Szedł przez ciemną uliczkę. Jego ciężkie buciory od
półgodziny naznaczały na ziemi przebytą przez niego drogę. Przystanął. Już od
dłuższego czasu czuł się obserwowany... Wróg? Niee... to musiał być ktoś inny. Przyjaciel? Całkiem możliwe, chociaż
wszystkiego można się tutaj spodziewać po wrogiej organizacji...
- Jeśli masz odwagę, to pokaż się – rzucił, a jego słowa
rozniosły się echem, odbijając się od ścian budynków.
Tajemniczy osobnik drgnął pod potęgą jego tonu. Ściągnął
kaptur i podążył chwiejnym krokiem, ku jedynej świecącej latarni. W złotym
świetle ukazała się jego dziecięca twarz, z dużymi rozmarzonymi tęczówkami
koloru brązu. Włosy, tak samo jak chmury na jego płaszczu, były czerwone.
Na ten widok czarne oczy bruneta rozszerzyły się do
maksimum.
- Ale.. jak? Jak ,do cholery, po tylu latach wyglądasz tak
samo?! – krzyknął zszokowany. Kiedy ostatnim razem widział Sasoriego, mieli
zaledwie osiemnaście lat.
- No widzisz... Technologia idzie do przodu, więc korzystam
póki mogę. – Uśmiechnął się chytrze. – Ale widzę, że nie tylko ja odkryłem coś
nowego... Twoje oczy... Są inne niż tamtej nocy.
- Zasługa mojego klanu – powiedział, przyglądając się
czerwonowłosemu.
- No tak. W końcu jesteś Uchiha... – mówił z nieznikającym
uśmiechem. –Tego się było spodziewać po najbardziej szanowanym klanie w tych
czasach. Hmm. Zmieniając temat... – zamyślił się na chwilę. – Mam dla ciebie
propozycję.
- Jaką? – Itachi zmarszczył brwi.
- Pracujemy właśnie nad poważnym projektem... I nie obijając w
bawełnę... – Wziął głęboki oddech. – Potrzebujemy twoich oczu... Nie chciał byś
znowu dołączyć do naszej organizacji?
- Akatsuki, hmm? To jeszcze działacie? – spytał. Brązowooki
przytaknął. – A co jeśli odmówię?
- Na razie nic ci nie grozi. Ale za niedługo... Kto to wie?
– Kąciki jego ust delikatnie się podniosły. – Wstrzymaj się z tym na razie...
– powiedział gdy brunet wyciągał swój miecz. Odwrócił czerwoną głowę w bok i
zachichotał. – Widzę komitet powitalny. – Jak na zawołanie koło ciemnookiego
zjawiło się kilku ludzi.
- Boss, nic ci nie jest? – spytał przestraszony Pain.
- Nie. Ale trzeba go załatwić, zanim ucieknie... – Zwilżył
usta, po czym sięgnął po kunai’a.
- Nie martwcie się. To raczej wy będziecie uciekać, ale czy
wam na to pozwolę? –Zaśmiał się Sasori. – Zaraz pokaże wam mojego asa!
- Boss, damy radę?!
- Musimy... Inaczej na świecie nigdy nie zapanuje pokój.
–Ścisnął mocniej swoje narzędzie walki, czekając na ruch przeciwnika. Musiał
się przecież przekonać jaką siłą dysponuje...
- Nadchodzi... Hahaaha. Jesteście zgubieni! – Śmiał się jak
wariat.
- Boss... Kto nadchodzi? – Niepokój narodził się wśród jego
podwładnych.
- Nie mam pojęcia...
- SASUKE!!! CO TO MA ZNACZYĆ???!!! JESZCZE RAZ TAK SIĘ DO
MNIE ODEZWIESZ, TO OBIECUJĘ CI, ŻE NIE WYJDZIESZ Z DOMU AŻ DO OSIEMNASTKI!!!!
- Ten głos...? Ale... mój ojciec...nie... żyje…
Itachi zerwał się z miejsca ledwo łapiąc oddech.
- Co... to? Sen...? – Spojrzał na swoje spocone dłonie. Sen...
sen? Zbyt realistyczne jak na sen... A może jednak?
- MAM CIĘ DOŚĆ!! CIĄGLE TYLKO ITACHI, ITACHI, A JA TO CO?!
PIES?!! – Do pokoju bruneta dochodziła niemiła korespondencja pozostałych
członków jego rodziny. Niczym z procy wyleciał ze swojego pokoju i zbiegł po
schodach. W salonie toczyła się bitwa słowna między jego ojcem, a narąbanym w
cztery dupy Sasuke.
- CIĄGLE NIE MA CIĘ W DOMU, I NIC CIĘ NIE OBCHODZI POZA
WŁASNYM DUPS…!
- Hej! Co to za ryki w nocy?! – Itachi przerwał te kłótnie i
złapał ramię zataczającego się brata. Spojrzał na ojca i nie uwierzył własnym
oczom. Ten który powinien świecić wzorem w tej rodzinie, stał tam tak
kompletnie pijany! – Piłeś coś?!
- Może dwa piwka... – szepnął i wbił wzrok w podłogę. No
pięknie! Drze się, budzi ludzi w nocy, a jak przyjdzie co do czego to stoi jak
taka ciota i mruczy coś pod nosem...
- Ja naprawdę oszaleję w tym domu.. – Długowłosy przymknął
oczy.
- Itachi przepraszam... – mruknął Sasuke i pociągnął na nosie.
Nosz... Jeszcze tego brakowało, żeby on się rozryczał!
- Uspokój się. – Pogłaskał brata po głowię i pomógł mu iść w
stronę schodów. – A ty tu czekaj. Zaraz przyjdę – zwrócił się do ojca.
Pomimo ciężaru w postaci jego brata, któremu nie chciało się
nawet ruszyć palcem by mu pomóc wejść na
górę, jakoś pokonał dzielące piętra schody. Gdy wszedł do pokoju o popielowych
ścianach, ułożył Sasuke do łóżka i usiadł na jego skraju. Złapał się za bolącą
głowę i myślał... Zastanawiał się co skłoniło brata do umyślnego zrobienia sobie
problemów... i jego wszystkie myśli zatrzymały się na blondwłosym chłopaku. No
tak. Coś musiało się między nimi wydarzyć, niekoniecznie coś dobrego... A co z
ojcem? Nim nie miał zamiaru się przejmować. Był już dorosły, a Sasuke to
przecież jego ukochany brat. Westchnął głęboko. Spojrzał w kierunku śpiącego
czarnowłosego. „Niech śpi” – pomyślał i udał się na niższe piętro.
***
- Hej. Cześć. Też się cieszę, że wróciłem... – Naruto witał się
ze swoimi znajomymi na korytarzu w szkole.
- Naruuuto-kun! – pisnęły dziewczęta. – Nic ci się nie stało?
Jak w ogóle trafiłeś do szpitala? Dobrze się czujesz? – Obrzuciły go masą pytań
i zmieszany nie wiedział, na które ma najpierw odpowiedzieć.
- Dobra laski, spokój. On jest mój! – Sakura przebiła się
przez bandę koleżanek robiących kółeczko dookoła Uzumakiego. Złapała go za dłoń
i chciała iść z nim gdzieś na osobność, ale któraś z dziewczyn przez
przypadek ją popchnęła. Wylądowała na tyłku, a jej ukochany został z powrotem wciągnięty między nie. Malutka żyłka
na czole różowowłosej niebezpiecznie zapulsowała. – Mówiłam coś! Wypad od niego!
–ryczała, na co większość wolała się odsunąć na bok. Tym razem to Naruto splótł
ich dłonie i ruszyli przed siebie.
Zadzwonił dzwonek. Pożegnał się z Sakurą i ruszył w stronę
klasy. Jednak nie dotarł do niej gdyż ktoś wciągnął go do składzika na miotły.
Ujrzał przed sobą czarne oczy. Wszędzie by je rozpoznał.
- Uchiha, co ty wyprawia... – Chciał go okrzyczeć, ale
ciemnowłosy zasłonił mu usta dłonią.
-Nie drzyj się tak, dobrze? – Zmrużył oczy i zabrał rękę.
- Dobra, ale mi wyjaśnij co ci nagle odbiło... – Zmarszczył
gniewnie brwi, domagając się jakiegoś usprawiedliwienia jego zachowania.
- Chciałem porozmawiać – powiedział spokojnie.
- W schowku?! – wrzasnął. – Przepraszam... – wybąkał, gdy Sasuke
go uciszył. –Streszczaj się, bo nie mam zamiaru dostać przez ciebie nieobecności.
- Powiedz mi tylko dlaczego znowu jesteś z tym pustakiem?
– Zbliżył się do blondyna.
- A co zazdrosny jesteś? – Zaśmiał się drwiąco.
- Nie, po prostu.. – Zamilkł. – Ona nie jest dla ciebie.
– Omiótł jego usta miętowym oddechem. Blondyn drgnął.
- To kto według ciebie jest dla mnie odpowiedni? – spytał
bezmyślnie. To zapach Uchihy tak na niego wpływa! W ogóle to wszystko jego
wina!
Sasuke nie odpowiedział, tylko jeszcze bardziej zbliżył się
do niebieskookiego, który wyglądał jakby tylko na to czekał. Ale zamiast go
pocałować, liznął delikatnie jego wargi. Naruto jakby się opamiętał i zrobił
krok do tyłu. Na jego nieszczęście było tam postawione wiadro więc potknął się
o nie i upadł na poustawiane o ścianę mopy.. Sasuke tylko zaśmiał się na ten
widok. Schylił się i pomógł wstać blondynowi. Nagle drzwi się otworzyły a w
progu z gałami jak spodki stał konserwator i wpatrywał się w dwóch nastolatków trzymających
się za dłonie.
- Co wy tu robicie? – Przypomniało mu się, że uczniowie nie
mają wstępu do takich pomieszczeń. – Wynocha mi stąd! – Pogroził im miotłą i
odsunął się na bok, robiąc im przejście. Chłopacy szybko wyszli na korytarz
kierując się ku klasie, z małą obawą spojrzenia za siebie.
Naruto zapukał do drzwi, poczym wszedł do sali. Tuż za nim
podążył Sasuke.
- Gomenasai za spóźnienie, Kakashi sensei – burknął Uzumaki.
- Powód? – Wychylił się znad swojej książki. – A dobra siadaj – powiedział, gdy blondyn już otwierał usta. –Ty też Sasuke.
Usiedli na swoje miejsca i.. no, nudzili się. Jak zwykle
była wolna lekcja. Nic dziwnego, że wszyscy mieli dobre oceny z biologii.
Kakashi nie lubił uczyć, nawet nie wiadomo po co w ogóle zajął tę posadę, ale
umiał dobrze tłumaczyć. Potrafił tak wbić im coś do głów, że musieli by się
naprawdę natrudzić by to zapomnieć..
- Co powiecie na mały projekcik? – spytał znudzonym głosem i
omiótł wszystkich swoich uczniów wzrokiem. Jęk niechęci rozniósł się po klasie.
– No co z wami. –Przewrócił oczami.
- Sensei, a na jaki temat? – spytała Ino.
- Macie chyba wszyscy książki. Podzielę was zaraz na grupy
dwuosobowe i się dobierze tematy. – Wyciągnął z biurka jakąś kartkę. Zakasłał i
zaczął czytać. – Ino z Hinatą, Neji z Lee, TenTen z Kibą…
- Senseeei... Mogę mieć kogoś innego? – spytał z grymasem
Inuzuka. Nie odpowiadało mu robienie projektu z tą chłopczycą...
- Tak bardzo mi przykro, ale nie – powiedział beznamiętnie. Ile
by dał, żeby Inuzuka nie wył mu nad uchem.. Jednak jak pozmienia coś w tej
liście to zrobi się małe zamieszanie. – Naru…
- Sensei! – wrzasnął Kiba. – Ale wszyscy chłopacy mają z
chłopakami – zajęczał. – Mogę być z Naruciakiem?? – spytał z nadzieją.
- Naruto ma już partnera, a jak ci coś nie pasuję to się do
kogoś zgłoś, ale nie do mnie.
- Świetnie! To pójdę do dyrektorki! – Wstał z ławki ucieszony.
- Powodzenia. – Uśmiechnął się przez maskę. – A teraz to siadaj
na tyłek, albo wpiszę ci jedynkę. – Nadal uśmiechając się powrócił do
odczytywania listy. – Naruto z Sasuke.
Blondyn drgnął. Miał być razem z tym Draniem? Nie, nie. Na
pewno mu się coś przesłyszało. Przecież miał go unikać, a po wspólnym projekcie
jego plany pójdą w błoto. Cóż, dzisiaj i tak byli za blisko siebie niż on
chciał.
Obrócił głowę w bok i był świadkiem tego jak Uchiha się w
niego wpatruje. Sasuke, gdy w końcu uświadomił sobie, że został przyłapany na
podziwianiu profilu kolegi z klasy, migiem udał, że słucha nauczyciela
omawiającego tematy.
„Co on się tak gapił..? I.. masakra.” – przypomniał sobie co
się stało w składziku. I jak on miał o nim zapomnieć jak dosłownie wszystko
pcha ich do siebie?
- Hej, co ci? – spytał z troską Kiba, gdy blondyn walił dłonią
w swoje czoło w celu wyrzucenia z głowy pewnego bruneta.
- Hę? – Spojrzał na przyjaciela nieprzytomnym wzrokiem i dopiero
po chwili doszło do niego, że o coś się pytał.
- Dobrze się czujesz? – Popatrzył na niego krzywo i zmarszczył
brwi.
- Tak.. Po prostu.. to wina Sasuke. Wolę z tobą robić ten
projekt – burknął.
- No widzisz! – podniósł głos i spojrzał w stronę Kakashiego. – Sensei!
Naruto też chce być ze mną w drużynie! – Szczęśliwy klasnął w dłonie.
- Już coś mówiłem.. – Spiorunował go wzrokiem. – Nic nie zmieniam.
- Daj dychę.. – szepnął do blondyna. Naruto wypełnił rozkaz
szatyna, poczym ten szybko wstał z ławki i skierował się ku biurku, na którym
siedział nauczyciel. – Idę tylko wyrzucić to do kosza.. – Wskazał jakiś papierek,
ale gdy znalazł się tuż przed Kakashim udał, że się przewraca i rzucił pieniędzmi
w jego krocze.. – Oj, sensei wybaczy.. A może jednak skusi się pan na malutką
zamianę? – spytał gdy szaro włosy podniósł do ręki banknot.
- Inuzuka, ty myślisz, że marną dychą mnie przekupisz..? – Parsknął
śmiechem. – No, po tobie to można się tego było spodziewać, ale żebyś chociaż
nie brał kasy od kogoś innego.. – Wraz z nim śmiała się cała klasa. Oddał szatynowi
pieniądze, który zaś oddał je prawowitemu właścicielowi.
- Było tak blisko.. Gdyby nie ty to bylibyśmy razem w grupie! – oskarżył przyjaciela.
- Było tak blisko.. Gdyby nie ty to bylibyśmy razem w grupie! – oskarżył przyjaciela.
- To moja wina? – spytał ze śmiechem Naruto.
- Tak! Gdybyś nie dał mi tej forsy na widoku to nie było by
problemów..
- Najlepiej na mnie.. – Blondyn nadął policzki i skrzyżował
ręce na piersiach. Jego obrażanie się na Kibę przerwał dzwonek. Zebrał
wszystkie swoje rzeczy i rzucił się w stronę wyjścia z klasy.
~*~*~*~*~
Ostrzegam, pisane na siłę.. ;c wena opuściła :P
~*~*~*~*~
Ostrzegam, pisane na siłę.. ;c wena opuściła :P
Czuć że trochę ci się ni chciało ale to nie zmienia faktu że było kawaii <:Sakurka znowu wprawia mnie w stan nadnaturalnego wkurwienia :3 I nie wpieniaj się Dońciu :< Piszę piszę, moja wena jest zadowolona twoją notką na tyle by zaszczycić mnie swą obecnością ^.^
OdpowiedzUsuńYeach wena została na dłużej! I post gotowy :3 Pozdrów Kakashiego^^ Jeeesem leniem!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie rozdziały za jednym zamachem, co zajęło mi *patrzy na zegarek i drapie się po głowie* 2 i pół godziny, ale było warto! Piszesz lekko, opowiadanie mnie wciągnęło, w niektórych momentach nie mogłam wytrzymać ze śmiechu XD, aż sobie zapisałam! Np. "-Hej, co ci? –Spytał z troską Kiba gdy blondyn walił dłonią w swoje czoło w celu wyrzucenia z głowy pewnego bruneta." Ja to sobie wyobraziłam i nie mogłam wyrobić ze śmiechu :D. Czekam na NN i obserwuję :3.
OdpowiedzUsuńAno i dziękuję za komentarz, cieszę się, że się podobało :)
Lul i co ja mam tu napisać?? Czy tobie też się wydaje, że pisanie komenta mimo, że w tej samej chwili gadam z tobą na gg? Nie? Czyli nie zrozumiałaś żartu xD A tera do rzeczy :P
OdpowiedzUsuńTy naprawdę zbyt dobrze traktujesz to różowe czupiradło. JA. JEJ. NIE LUBIĆ. Grrr... Mam nadzieję, że jeszcze nakopiesz jej do d*** w tym opku. ^^ No przepraszam ale sama nie wiem, czemu jej tak nie lubię. Chyba jest po prostu zbyt wkurzająca ^^ Czy tylko ja mam deja vu? :P Hm, hm i pomyśleć, że jeszcze muszę napisać jednego komenta dzisiaj pod kolejnym rozdziałem... maltretujesz mnie xD Gorzej niż baba ze stołówki szkolnej :D A tera brać mi się za naszego one-shota i bez wymówek :P Buziaki :*