią i zaciągnął się. Uwielbiał wyprowadzać z równowagi nietrzeźwych ludzi.
 - To miało mnie obrazić? – Zmarszczył brwi. Usiadł na skraju stołu, obok zgiętych nóg Sasuke.
 - Nie Młotku, to miał być komplement... – Podniósł się do siadu i dmuchnął na śniady policzek chłopaka. Naruto zaczął kaszleć, wciągając dym z powietrza.
 - Fuj, nienawidzę tego smrodu. – Odsunął się od bruneta.  –Przez ciebie bardziej mi się kręci w głowie. – Złapał się za czoło i spojrzał na niego z wyrzutem.
 - To było nie pić. – Sasuke obrócił się i spuścił nogi na ziemię.
 - To jest impreza, wszyscy piją – wytłumaczył blondyn.
Sasuke przewrócił oczami. Nie myślał, że otoczenie ma taki wpływ na blondasa.
 - A jak wszyscy po kolei skakaliby z mostu, też byś skoczył? – spytał, wyrzucając peta. Sięgnął po nową fajkę z paczki, która leżała koło niego.
 - A co ma jedno do drugiego? – Naruto pogrążył się w zamyśleniach, robiąc przy tym słodki dziubek. Sasuke patrzył na niego z rozbawieniem. Nie mógł uwierzyć, że po kilku piwach Uzumaki jest taki nieogarnięty. No chyba, że było tego więcej niż kilka, ale nie wyglądał na jakiegoś mocno pijanego. – A już wiem! – Rozszerzył szeroko oczy wypuszczając z nich mnóstwo iskierek. Po chwili jednak je zmrużył i spojrzał na Sasuke. – Przestań mi prawić kazania, jak sam piłeś.
 - Ale ja nie narzekam, że mnie głowa boli. – Uśmiechnął się delikatnie. Wsadził sobie fajkę do ust i odpalił. Naruto bąknął coś pod nosem, ale brunet nie dosłyszał co.
Nastała krępująca cisza. W porównaniu do Uchihy, Naruto nie należał do osób małomównych, więc nienawidził tak bezczynnie siedzieć.
 - Mogę bucha? – spytał po chwili, sam nie wiedząc, co chce tym osiągnąć. Sasuke spojrzał na niego z dziwną miną, ale dał mu to o co prosił.
 - Myślałem, że nie lubisz palić. – Uchiha sięgnął po piwo schowane pod stołem.
 - To źle myślałeś. – Naruto prawie na niego warknął. Brunet zaskoczony tonem Uzumakiego, wziął łyka z puszki. – To znaczy... – próbował jakoś rozluźnić sytuację. – Nie lubię, ale... – Westchnął. – Tak jakoś mam ochotę – dodał już pewniej. Zaciągnął się i oddał papierosa właścicielowi.
 - Dobra, nie tłumacz się. – Włożył szluga do ust i wpadł na pewien pomysł. – Chcesz jeszcze? – Naruto pokiwał ochoczo głową i aż się jęknął z niechęcią, gdy brunet jednym wdechem dopalił i wyrzucił peta. Miał się z nim przecież podzielić!
Uchiha zbliżył swoje usta do otwartych ust blondyna i ledwo co je dotykając wpuścił do jego wnętrza dym. Bardzo był ciekawy reakcji chłopaka. Był gotowy na opieprz, śmiech, wyjście, cokolwiek.
Kompletnie go zdziwiło, gdy Naruto przyciągnął go do siebie, gdy ten miał wrócić do normalnej pozycji, i złączył ich usta w delikatnym pocałunku. Zamknął oczy i wplątując palce w miękkie blond kłosy, odwzajemniał każde muśniecie jego słodkich warg. Poczuł, jak wszystko dookoła wiruje, a w jego żołądku panuje istna rewolucja.
Niebieskookiemu zakręciło się w głowie, ale w ogóle się tym nie przejął. Nie przeszkadzał mu także smród fajek i alkoholu. Liczył się tylko on i ten Drań.
Rozchylił szerzej usta, pozwalając by język bruneta śmiało znalazł się w ich środku. Całowali się coraz namiętniej, gdy nagle blondyn usłyszał w swojej głowie pewnie słowo.
Gej – Tak jakby on sam nie chciał tego, co miało właśnie miejsce. Nie jestem gejem – pomyślał. Uzumaki kretynie. Całujesz się z facetem i do tego ci się to podoba... - Jego własny głos nie dawał mu spokoju. Czy to źle...? – spytał sam siebie. Nie uzyskał odpowiedzi. Nagle zaczął czuć wstyd. Miał rację, Sasuke jest facetem, a nie jakąś piękną dziewczyną...
Szybko się od niego oderwał i bojąc się spojrzeć na jego twarz, zwrócił wzrok na betonowe kafle. Co miał teraz zrobić?
 - Prze-przepraszam... – wyjąkał cały czerwony. Wziął głęboki wdech. – Naprawdę nie chciałem, jestem pijany, zmęczony i w ogóle... – mówił szybko, wydychając powietrze. – Myślałem, że... – Westchnął. – Nie mów o tym nikomu, ok?  –Sasuke przytaknął, w ogóle nie wzruszony całym zajściem. – Nie jestem gejem, jestem tylko pijany... – Spuścił głowę w dół nie wiedząc, co jeszcze powiedzieć.
 - Uspokój się. – Brunet pogłaskał go po plecach. – Nikomu nie powiem – szepnął mu do ucha, zahaczając wargami o płatek.
 - Zostaw mnie zboczeńcu! – krzyknął Naruto i zeskoczył ze stołu. Spojrzał w czarne tęczówki Uchihy, które nie wyrażały żadnych emocji. Spuścił zawstydzony wzrok i wszedł do środka.
Sasuke znowu wygodnie usadowił się na drewniany stół i wgapiał się w gwiazdy. Na jego twarzy widniał delikatny uśmiech spowodowany zachowaniem blondyna. Naruto powiedział, że nie jest gejem. On też nim nie jest, ale Uzumaki go w jakiś tajemniczy sposób przyciąga... Dotknął swoich warg. Nadal czuł na nich smak ust Młotka.


***


Naruto pognał szybko do łazienki, nie zważając na to, że po drodze przewrócił kilka osób. Chciał być sam. Zamknął za sobą drzwi na klucz i podszedł do umywalki. Oparł się o nią biodrami, chwytając po obu stronach dłońmi. Spojrzał na swoje odbicie. Policzki miał całe czerwone przez alkohol i bliskość z brunetem. Oczy przymrużone, a pod nimi cienie. Wyglądał jakby nie spał od kilku dni, a był tu niespełna cztery godziny. A co robił przez ten czas? Oczywiście pił... No, ale nie ciągle. Rozmawiał też w kumplami, tańczył...
Z rozmyśleń wyrwało go pukanie do drzwi.
 - Zaraz wychodzę – zwrócił się do tajemniczego ktosia za drzwiami.
 - Nie musisz się śpieszyć  Naruś, najwyżej się zleję. – Usłyszał głos Kankuro. Oczywiście ten był już nastukany. – Ale ty to będziesz sprzątał – dodał po chwili zastanowienia i gardłowo się zaśmiał.
 - Daj minutkę – powiedział i odkręcił kurek z zimną wodą. Ochlapał twarz kilka razy, po czym go zakręcił i znów zerknął w lustro. Rumieńce się zmniejszyły. Teraz wyglądał tylko jakby był pijany. Uśmiechnął się niemrawo i uwiesił wzrok na swoich ustach. Znowu zrobiło mu się ciepło. Muszę jakoś urwać kontakt z tym Draniem – pomyślał. Wystarczy, że będę go widział na lekcjach... Nie mogę przecież zaprzątać nim sobie głowy cały czas.
 - Naruto, bo się naprawdę zaraz posikam! – wrzasnął Kankuro.
Nie jestem gejem – pomyślał tylko i otworzył drzwi.
 - Przepraszam – powiedział i przepuścił szatyna do łazienki. Westchnął i po chwili zniknął wśród gości.


***


Coś kapnęło na nos bruneta, przy okazji go budząc. Otworzył leniwie oczy i ziewnął. Nagle zerwał się z miejsca dotykając mokrej skóry.
Czy to jakiś ptak zrobił se toaletę z mojej twarzy czy... deszcz?
 – spytał widząc małe plamy na betonie. Spojrzał w niebo. Było całkowicie czarne, bez księżyca czy gwiazd, na które przez parę godzin patrzył. Zrobiło się także zimniej, więc postanowił wrócić do środka.
Po wejściu do salonu, od razu w oczy rzuciła mu się grupka ludzi grających bodajże w pokera. Było mniej osób, niż przed jego wyjściem na dwór.
 - Gdzie reszta? – spytał, gdy usiadł na kanapie obok nich.
 - Niektórzy poszli do domu albo spać. A my gramy w rozbierańca. – Wyszczerzył się Itachi, który leżał na podłodze w samych bokserkach. – Przyłączysz się?
 - Nie dzięki, wolę popatrzeć jak przegrywasz. – Posłał bratu kpiący uśmiech. Do jego uszu doszło głośne "uuu" reszty gromadki. 
 - Spadaj, ja wcale nie przegrywam! – Wytknął mu język.
 - No Itachi, ty się nawet nie umiesz porządnie odgryźć – odezwała się Temari. – Zagraj z nami Sasuke. – Poklepała miejsce koło siebie.
 - No skoro tak ładnie prosisz – powiedział beznamiętnie. Wstał i dopiero wtedy do jego oczu doszedł błękit dwóch wielkich tęczówek. Zawahał się. Miał iść, czy nie? A co się będzie krępował przy jakimś tam Młotku! Usiadł między dziewczyną, a jakimś czerwono włosym kolesiem, którego nie znał, naprzeciwko blondyna.
 - Jeny, to będzie nie fair, jak Sasek włączy się teraz... – burknął Itachi.
 - Cicho siedź. Gramy od nowa i tak przegrałeś. – Zmierzyła go wzrokiem i się uśmiechnęła.
 - Jeszcze nie przegrałem. – Wypiął dumnie nagą pierś.
 - Daj spokój. – Przewróciła oczami. – Jesteś najbardziej rozebrany. Gdybyś nie zauważył połowa z nas ma dopiero ściągnięte skarpetki. – Pokazała na swoje bose stopy.
 - Nie moja wina, że oszukujecie. – Nadął śmiesznie policzki i udał obrażoną minę.
 - Nie moja wina, że nie umiesz grać – odgryzła się blondynka.
 - Dobra to od nowa. – Zaczął ubierać ubrania znajdujące się koło niego. –Tym razem nie dam się tak szybko wam rozebrać!
 - Tak, tak... – Pogłaskała go po głowie i wróciła do tasowania kart.

Po godzinie zabawy Itachi, ku zdziwieniu wszystkich, wygrywał. Na razie miał ściągniętego prawego buta. Sasuke przed chwilą pozbył się swojej czarnej bluzy, a stopy miał już bose. Naruto siedział tylko w jeansach, a Temari i kilka jej koleżanek w samej bieliźnie.
 - Robi się ciekawie... – pisnął Kiba, spoglądając na Ino, która musiała zdjąć z siebie stanik.
 - Gdzie się gapisz świnio. – Trzepnęła go w głowę, gdy jego oczy skierowały się na jej pokaźny biust. – To ja już nie gram. Nie będę się przy chłopakach rozbierać... – zwróciła się do przyjaciółki.
 - Spoko, ja zaraz też kończę. – Posłała jej ciepły uśmiech. – I chyba zaraz idę spaaać... – ziewnęła.
 - A właśnie, jak śpimy? – spytał po chwili Itachi.
 - Ja biorę wszystkie laski do mojego pokoju, a wy se myślcie. – Spojrzała po twarzach chłopaków.
 - To może ja pójdę z wami. – Przeciągnął się długowłosy i położył się na podłogę.
 - Zapomnij – podniosła głos, patrząc na niego z góry.
 - No, ale trzeba was pilnować, żeby was nikt nie ukradł, albo żebyście jakiś dzikich orgii nie narobiły – zaśmiał się pod nosem. Wkurzona Temari rzuciła w niego talią kart.
 - Naruto i Kiba śpią u mnie w pokoju – powiedział Gaara, przywracając temat. – Nie wiem co z wami. – Spojrzał na braci Uchiha. – Zostajecie do rana czy wracacie do domu?
 - Wątpię, żeby udało mi się go dotargać do domu bez żadnych problemów. – Sasuke wskazał na Itachiego, który leżał na ziemi i ssał gumową część swojego trampka.
Naruto wybuchł śmiechem, zwracając na siebie uwagę zebranych.
 - Nie dziwię się, że zasnął mając pod nosem buta. Już go chyba nie obudzicie... Haha... – Złapał się za brzuch. Na widok roześmianej twarzy blondyna usta Sasuke stworzyły delikatny uśmiech, ukazujący trochę białych i równych zębów.
Kiba dopiero po kilku minutach załapał z czego śmieje się jego przyjaciel i także wybuchł, płacząc i tarzając się po podłodze ze śmiechu.
 - To możesz spać z nami – powiedział Rudy do Sasuke. – A on... Hah... - zaśmiał się. – On może iść do Kankuro. U niego już śpi ze dwóch kolegów, ale lajtowo się zmieści.
 - Raczej będziemy go musieli przenieść. – Inuzuka spojrzał na ubierające się dziewczyny.
 - To go sobie przenoście, my idziemy spać – powiedziała Temari, czując na sobie wzrok szatyna.
 - Może zostawimy go na kanapie? Ja tam nie mam ochoty wywalić się z nim ze schodów... – Spojrzał na brata, który zamiast mieć w buzi trampka miał teraz kciuka. Rozejrzał się po salonie i dopiero teraz zauważył, że tutaj także śpi kilka osób.
 - Jeśli chcesz go zostawić wśród obcych ludzi to spoko. Mi się też nie widzi taszczenie go na górę – odezwał się Gaara.
 - Nic mu nie będzie. A jak zaczną się do niego dopierać, to przynajmniej będzie miał co wspominać. – Sasuke wygiął usta w coś na kształt półuśmiechu. Pozostała trójka się zaśmiała.
 - Ja bym się czegoś jeszcze napił. – Oczy Kiby zaświeciły się w nadziei, że będą jacyś chętni.
 - Ty już nic nie będziesz pić – zdenerwował się No Sabaku.
 - Nie będziesz za mnie decydował Rudy – rzucił Inuzuka, uśmiechając się. Uwielbiał wkurzać Gaarę tym przezwiskiem.
 - Ile razy mam powtarzać, że mam czerwone włosy?! – Pioruny cisnęły się z jego jadeitowych oczu prosto na Kibę. – Jeszcze trochę i naprawdę się farbnę!
 - Nie farbuj się, takie mi się podobają – walnął prosto z mostu, zwilżając usta.
  -To tym bardziej je farbnę! – syknął zarumieniony. Mógł się spodziewać wszystkiego po przyjacielu, ale nie takiego czegoś. Ale cóż, musiał być naprawdę pijany i nie wiedział co mówi.
Naruto spoglądał na tę przekomarzankę z uśmiechem. Uwielbiał kłótnie w ich wykonaniu. Czasami zachowywali się jak stare małżeństwo.
 - Coś iskrzy między nimi, nie? – szepnął mu do ucha Sasuke, na co aż podskoczył do góry. Kiedy to Uchiha się za nim znalazł?
 - Draniu, nie strasz. – Obrócił się i posłał mu karcące spojrzenie. Brunetowi uniosły się tylko kąciki ust. Znał go zaledwie od czterech dni, ale dla tego niby uśmiechu zrobiłby wszystko. Chciał go pocałować jeszcze raz, ale... nie mógł tego zrobić. Nie chciał się wplątać w coś nieodpowiedniego. Odwrócił się i zobaczył  Gaarę i Kibę, którzy kładą Itachiego na wolnej kanapie.
 - Idziemy spać? – spytał czerwono włosy.
 - Zaraz. – Kiba wygrzebał nie wiadomo skąd(nawet nie pytajcie skąd..XD -dop.aut.) paczkę papierosów i wyciągnął szluga, poczym wsadził go sobie za ucho. Sasuke spojrzał na niebiesko białe pudełko i pogrzebał w kieszeni. Brakowało w niej czegoś.
 - Skąd wziąłeś te fajki? – spytał, podnosząc brew.
 - Leżały sobie na podłodze. A co, twoje? – Zabrał drugiego papierosa i wsadził sobie do ust.
 - Mhm.
 - A nie obrazisz się jak ci trochę ich ubędzie? – spytał z nadzieją, szukając wzrokiem jakiegoś źródła ognia. Czarnowłosy pokręcił przecząco głową i podszedł do szatyna z zapalniczką w ręce.
 - Nie ma palenia w domu! – Gaara złapał bruneta za ramię. – Ojciec się wścieknie jak jutro wróci.
 - Na dworze już nie pada – poinformował wszystkich Naruto, otwierając wielkie, szklane drzwi. Wyszedł za nie, a za nim podążyła reszta.
 - Macie. – Sasuke podał mu papierosy. Blondyn z chęcią wyciągnął jednego i migiem odpalił. Podał paczkę Rudemu, który siedział na stole.
Rozmawiali, zaciągając się co chwilę, zadając różne pytania Sasuke. Dowiedzieli się gdzie chodził przedtem do szkoły, dlaczego ojciec go przepisał itp. Brunet starał się na wszystko odpowiadać, ale gdy tylko Kiba został dopuszczony do głosu musiał go zbywać jakimiś wymyślonymi historyjkami.
Nie jest jednak taki zły – westchnął blondyn.  Ale i tak będę go musiał unikać.. To będzie pierwszy i ostatni dzień jakiejkolwiek wspólnej rozmowy...! – potrząsnął przecząco głową.
 - Co jest Naru? – spytał z troska Gaara, gdy zobaczył zamyślonego przyjaciela.
 - Nic, tak sobie rozmyślam... – Zagryzł dolną wargę. Był cholernie zmęczony i do tego głowa go bolała.
 - Ja idę spać. Chodź Naru, widać, że tobie też się chcę. – Złapał go za przegub i pociągnął za sobą. – A wy se róbcie co chcecie – powiedział do pozostałej dwójki.
 - Ja tylko dopalę i tez idę – rzucił Uchiha, zanim zniknęli w pomieszczeniu.
 - No powiedz Sasek co robisz, że wszystkie laski padają przed tobą na kolana? – spytał Kiba, dając rękę na jego ramię.
 - Po pierwsze bierz te łapki. – Strzepnął dłonie Inuzuki z siebie. – Po drugie ja nic nie robię, one same się kleją... – dodał z grymasem.
 - Nie wierzę. Ile czasu spędzasz rano w łazience? – zapytał nie oczekując odpowiedzi. – Pewnie przez to ignorowanie tak na ciebie lecą. Może ja też zacznę mieć wyjebane! – rozpromienił się.
 - Tylko byś im przysługę zrobił – zakpił.
 - Tylko byś im przysługę zrobił... bla, bla, bla... – zamruczał wkurzony Kiba.
 - Bardzo oryginalnie. Nie stać cię na coś lepszego? – Posłał mu sztuczny uśmiech, gasząc papierosa. Nic nie mówiąc więcej, wszedł do środka. Za nim wlazł szatyn.
 - Na górze, pierwsze drzwi po prawej. Ja idę jeszcze do kibelka – powiedział Inuzuka, klepiąc go po plecach. Sasuke był mu wdzięczny za wskazanie pokoju gdzie miał spać.
Wdrapał się po schodach i znalazł się przed drzwiami. Nacisnął klamkę i zaniemówił. Tam wcale nie spali chłopcy, tylko plotkowały dziewczyny!
-  Sasuke! – pisnęły. – Myślałeś, że śpimy i przyszedłeś podglądać, co? – wrzasnęła ze śmiechem Temari, na co reszta dziewczyn się zaśmiała.
 - Nie! Kiba powiedział, że tu mam spać... – tłumaczył się.
 - Mhm. Jak chcesz to mamy tu jeszcze miejsce. – Wyszczerzyła się Ino.
 - Kurna... Gdzie jest pokój tego w czerwonych włosach? – spytał blondynki.
 - Obok. Sasuke... – Chciała coś powiedzieć, ale ten wyszedł.
Stanął pod drzwiami i wgapiał się wesoło dreptającego Kibę. Szybko porwał go za bluzkę i pchnął na ścianę.
 - Co to miało być? – spytał wskazując na pokój dziewczyn. – Powiedziałeś pierwsze na prawo.
 - Pierwsze? Chodziło mi o drugie – nerwowo się zaśmiał.
 - Dobra nieważne. – Puścił szatyna. Wszedł do pokoju i jego oczy napotkały dwie postacie leżące na przeogromnym materacu, postawionym na środku pokoju. Zdjął buty i ułożył się obok blondyna. Obok niego położył się Kiba, który od razu zasnął.
Sasuke spojrzał na twarz śpiącego Młotka. Uśmiechnął się widząc jego rozchylone usta, z których wydobywały się ciche pomruki. Westchnął cicho. Nigdy nie pomyślał, że kiedyś będzie spał z trzema chłopakami. Zamknął oczy i po paru chwilach odpłynął.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

VI


Po chwili ze strachem długowłosy zerwał się z łóżka. Coś mu się przypomniało.
 - Czy Kankuro nie mówił, że on ma wstrząs mózgu?? – spytał z przerażeniem sam siebie.
Kompletnie zapomniał o tym, że Sasuke przez pewien czas nie powinien podnosić się z łóżka. Miliony myśli kłębiło się w jego głowie.  Co jeśli zasłabnie na ulicy? Jak wpadnie pod auto lub do rzeki?? A jak...? Nie. Nie mógł dopuścić do siebie takich myśli.
Szybko sięgnął do kieszeni, ale okazała się pusta. No tak, klucze oddał młodszemu, gdy ten szedł do sklepu. Ich ojca nie było w domu, więc też nie mógł skorzystać z samochodu. Myśl Uchiha, myśl... – Postukał się po głowie. Iść po niego, czy mu zaufać? A co jak... O boże... – Zasłonił usta ręką. Pewnie będzie chciał wrócić na motorze. W takim stanie może spowodować wypadek...
Wyciągnął telefon i zadzwonił do Kankuro.


***


 - Halo? – odebrał zirytowany Kankuro. Ktoś do niego dzwonił, a prowadził. Nienawidził rozmawiać za kierownicą.
 - Hej, mam sprawę. Jesteście daleko od mojego domu?
 - Itachi? – spytał zaskoczony. Skoro niedawno się widzieli, to coś musiało się stać. Usłyszał głośne "Mhm". – Jesteśmy koło stacji benzynowej, bo razem z Naruciakiem postanowiliśmy zatankować. A co się stało jeśli można wiedzieć?
 - Sasuke zmył się z domu razem z Suigetsu. Jak znam życie, to znowu się nachleją.
 - Przesadzasz. Doktorka mówiła tylko, że ma się nie przemęczać, nic mu nie będzie po kilku piwkach – zaśmiał się. – A i tak jak zasłabnie czy coś, to go kumpel przyprowadzi.
 - No właśnie o ten powrót się martwię. Znając go, to wróci na motorze...
 - Co?! Dałeś mu kluczyki wiedząc, że jest w takim stanie?! – zdenerwował się szatyn. Nie chciał słuchać żadnych wyjaśnień. Rozłączył się i rzucił komórką w stronę blondyna. – Cholera...! – Prawie wjechał w inne auto.
 - Co się dzieje? – spytał Naruto, widząc niepokój na twarzy Kankuro. Ten go zignorował i zawrócił naciskając z całej siły na gaz, co spowodowało lekkie zamieszanie na ulicy.
Po kilku minutach już stali pod domem Uchihy.
 - Nie mogę uwierzyć, że go gdziekolwiek puściłeś... – powiedział No Sabaku, gdy Itachi wsiadł do auta. Ruszyli.
 - Zapomniałem... – Westchnął. – Jak wychodził, to wyglądał normalnie. Kompletnie wypadło mi z głowy, że ma siedzieć w domu..
 - Dobra... Jesteś pewien, że go nikt nie podwiezie czy coś? – spytał zniecierpliwiony szatyn.
 - I zostawi moje cacko pod sklepem? Już to widzę... Choćby umierał, to by nim wrócił do domu. – Przygryzł dolną wargę.
Blondyn zaśmiał się w duchu. Nie znał zbytnio Sasuke, ale mógł stwierdzić, że jest największym debilem jakiego widział. No bo kto ze wstrząsem mózgu jeździ sobie na motorze? Odpowiedź jest prosta. Uchiha Sasuke.
Jakby na potwierdzenie myśli Naruto, obok ich samochodu przejechał motocykl. Szybko spojrzał w kierunku kierowcy i stwierdził, że to nie brunet. Od razu zrobiło mu się lepiej.
 - Boże, ja już go widzę wszędzie! – jęknął Itachi. Rozejrzał się jeszcze trochę i po chwili rozszerzył maksymalnie swoje oczy. Tym razem się nie mylił. Widział swojego brata! To znaczy miał ubrany kask, ale rozpoznał go po ubraniu i po swoim ukochanym motorku. – Zabiję..! – wyszeptał Uchiha, gdy jego brat z premedytacją ich minął. Pojechali za nim.
Pościg nie trwał długo, gdyż Sasuke nagle się zatrzymał. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie fakt, że młody Uchiha ni z tego ni z owego przewrócił się zsiadając z pojazdu. Cała trójka szybko znalazła się koło bruneta, który leżał nieprzytomny na trawie.


***

 - ...suke... Sasuke. – Czarnowłosy słyszał coraz głośniejsze wołanie. – Sasuke obudź się! – Głos zadudnił w jego uszach.
Chciał spełnić prośbę brata, ale ciało go nie słuchało. A może on już umarł? Dlatego słyszał wszystko, ale nic nie czuł. Może właśnie jego dusza leci do nieba, czy tam piekła, a brata słyszy dlatego, że jest mu najbliższą osobą?
 - Sasuke... – Słodki głos zabrzmiał gdzieś w jego głowie. – Sasuke, wstań... Otwórz oczy, proszę... – Poczuł jak ktoś łapie go za rękę. Miły dreszcz przeszył go aż do ramienia.
 - Młotek... – wysapał brunet i mocniej ścisnął jego dłoń.
 - Tak tu Młotek... – powiedział niepewnie Naruto. – Wstawaj.
Sasuke uśmiechnął się lekko i otworzył oczy. Zamrugał kilka razy, żeby wyostrzyć widok przed nim.
 - Cześć... – wymamrotał nieśmiało do chłopaków. Kankuro na to wybuchł śmiechem.
 - Cześć? Cześć?! Tylko tyle masz nam do powiedzenia? Wiesz jak się martwiliśmy?! Mogłeś... – Opadł na klatę brata szlochając. – Mogłeś umrzeć idioto...
 - Itachi, złaź ze mnie... Ciężki jesteś...
 - Zamknij się! – krzyknął blondyn i puścił jego dłoń. – Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, jak on się czuje? Mógłbyś chociaż poudawać, że interesują cię uczucia osób, które cię kochają... – Wstał i odszedł od gromadki. Był cholernie zły na tego dupka.
Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i włożył sobie do ust jedną fajkę. Migiem ją odpalił i zaciągnął się mocno.
Nic nie mówiąc reszcie zaczął iść w stronę domu. Nie miał na razie ochoty przebywać z Uchihą. Kompletnie go nie rozumiał. Brat mógłby oddać za niego życie, a on i tak by to miał głęboko w dupie. Zaciągnął się jeszcze raz i wyrzucił pół szluga. Nie lubił palić, ale to był jedyny ratunek, żeby się odstresować i kogoś nie zabić.


***


 - On pali? – Sasuke wgapiał się w niedopalonego papierosa, leżącego niedaleko nich.
 - Tylko wtedy, gdy jest wkurzony, zestresowany i rozdrażniony. Normalnie nie wziąłby tego do ust więc…
 - Ojejku, jaki on uczuciowy – przerwał mu Sasuke. Podparł brodę dłonią i z kpiącym uśmieszkiem przyglądał się oddalającemu blondynowi. Naprawdę go to rozbawiło, jak Naruto wściekł się tylko za... no właśnie, za co? On tylko na swój sposób powiedział bratu, że nie potrafi oddychać, gdyż on na nim leży... Czy to było aż takie niegrzeczne z jego strony?
 - Jak się czujesz? – spytał Itachi, patrząc na brata.
 - Dobrze, tylko trochę mnie głowa boli – odpowiedział Sasuke.
 - Jutro nie idziesz do szkoły, a w weekend żadnego wychodzenia na dwór. – Pomógł wstać bratu.
 - Dzięki, że tu jesteś... – powiedział z rumieńcem młody Uchiha. Nie lubił okazywać swoich uczuć, ale postanowił to zmienić, zaczynając od brata. Po chwili zaczął tego żałować, bo Itachi mocno się do niego przytulił. – Dobra koniec tych czułości.
Kankuro, patrząc na tę scenę, poczuł ściski w żołądku. Tak, był zazdrosny o Sasuke. Kiedyś to Itachi tak się do niego tulił. Skupił całą swoją uwagę na komórce, aby się czymś zając i nie patrzeć na te żałosne widowisko.
 - To ja pojadę na motorku, a Kankuro cię zawiezie. Ok? – Spojrzał na szatyna.
 - Mhm. Wsiadaj bo już dawno miałem być pod sklepem... – zwrócił się do Sasuke.
Po minucie po trójce nie było już śladu.


***


 - Narutooo! – Blondyn usłyszał za sobą wołanie. Odwrócił się i zobaczył biegnących za nim Kibe i Gaarę. Przystanął, żeby z nim zrównali i gdy byli już koło niego, nic nie mówiąc ruszył przed siebie.
 - Gdzie Shikamaru? – spytał obojętnie, przerywając tę doprowadzającą go do szału ciszę.
 - Polazł do domu, bo mu się nie chciało z nami czekać na Kankuro – powiedział Inuzuka.
 - A właśnie, gdzie to jest ten mój rąbnięty brat? – zapytał czerwono włosy. – Myślałem, że wrócicie razem.
 - Zaraz powinien być pod sklepem – odpowiedział Naruto.
 - Co się stało?
Naruto spojrzał na dwójkę przyjaciół. Przyglądali mu się z troską w oczach. Czy był aż tak zły, że to zauważyli? Nie, nie czuł już złości. Raczej smutek. Zaczynał się już gubić w tych swoich humorkach.
 - Nic. Po prostu zmęczony jestem, to wszystko... – Uśmiechnął się szczerze i tak szeroko, że aż go to zdziwiło. Chyba jego emocje zaczynały już powoli szwankować...
 - To może idź do domu i jutro skoczymy po ten prezent... – zaczął Gaara.
 - Już mnie wyganiasz? – zaśmiał się Naruto.
 - Niee... Chodziło mi o to, że…
 - Jutro nie będzie czasu – wtrącił się Kiba. – Po szkole wszyscy idą do domu się "odświeżyć" – mówił pokazując palcami cudzysłów w powietrzu  – więc jak chcesz jutro iść do sklepu, to jedynie wagary nam zostają.
 - Tak i znowu dostaniesz szlaban, jak się twoja matka dowie... – Jadeitowe oczy Gaary skierowały się na błękitne niebo.
Inuzuka westchnął.
 - To może… - urwał blondyn, gdy usłyszał dzwonek telefonu.
 - Noo...– odebrał Gaara. – Gdzie żeś polazł?
 - Ja? Gdzie wyście poleźli! – Głos Kankuro wydobył się z głośnika.
 - My idziemy na miasto. Czekać nam się na ciebie nie chciało. – Uśmiechnął się pod nosem.
 - Echh... To idźcie na rynek, zaraz tam będę.
 - Dobra. – Rozłączył się. Spojrzał na kumpli, którzy pogrążeni byli w rozmowie.
 - …no i Kankuro go chyba odwiózł do domu. – Blondyn opowiadał Inuzuce o dzisiejszym wydarzeniu.
 - Mamy czekać na niego na rynku – poinformował ich Gaara, wskazując na komórkę.


***


 - To może to...? – wyszczerzył się Kiba, pokazując wszystkim swoją zdobycz.
 - Stringi? – prychnął czerwono włosy. – Ona ma już ich pełno.
 - Masakra. Jak laski mogą w tym chodzić. – Naruto zmarszczył brwi, przyglądając się tym wyzywającym majteczkom.
 - Normalnie – powiedział Inuzuka i wrócił do grzebania w stercie ubrań. – Kupmy jej jakąś seksowną bieliznę.
 - Ta i do tego wibrator i kajdanki – zaśmiał się Kankuro. – Już widzę jej minę, gdy to odpakuje. –Zachichotał.
 - Pewnie pomyśli jeszcze, że to jakaś ukryta aluzja i że któryś z nas chciałby iść z nią do łóżka. – Na samą myśl Gaara się wzdrygnął. Cała czwórka się zaśmiała i wróciła do zakupów.
Po godzinie szukania kupili fajną niebieską koszulkę z logiem supermena, czarną kamizelkę, o której blondynka zawsze mówiła braciom, gdy przechodzili obok sklepu, i (pomysł Kiby) koronkowe stringi.
 - Zostało nam jeszcze dużo kasy. Idziemy do jubilera? – zapytał Gaara.
 - Mhm... – zgodzili się.

Gdy weszli do sklepu, od razu rzuciły im się w oczy różne łańcuszki i zawieszki. Przebierali je w rękach, szukając idealnego dla swojej koleżanki. Były przeróżne: ze znakami zodiaku, z kwiatami i zwierzętami, z imieniem…
 - Szukajcie łańcuszka z "Temari". Raz tu kilka takich widziałem.
Po paru chwilach Naruto miał w ręce szukany przedmiot.

 - Spodoba jej się? – spytał Kiba, gdy Kankuro odwoził ich do domu.
 - Pewnie, że tak – ucieszył się starszy No Sabaku. – A właśnie miałem wam powiedzieć, że imprezka będzie tylko do dwudziestej trzeciej,  bo później sąsiedzi się skarżą, że spać nie mogą. Dwa razy była nawet policja... – mówił patrząc na ulicę. – Ale ludzie będą u nas spać, więc też możecie do rana zostać.
 - Spoko. A mamusia cię puści na całą noc, Kiba? – Blondyn zwrócił się do przyjaciela ze złośliwym uśmiechem i dźgnął go w żebro. Szatyn natychmiastowo złapał go za rękę i zaczął mu ją wykręcać. Po samochodzie rozniósł się pisk i śmiech Uzumakiego. – Przestań...haha. Ała...
 - To skończ mi dogryzać... Wiem, że moja matka jest przewrażliwiona, ale bez przesady. – Przewrócił oczami i go puścił. Odsunął się od niego i zaczął wpatrywać się w uciekający obraz za szybą.
 - Żartowałem przecież. – Blondyn nadął policzki i już się nie odzywał. Reszta podróży minęła w ciszy, którą czasami zagłuszał Kankuro klnący pod nosem, gdy jakieś auto zajechało mu drogę.
Gdy dotarli pod dom Naruto, ten pożegnał się z kolegami i wyszedł z samochodu. Wszedł do mieszkania i ściągnął trampki. Marzył teraz tylko o gorącej kąpieli w wannie.

niedziela, 19 sierpnia 2012

V


Sasuke patrzył w lazurowe tęczówki blondyna, który milimetr po milimetrze zbliżał swoją twarz ku niemu. Serce szybciej mu zabiło i oblała go fala gorąca.
Co jest do cholery? – spytał siebie w myślach, nie wiedząc jak opisać to zjawisko. Chciał się poruszyć, odsunąć od niego, ale nie dał rady. Przypomniał sobie co się stało w sklepie. Był strasznie wkurzony na tych kretynów co go potrącili, ale gdy tylko spojrzał na blondyna, ta cała złość szybko się ulotniła. Teraz też. Powinien go szybko z siebie zrzucić i ojebać za to, co próbuje zrobić. Ale... nie potrafił. Błękit oczu Uzumakiego w nieznany sposób go uspokajał. Jeszcze trochę... – Jego kąciki ust lekko się uniosły. Nie wiedzieć czemu pragnął tego pocałunku.
   Co wy robicie? – spytał z ciekawością Kankuro. No,no. Kto by pomyślał, że jak wrócę to spotkam ich w takiej krępującej sytuacji. – Uśmiechnął się do siebie.
Obaj zamarli. Brunet, gdy w końcu udało mu się ogarnąć, zrzucił z siebie wciąż nie kontaktującego z resztą blondyna. Nagle dotarło do niego, co próbowali przed chwilą zrobić. Poczuł, że policzki zaczynają go piec.
   Powiecie mi w końcu co tu zaszło? – dopytywał się zadowolony Kankuro. On wręcz kochał takie nowinki i chętnie by powiedział światu, że ten zadufany w sobie dupek – Sasuke, prawie pocałował chłopaka. Oczywiście nie pisnąłby, że ofiarą buziaka jest Naruciak, gdyż nie zrobiłby piekła z życia najlepszemu przyjacielowi swojego brata. Czasami się zastanawiał, czy przypadkiem Gaara nie czuje czegoś do Uzumakiego. Dużo razy widział, jak jego brat cierpi, gdy blondyn przebywał z różowowłosą i jak się czasami w niego wpatruje. Ale... Może to tylko jego chora wyobraźnia podsuwa mu te obrazy?  
   Nic tu nie zaszło – warknął Uchiha. Wstał i otrzepał się z niewidzialnego kurzu. – Ten kretyn po prostu nie umie chodzić i się na mnie wywalił.
   Ja? – spytał z wyrzutem Naruto. Także się podniósł. – Ja nie umiem chodzić? To ty, do jasnej cholery, zgrywałeś twardziela, ja ci chciałem tylko pomóc dojść do przechodni!
  – Nie potrzebuję twojej pomocy! – podniósł głos.
   Dobra uspokójcie się, panowie – wtrącił się Kankuro. – Idziemy do środka! – Złapał ich za dłoń i wprowadził do szpitala.
   Dobry – przywitał się szatyn, gdy znaleźli się na recepcji. – Mój kolega miał drobny wypadek i uderzył się w swoją pustą główkę. Czy jest może...
  Pustą główkę?! – wrzasnął Uchiha i już miał skopać tyłek No Sabaku, ale zakręciło mu się w głowie.
   Draniu, mówiłem ci żebyś nie szalał... – szepnął mu do ucha Naruto, podtrzymując go.
   Japa tam. – Szatyn spojrzał na nich z wyższością. Odwrócił się w stronę ładnej recepcjonistki i powrócił do rozmowy.
   Puść mnie Młotku... – powiedział cicho.
   Jak obiecasz, że się uspokoisz – mówił, wydychając ciepłe powietrze na jego kark. Bruneta przeszedł dreszcz.
   Obiecuję... – szepnął, zaciskając mocno oczy.
Blondyn zrobił o co poprosił Sasuke. No może nie poprosił, a rozkazał.
   Dobra, wszystko załatwiłem. – Uśmiechnięty od ucha do ucha Kankuro, podszedł do nich.
   To na które piętro mamy go zanieść? – spytał Uzumaki.
   Co? – Zrobił głupkowaty wyraz twarzy. – Aaa, chodziło mi o to, że ta ślicznotka dała mi swój numer telefonu – oznajmił zadowolony szatyn. Odwrócił się od nich i pomachał zarumienionej dziewczynie.
   To tylko po to tam byłeś? – wysapał Sasuke. Głowa go bolała, a ten gamoń tylko poszedł poderwać tamtą laskę.
   Nie no coś ty. Umówiłem też się z nią na sobotę! – Brunetowi ręce opadły.
   Wiedziałem, że tylko będziecie zawadzać – sapnął i odszedł od nich. Ale nie daleko,gdyż Kankuro złapał go za rękę.
   Lekarz na ciebie czeka. – Poklepał go po plecach i pierwszy raz spojrzał na niego z miłym  uśmiechem. 

***

   To tylko lekki wstrząs mózgu – poinformowała blondyna i szatyna doktorka, która właśnie wyszła z gabinetu. – Cieszę się, że go tu przyprowadziliście, bo sądząc po jego postawie sam by się tu nie zjawił.
   Zostanie w szpitalu jakiś czas? – spytał Naruto.
   Nie, nie ma takiej potrzeby. Wystarczy, że będzie dużo leżał w łóżku. Po kilku dniach powinien się poczuć lepiej – mówiła. – Mam do was malutką prośbę.
   Tak?
   Moglibyście go zaprowadzić do domu? – Odpowiedziała jej cisza. – No bo on nie chciał dać numeru telefonu do rodziców i powiedział, że sam wróci... A w tym stanie to raczej tego nie widzę... Jeszcze by wylądował po drodze w jakimś rowie czy krzakach.
Kankuro się zaśmiał. Wizja idealnego Uchihy leżącego gdzieś w rowie była dość ciekawa.
   Niech się pani nie martwi, zajmiemy się nim, co nie Naruciak? – Uwiesił się na ramieniu blondyna z uśmiechem.
   No... tak.
Drzwi się otworzyły i Sasuke wyszedł z pomieszczenia. Naruto spojrzał na niego i zesztywniał widząc jego lekko zarysowany brzuch. Uchiha właśnie zakładał na siebie koszulkę.
   Coś się stało, Naru? – Szturchnął go Kankuro.
   Nie... – powiedział blondyn, próbując zasłonić zarumienione policzki. Szlag! Czemu się czerwienię po zobaczeniu klaty tego kretyna?! Niech to... – zaklął w  myślach.
   ... i pamiętaj że masz dużo odpoczywać! – Usłyszał po chwili Naruto. To ta doktorka wbijała Sasuke do głowy, co może robić, a czego nie. – Możecie już iść, do widzenia – pożegnała się i zniknęła w swoim gabinecie.

***

Cała trójka wyszła na dwór. Lecz, gdy znaleźli się koło samochodu Kankuro, Sasuke nie wsiadł, tylko poszedł przed siebie.
   Uchiha, a ty dokąd? – spytał szatyn.
   Do domu – rzucił.
   Z ciebie to już kretyn do reszty. Słyszałeś co mówiła ta cycata doktorka? Mamy cię zawieść. – Złapał go za ramię i pociągnął w stronę auta. Sasuke burknął coś pod nosem, ale wsiadł.

   Nadal mieszkasz w tym wielkim domu? – spytał po paru minutach Kankuro.
   Ta...
   To ty wiesz gdzie on mieszka? – zdziwił się Uzumaki. – Myślałem, że przyjechałeś z innego miasta. – Te słowa blondyn skierował do bruneta.
   Młotku, gdybyś słuchał na lekcjach, to byś wiedział, że przenieśli mnie z innej szkoły – powiedział, ale Naruto go zignorował.
   Skąd go znasz? – zwrócił się do Kankuro.
   Jak byliśmy w podstawówce, to się zadawaliśmy... – zaczął. – Później jak poszedłem do gimnazjum, to jakoś się urwał kontakt.
   Urwał? Sam go urwałeś pacanie. Powiedziałeś, że nie będziesz zadawał się z dziećmi z pedałówy. – Zmrużył oczy i kopnął w jego siedzenie.
   Hah, a teraz jakoś koleguje się z młodszymi. – Uśmiechnął się blondyn. – I czasami jest jeszcze gorszy od nas.
   A tam gorszy. W końcu to z tym wózkiem, to był wasz pomysł. – Wyprzedził czyjeś auto.
   Ale się zgodziłeś. I to był pomysł Kiby...
   Dobra jesteśmy. – Szatyn wcale nie słuchał, co mówił Naruto. – Więc możesz ruszyć swoje szanowne cztery litery i grzecznie podzię…
   Kankuro? – Przerwał mu czyjś głos.
Mężczyzna podobny do Sasuke podszedł do samochodu.
   Itachi? Kopę lat! – ucieszył się No Sabaku. Wyciągnął głowę za okno. – Kiedy przyjechałeś?
   Parę dni temu. A co się takiego stało, że podwiozłeś mojego braciaka? Czyżby stara przyjaźń daje się we znaki?
   A, bo w szpitalu byliśmy, bo..
   Te szczyle wjechały we mnie wózkiem. – Sasuke wskazał na dwójkę w aucie.
   Rozumiem. Może wpadniecie na kawę, co? Pogadamy sobie i w ogóle.
   Na chwilę, bo Gaara czeka na nas pod sklepem. 
Itachi zaprowadził swoich gości do salonu i rozkazał Sasuke, który chciał iść do pokoju, usiąść ze wszystkimi na kanapie.
   Tu macie...  –Podał im soku pomarańczowego. Na początku chciał zaparzyć kawy lub herbaty, ale po protestach, że mają mało czasu, ustąpił. – A tak w ogóle my się nie znamy – zwrócił się do blondyna siedzącego koło Kankuro. – Uchiha Itachi, starszy brat Sasuke. – Podał mu dłoń.
   Uzumaki Naruto, chodzę z Sasuke do klasy. – Uścisnął jego dłoń.
   Uzumaki? Sasuke, to jest ten Młotek, o którym ciągle mówisz? – spytał brata.
 Blondyna momentalnie ścisło w brzuchu. Jak to ciągle..? – Przestraszył się.
   Ta, to jest ten wkurzający Młotek. I wcale o nim ciągle nie mówię! – warknął.
   Dobra, dobra... – Spojrzał na Naruto. –Wcale nie wyglądasz na takiego jak cię opisywał. –Uśmiechnął się.
   On mnie opisywał? – Zmarszczył brwi.
   Tak. Nie martw się, nie mówił jakiś strasznych rzeczy…
   Zamknij się! – ryknął Sasuke. Wstał i wyszedł z salonu.
Rozmawiali jeszcze trochę, ale gdy skończyły im się tematy, nastała cisza. Przerwał ją Kankuro.
   To my już pójdziemy. Zaraz młody będzie za mną dzwonił gdzie jestem... – mówił, wstając z kanapy. – Dzięki za zaproszenie. Może jutro wpadnę przed urodzinami Temari.
Itachi odprowadził swoich gości pod drzwi.
   To do zobaczenia. Naruto mam nadzieję, że też za niedługo wpadniesz. Sasuke przydałby się jakiś normalny kumpel, a nie, że ciągle łazi gdzieś z Suigetsu. – Przewrócił oczami.
   Spoko. – Uśmiechnął się. – Pa.
Uchiha pomachał im i zamknął za nimi drzwi. Podszedł do okna i zobaczył jak ta dwójka o coś się wykłóca. Zaśmiał się pod nosem. Brakowało mu Kankuro. Brakowało mu jego żartów i uśmiechu, a najbardziej tego, co ich kiedyś łączyło…
Z uśmiechem na ustach wszedł po schodach na górę i wparował do pokoju brata.  – Puka się idioto! – wrzasnął na niego Sasuke. Zmierzył go gniewnie spojrzeniem i powrócił do cykania na telefonie.
   Co rooobisz? – spytał z ciekawością długowłosy.
   A co cię to obchodzi? – warknął.
   No jestem twoim starszym bratem, coś mnie tam obchodzisz. – Usiadł obok niego.
Sasuke spojrzał na pogodną twarz Itachiego. Westchnął i spuścił wzrok. Nie lubił tych wszystkich pozytywnych uczuć, które go otaczały ze strony brata. A może nie, że nie lubił, tylko się ich wstydził? Sam tego nie wiedział. Po prostu nie potrafił okazywać mu swojej miłości, a długowłosemu przychodziło to z taką łatwością.
   Piszę z Sui – powiedział cicho. – Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
  – Tak. Idziesz na urodziny siostry od Kankuro?
  – Nie zostałem zaproszony – odpowiedział.
   Jak to nie? Kankuro powiedział, że mogę cię wziąć. – Wyszczerzył się.
   Nie mam ochoty nigdzie iść…
   A na piwo z Suigetsu, to byś od razu polazł. – Przewrócił oczami.
   Mhm. I jeśli o nim już gadamy, to właśnie mnie zaprosił do baru. – Na ustach Sasuke błąkał się uśmiech. Wstał z łóżka i ubrał na siebie czarna bluzę. –Wrócę późno – powiedział i wyszedł z pokoju.
Itachi opadł na jego łóżko. I co ja z nim mam zrobić? Nie zamknę go przecież w klatce.. A w sumie, to byłby nawet dobry pomysł. Kupiłbym mu nawet obroże! – Uśmiechnął się do siebie i zamknął oczy.