sobota, 18 sierpnia 2012

IV

Sasuke właśnie leżał w swoim łóżku, wgapiając się już od kilku godzin w sufit. Kolejny dzień w szkole okazał się być dla bruneta jeszcze nudniejszym niż w środę. Chociaż dzisiaj miał urozmaicenie. Pewna różowowłosa dziewczyna, przypuszczał, że była tego blondyna, co siedzi z nim w ławce, przyczepiła się go, jak rzep psiego ogona. Wczoraj to jeszcze wytrzymywał, ale po dzisiejszym dniu miał jej kompletnie dość. Rzucała się na niego i kleiła, krzycząc przy tym "Sasuke-kuuun!", a na ostatniej przerwie spytała go o chodzenie. Gdy grzecznie kazał jej spadać, ta nadęła swoje policzki i uciekła, tylko po to, by po chwili wrócić ze swoimi koleżankami.
Na te wspomnienia tylko przewrócił oczami. Po chwili je zamknął i przewrócił się na drugi bok.
   Sasuke – zawołał go ktoś.
Otworzył gwałtownie oczy i zobaczył przed sobą brata.
   Czego? – warknął na Itachiego.
  – Tata chce żebyś skoczył do sklepu po piwa. – Usiadł mu na łóżko.
   Sam sobie nie może zajechać? A w ogóle ja jeszcze nie mam osiemnastki więc i tak mi nie sprzedadzą – zaczął się wykręcać. Sam doskonale wiedział, że wygląda na starszego, ale nie chciało mu się nigdzie ruszać.
   A tam nie sprzedadzą. Ja bym zajechał, ale jestem zajęty... Jak chcesz to pożyczę ci mój motor. –Wyszczerzył się.
Sasuke podniósł się z materacu. Propozycja strasznie go kusiła. W końcu uwielbiał jeździć motocyklem brata.
   No dobra. – Westchnął.
Itachi rzucił mu kluczyki i wyszedł z pokoju.

***

Cała piątka, czyli Naruto; Gaara; Kiba; Shikamaru i Kankuro, znalazła się w niewielkim markecie na osiedlu.
   Dobra to ja idę rzucić okiem na wędliny – powiedział czerwono włosy wpatrując się w długą listę z zakupami od siostry. – Shi, ty pójdziesz ze mną. Sam się z tym nie uporam. A jeśli chodzi o was – wskazał brodą na trójkę, która została – macie niczego nie rozwalić i żadnego przywłaszczania sobie rzeczy! – Tutaj miał na myśli swojego brata.
   Dobra, zluzuj trochę... – Przewrócił oczami Kiba. – Nie jesteśmy, aż takimi potworami.
Gaara zmierzył go wzrokiem.
   Ja po prostu pamiętam, co się dzieje gdy wy przebywacie razem – powiedział i po chwili zniknął. Nara podążył za nim.
   To co robimy? – spytał Kiba, opierając się o wózek.
   Chodźmy na chipsy – zaproponował niebieskooki.
 - Ok – zgodził się szatyn. Pchnął wózek i ruszył w stronę półek. Nagle przystanął. Spojrzał na pojazd, którym właśnie kierował i się uśmiechnął. – Naru... Czy ty myślisz o tym co ja? – spytał, gdy blondyn się też zatrzymał i zerknął na niego.
Naruto momentalnie uświadomił sobie o co chodzi przyjacielowi.
   Chcesz do tego wejść? – spytał z nadzieją.
   Nie ja... – zaprzeczył. – On.
Ich wzrok padł na szatyna, który buszował przy żelkach. Spojrzeli na siebie i się uśmiechnęli.
   Kankuro...

***

Dwóch chłopaków biegło przez market, pchając wózek z ich kolegą w środku. Cała trójka śmiała się wniebogłosy.
   Aaaa, zaraz się wyjebiemy! – wrzasnął zachwycony Kankuro. Nie mógł uwierzyć, że dał się namówić małolatom na ten wyczyn tylko za paczkę żelek... Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
   Cicho bądź, bo zaraz ktoś tu przyleci z ochrony – zganił go Uzumaki.
   Kurna, nie wyrobimy na zakręcie...! – pisnął Kiba.
Na szczęście udało im się opanować sytuację i tylko liznęli wózkiem półkę.
   Fuck, już myślałem, że… AAA!! – wrzasnął Inuzuka i po chwili wszyscy leżeli na podłodze. Kankuro wypadł z ich pojazdu, zderzając się z półką i na wszystkich lunęła lawina chipsów i chrupków.
   Żyją wszyscy...? – spytał obolały Naruto. Usłyszał pomruk niezadowolenia. Otworzył oczy i okazało się, że na kimś leżał. Z jednej strony współczuł, a z drugiej dziękował tajemniczemu gościowi, co zamortyzował jego upadek. Gdy spojrzał na jego twarz od razu go zamurowało. Był to Sasuke.
   Jestem w raaaju... – wrzasnął Kiba i zaczął udawać, że pływa w stercie chipsów.
   Chłopaki, nie zgadniecie kogo potrąciliśmy... – powiedział ze strachem Naruto. – On nas za to zabije...
Wszyscy popatrzyli się na bruneta, leżącego na podłodze. Zaczął się rozbudzać.
   Ja pierdole... – Usłyszeli szept. – Co to było...?
   Drobny wypadek, kolego – odpowiedział z uśmiechem Kankuro.
Wszyscy migiem znaleźli się przy Sasuke, pomagając mu wstać. Gdy już był wyprostowany wyrwał się z ich łapsk i posłał całej trójce wrogie spojrzenie.
   Już myślałem, że zacznie po nas ryczeć, a tu taki milutki – rozpromienił się Kiba.
   Nie ryczę, bo zbieram energię, żeby wam wszystkim za to wpierdolić! – Wyciągnął pięść w jego stronę. Od razu się uspokoił, gdy blondyn spojrzał ze strachem mu w oczy.
Chciał już sobie pójść, ale zakręciło mu się w głowie. Prawie upadł, gdyby nie Naruto, który złapał go za ramie w ostatniej chwili.
   Najlepiej będzie jak go zawieziemy do szpitala – powiedział Uzumaki.
   CO WYŚCIE TUTAJ NAROBILI!? – Czerownowłosy złapał się za głowę, gdy zobaczył ten cały bałagan. – Do reszty was pojebało??
   Ooo, Gaara.. Cześć. – Nerwowo się do niego wyszczerzyli.
Ten ich zignorował i zabrał się za układanie paczek z chrupkami na ich miejsce. Pomógł mu Shikamaru.
   Jak z dziećmi... – burknął pod nosem Rudy. – Zostawić ich tylko na pięć minut... Cały sklep rozwalą...

   Kankuro, pomóż mi. On jest naprawdę ciężki... – jęknął Naruto, podtrzymując nieprzytomnego Uchihę.
Starszy No Sabaku szybko znalazł się przy nich i jakoś we dwójkę udało im się dotargać bruneta do samochodu. Blondyn posadził go na siedzeniu z tyłu i próbował przypiąć. Musiał się przy tym naprawdę natrudzić, bo albo co chwilę pas wymykał mu się z rąk albo to Sasuke opadał na resztę siedzeń.
   Zostaw go. Nic się nie stanie jak pojedzie odpięty – burknął zirytowany Kankuro i machnął ręką z niecierpliwością. Czekał już koło dwóch minut w odpalonym aucie, a mogliby już dawno wyruszyć.
   Sorki, to z przyzwyczajenia...
Od czasu tego wypadku w dzieciństwie, Naruto zawsze sumiennie zapinał pasem siebie oraz najbliższych. Tak się czuł po prostu bezpieczniej.
Uzumaki szybko usiadł z przodu i zamknął za sobą drzwi samochodu. Od razu ruszyli.
Po kilki minutach znaleźli się przed szpitalem. Akurat, gdy się zatrzymali Sasuke otworzył oczy.

   Idź zaparkuj, a ja mu pomogę dojść na miejsce.
   Spoko – kiwnął głową szatyn. Odjechał zostawiając ich samych.
   Zostaw mnie, potrafię przecież chodzić. – Uchiha odepchnął od siebie blondyna, który trzymał go kurczowo za ramię. Wystarczyło, że lekko się zatoczył, a Naruto znowu znalazł się przy nim.
   Chodzić? Ty ledwo co umiesz ustać na nogach, więc nie mów mi o chodzeniu. Draniu, przestań się wygłupiać! – zdenerwował się, gdy Sasuke się od niego odsunął, tracąc przy tym równowagę.
Brunet upadł na tyłek, pociągając za sobą niebieskookiego, który jak na złość wylądował na nim. To już dzisiaj drugi raz... – Naruto zarumienił się na samą myśl. Podniósł głowę do góry i napotkał twarz Sasuke, która była oddalona od jego własnej o kilka centymetrów. Czarne oczy Uchihy kompletnie pochłonęły blondyna. Nie był w stanie trzeźwo myśleć. I także nie umiał powstrzymać się przed pewnym czynem..

5 komentarzy:

  1. Dobra, dobra próba mikrofonu... 1... 2... 3... Doooonia słyszysz mnie???!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oo Kurna! :D Sorki dopiero teraz się kapłam gdzie się ustawia, że wszyscy mogą dawać komenta :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze dobrze załatwione ^^ Może jednak cię nie zabije ;) Tylko wstaw następną notke :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Młahahahahahaaa wiem gdzie mieszkasz ^^ ale mam podniete :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Daleko od Ciebie mieszkam :D
      A jeśli chodzi o Lena i Horo to nową notkę dałam i jutro dam następną bo mam pomysła :P

      Usuń